Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera gruntowa: Wdowa jednej z ofiar zapłaci oskarżonemu o oszustwa 120 tys. zł?

Łukasz Cieśla
W środę w sądzie odbyła się kolejna rozprawa cywilna przeciwko wdowie z powództwa Jarosława W., oskarżonego o oszustwa
W środę w sądzie odbyła się kolejna rozprawa cywilna przeciwko wdowie z powództwa Jarosława W., oskarżonego o oszustwa Fot. Archiwum
Arkadiusz S. spod Grodziska Wlkp., po tym jak wziął pożyczkę od oskarżonych w aferze gruntowej, powiesił się. W liście pożegnalnym tłumaczył swój krok kłopotami finansowymi. Teraz jeden z oskarżonych o jego oszukanie domaga się od wdowy i czwórki ich dzieci zapłaty 120 tys. zł. Powołuje się na akt notarialny, który prokuratura uważa za niewiarygodny.

W środę w sądzie odbyła się kolejna rozprawa cywilna przeciwko wdowie z powództwa Jarosława W., oskarżonego o oszustwa. Robi wiele, by wygrać proces z młodą, ubogą kobietą.

Jego adwokat Katarzyna Witkowska, choć sprawa toczy się od wielu miesięcy, na środowej rozprawie zaczęła domagać się utajnienia procesu. Tak naprawdę chodziło o usunięcie z sali dziennikarza “Głosu Wielkopolskiego" relacjonującego sprawę. Sąd nie zgodził się na wyłączenie jawności. Uznał, że wszyscy mają prawo wiedzieć, jakie zapadnie rozstrzygnięcie. Bo jak stwierdził sąd, sprawa jest głośna.

W 2010 roku, kilka miesięcy przed samobójstwem, Arkadiusz S. zgłosił się po pożyczkę do ludzi z poznańskiego lombardu. Były to osoby z półświatka mające bogate kartoteki. Potem w tzw. aferze gruntowej stały się oskarżonymi o wyłudzenia nieruchomości.

Wtedy jednak, na początku 2010 roku, nie mieli jeszcze zarzutów w aferze gruntowej, byli na wolności. Zasadę mieli taką, że kiedy klient chciał pożyczkę, oni dawali ją pod warunkiem zawarcia notarialnej umowy dotyczącej warunkowej sprzedaży jakiejś ziemi. “Opornym" tłumaczyli ponoć, że trzeba zawrzeć umowę w takiej formule, bo “takie są procedury". A jak klienci oddadzą pożyczkę i lichwiarskie odsetki, ziemi nie stracą. W rzeczywistości wielu ubogich, nieznających procedur ludzi, straciło swoje majątki.

Arkadiusz S. ponoć bardzo chciał zawrzeć umowę, że bierze pożyczkę. Więc ją spisano. W kawiarni, na kartce papieru. Natomiast obok kawiarni, u notariusza C. - również oskarżanego o udział w gangu - tego samego dnia zawarto akt notarialny. Mówił już o tym, że Arkadiusz S. sprzeda ziemię Jarosławowi W. Akt mówił też o ponad 100 tys. zł zadatku jaki miał zapłacić Jarosław W.

W środę w sądzie zeznawał Paweł B., jeden z głównych oskarżonych w aferze gruntowej. To on zawierał z Arkadiuszem S. umowę pożyczki, którą zapisano na kartce papieru.

Paweł B. wiele miesięcy temu poszedł na współpracę z poznańską prokuraturą. Opowiedział o działalności gangu. Właśnie na podstawie jego twierdzeń prokuratura oskarżyła kilka osób o oszukanie Arkadiusza S.: m.in. samego Pawła B. oraz właśnie Jarosława W.

Co istotne, Paweł B. przed wczorajszą rozprawą wiele razy mówił nam, że Arkadiusz S. nie dostał pieniędzy, o których mowa w akcie notarialnej. Czyli nie otrzymał ponad 100 tys. zł, których teraz domaga się Jarosław W. Oszukany miał dostać jedynie około 20 tys. zł, ale ta kwota wynikała z umowy pożyczki spisanej w kawiarni.

W środę w sądzie Paweł B. nie był jednak już tak kategoryczny w swoich wypowiedziach. Czasami zasłaniał się niewiedzą. Nie powiedział tego, o czym mówił nam wcześniej. Na sali sądowej ani razu nie padło też stwierdzenie, że doszło do oszustwa.

- Nie wiem czy Jarosław W. dał Arkadiuszowi S. te pieniądze, o których mowa w akcie notarialnym. Nie znam ich relacji finansowych. Nie jestem przy Jarosławie 24 godziny na dobę - zeznawał Paweł B.

Dlaczego był łagodny dla swojego znajomego z półświatka?

Po rozprawie rozmawialiśmy z Pawłem B. Powiedział nam, że nie mógł stwierdzić, że Jarosław W. na pewno nie dał pieniędzy, o których mowa w akcie notarialnym.

- Przed rozprawą Jarek powiedział mi, że jeśli zeznam, że on nie dał pieniędzy, to wytoczy mi sprawę o fałszywe zeznania - mówi Paweł B. - A ja nie mam stuprocentowego dowodu, że on nie dał pieniędzy. Przypuszczenie to za mało, choć moja opinia jest taka, że nie dał ani grosza. Nasza grupa funkcjonowała na takich zasadach, że nie chodziło nam o kupno, ale o przejmowanie nieruchomości. Poza tym Jarek nie był majętną osobą - dodaje.

Paweł B. obawia się sprawy o fałszywe zeznania. Bo w zeszłym roku został skazany przez sąd za mówienie nieprawdy.
Jak do tego doszło? Paweł B. był świadkiem w podobnej sprawie cywilnej wytoczonej Edwardowi M., innej z ofiar afery gruntowej. Tamten spór trwa już bardzo długo. Po pójściu na współpracę z prokuraturą, Paweł B. zeznał, że Edward M. został oszukany.

Jego nowe zeznania stały w sprzeczności z tymi złożonymi w okresie jego działalności w gangu. Efektem “spowiedzi" Pawła B. było doniesienie do prokuratury złożone przez kolegę z półświatka, któremu zależy na wygraniu sprawy cywilnej z Edwardem M. Śledczy szybko oskarżyli Pawła B. o składanie przed laty fałszywych zeznań, a sąd go skazał.

- Z niczego, co mówiłem w prokuraturze, się nie wycofuję. Ale teraz jestem powściągliwy w składaniu zeznań przed sądem. Czekam na pytania, nie wychodzę przed szereg, a jeśli na coś nie mam twardego dowodu, to nie mówię - tłumaczy swoją postawę Paweł B.

Nie ukrywa, że jest rozżalony, że niedawno został skazany za fałszywe zeznania, podczas gdy inni członkowie gangu, choć również mieli kłamać w sądzie, do dziś nie ponieśli żadnej kary.

Kolejna odsłona procesu przeciwko wdowie odbędzie się w sierpniu. Będą przesłuchani następni świadkowie. A Jarosław W. będzie przekonywał, że zanim Arkadiusz S. się zabił, dostał od niego ponad 100 tys. zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski