W czasach PRL Komitet Centralny PZPR zlecił badania, aby ustalić, ile czasu Polacy poświęcają na stanie w kolejkach. Wyniki tych analiz zostały jednak utajnione, bo wynikało z nich, że zakup produktów częstego użytku (żywność, artykuły higieniczne, używki) codziennie zajmuje polskiej rodzinie więcej niż godzinę. W roku 1966 były to "tylko" 63 minuty, w 1969 - już 87 minut, w 1970 - aż 94 minuty. Poprawiło się trochę w roku 1971, kiedy - jak to określono w tajnym opracowaniu - "czasochłonność dziennego zakupu" wynosiła 73 minuty.
Potem było już coraz gorzej: w roku 1975 - 94 minuty, a w 1976 - 98 minut. Klęska nastąpiła w latach 80., kiedy nie próbowano już nawet szacować, ile czasu zajmuje Polakom sterczenie w ogonkach. Sklepy szturmowały tysiące ludzi. Bywało, że na zdobycie kilograma kiełbasy trzeba było poświęcić całą noc i przedpołudnie następnego dnia. W tamtych latach Ewa Bem może niezbyt gramatycznie, ale za to przejmująco pytała w piosence: "Za czym kolejka ta stoi?". I odpowiadała: "Po szarość"...
Wielogodzinne wystawanie zrodziło swoistą subkulturę. Tworzono komitety kolejkowe i listy oczekujących. Ludzie przynosili do kolejki składane krzesła, a czasem zabierali ze sobą dzieci, które głośnym płaczem zmuszały innych do ustąpienia miejsca. Były przypadki prowokowania maluchów do łez, a nawet symulowania ciąży lub kalectwa. Pojawili się także stacze kolejkowi, którzy za opłatą godzinami tkwili przed sklepem.
Jałowe wyczekiwanie powoduje rozdrażnienie ludzi, dochodziło nawet bójek. Franciszek Szlachcic, minister spraw wewnętrznych, dostawał raporty na ten temat. Według jego relacji ("Gorzki smak władzy", Warszawa 1990), MSW informowało KC PZPR i rząd o "wzroście kolejkowej agresywności", co sprawiało, że wysyłano milicjantów do "regulowania porządku w kolejkach i wychładzania napięcia". W tłumach stojących przed sklepami władze widziały zagrożenie dla siebie. Milicjanci i agenci SB monitorowali sytuację. Jeden z meldunków z przełomu lat 60. i 70 stwierdzał:
"Przed sklepem z obuwiem ustawiła się długa kolejka po botki. Przez trzy godziny dwa patrole MO usiłowały utrzymać jako taki porządek w sklepie. Botków było 80 par, a ludzi około tysiąca. Po godzinie 20 kilkadziesiąt kobiet zastosowało strajk okupacyjny w sklepie. W ciągu tych kilku godzin milicjanci wysłuchali wiele cierpkich uwag".
Kolejki zniknęły sprzed sklepów wraz z upadkiem komunizmu i wprowadzeniem mechanizmów rynkowych. Nie znaczy to jednak, że dziś nie musimy stać w ogonkach. Zmuszeni jesteśmy do tego na przykład w hipermarketach, urzędach, bankach. Bolesną normą jest wyczekiwanie w przychodniach lekarskich, zwłaszcza po poradę specjalisty, a także w szpitalach, gdzie na niektóre zabiegi, jak wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego, czas oczekiwania wynosi nawet kilka lat...
Dowcipy o kolejkach z lat PRL
- Co to jest kolejka?
- Socjalistyczne podejście do sklepu.
- Polska ma najlepszą komunikację w świecie.
_ Dlaczego?
- Bo nawet do sklepu wjeżdża się kolejką.
- Liczba mnoga od wyrazu "człowiek"?
- Kolejka.
Przychodzi klient do sklepu i pyta:
- Co dziś można dostać?
- To zależy gdzie pan stanie - odpowiada ktoś z kolejki. - Jak przede mną to w gębę, a jak na końcu kolejki - to żylaki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?