Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agrochest Team Kostrzyn podsumował sezon. Kolarze z Kostrzyna wygrali najbardziej prestiżowy wyścig i nie schodzili z podium

Radosław Patroniak
Radosław Patroniak
Agrochest Team w pełnej krasie w trakcie podsumowania sezonu w hotelu Ulubiony w Kostrzynie
Agrochest Team w pełnej krasie w trakcie podsumowania sezonu w hotelu Ulubiony w Kostrzynie Fot. Radosław Patroniak
W minionym tygodniu sezon podsumowała grupa kolarska Agrochest Team Kostrzyn. Zwycięzcy najbardziej prestiżowego wyścigu w Polsce dla amatorów, Tour de Pologne, ocenili to, co za nimi i snuli też plany na kolejny rok.

Kostrzynianie wystartowali w 47 imprezach, w 20 na szosie i w 27 w zawodach MTB. Nie wszyscy zawodnicy byli w stanie pogodzić starty w kolarstwie górskim ze ściganiem szosowym, ale niektórzy, jak choćby Damian Bartoszek robili to z powodzeniem.

– Nie będzie rewolucji i odejścia od naszych korzeni, czyli MTB. Specjalizacja to normalna sprawa i pewnie nadal będziemy mieli mistrzów szosy i obok nich mistrzów pagórków – mówił Tomasz Rybarczyk, szef Agrochestu.

Według niego kluczowym momentem sezonu był wyścig w Bukowinie Tatrzańskiej z udziałem ponad dwóch tysięcy zawodników.
– Jedna kwestia to taka, że broniliśmy zwycięstwa w klasyfikacji drużynowej sprzed roku, a wiadomo, że tytuł zobowiązuje. Druga kwestia to ambicja chłopaków, a trzecie to satysfakcja osobista, jaką odczułem po zjechaniu na metę wyścigu. Widziałem ośmiu uśmiechniętych i spełnionych sportowo facetów. W tym momencie wiedziałem, że nie muszę już się pytać o to, które zajęli miejsce – dodał Rybarczyk.

Czytaj też: Agrochest Team kończy udany sezon startów na szosach i w wyścigach MTB

Nie tylko dla niego liderami teamu w minionym sezonie byli na trasach MTB Przemysław Mikołajczyk (otrzymał z rąk prezesa specjalne wyróżnienie), a na szosie nowy nabytek Agrochestu, Damian Bartoszek. Obaj byli dominatorami, bo w swoich kategoriach przegrali co najwyżej trzy razy w sezonie na ponad 20 startów. W dodatku Mikołajczyk raz nie został sklasyfikowany i był poza podium, tylko dlatego, że pomylił dystans Mini z Mega...

Bartoszek z kolei w maju za namową kolegi, Marcina Korzeniowskiego przeniósł się z grupy OSOZ Katowice do Agrochestu, ale tylko na wyścigi szosowe. To posunięcie okazało się strzałem w dziesiątkę.

– Z Marcinem poznaliśmy się na wyścigach.Zauważyłem, że jest fajna ekipa, w której nie trzeba martwić się o dobrą atmosferę i uznałem, że może przydam się chłopakom. Nie spodziewałem się jednak, że na 12 startów w barwach Agrochestu aż 10 zakończy się moją wygraną – przyznał 42-letni Bartoszek.

Ma on za sobą bardzo ciekawą przeszłość zawodniczą. – Zacząłem przygodę z kolarstwem w Gwardii Katowice. Potem był Weltur Sosnowiec i kadra juniorów. Wcześniej jako orlik byłem też na stażu w Hiszpanii.Pod koniec lat 90-tych minionego wieku przytrafiła mi się jednak kontuzja. To nie były też dobry czas dla kolarstwa, bo akurat szalała afera dopingowa.Zabrakło mi zdrowia i motywacji, żeby zostać zawodowym kolarzem. Dlatego pewnie zostałem kurierem – żartował pochodzący z Katowic kolarz.

Do swojej życiowej pasji wrócił przez wrotkarstwo (zdążył zostać w nim mistrzem Polski) i dzięki diagnozie doktora Krzysztofa Ficka z katowickiej AWF.

– To on postawił mnie na nogi i to tak sprawnie, że już po trzech latach od wznowienia treningów zostałem szosowym MP amatorów w Psarach – dodał tegoroczny złoty medalista górskich MP w kategorii masters, rozegranych z kolei w Goleszowie.

Zapytaliśmy go również o tak ważną w ostatnich latach kwestię łączenia występów na szosie z MTB. – Dla mnie szosa jest priorytetem i pewnie nim pozostanie. Nie unikam jednak też ścigania się na „góralach”, bo dla mnie MTB to taki doskonały trening uzupełniający. Inna sprawa, że jazda w grupie i wsparcie kolegów bardziej chyba potrzebne jest w peletonie – zauważył Bartoszek.
Ciekawie wypowiedział się on również na temat przygotowań amatorów do wyścigów.

– Prawda jest taka, że trzeba trenować jak zawodowiec, żeby być mistrzem wśród amatorów. Miesięcznie muszę przygotowaniom poświęcić minimum 80 godzin. Do tego dochodzą jeszcze liczne wyjazdy na imprezy i starty w nich. Moje szczęście polega więc na tym, że w pracy mogę liczyć na kolegów, którzy zgadzają się mnie od czasu do czasu zastąpić. Bez ich życzliwości musiałbym rower schować do piwnicy – żartował Bartoszek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski