18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Babcie, dziadkowie i ich szaleńcza miłość... do wnuków

Danuta Pawlicka
Dlaczego zrobią dla wnuków wszystko?
Dlaczego zrobią dla wnuków wszystko?
Ich opiekuńczość bywa też zaborcza, może nawet uciążliwa, ale dziadkowie zawsze kierują się bezgraniczną miłością. Niekiedy, dopiero w późnym wieku, odrabiają lekcje wychowawcze, które zaniedbali wobec własnych dzieci.

Babcia matkująca

Babcia Ania i jej mąż Janek stanowią szczególny typ dziadków. Mają wysokie emerytury i każdego roku, jak to robią Anglicy i Niemcy, mogą spędzać zimy w Hiszpanii. Stać ich na to. Oni jednak cały czas inwestują w jedynego wnuka, jakim obdarzył ich syn. Stawiają go na nogi, ilekroć sypnie mu się interes bądź znudzi praca, albo pokłóci się z szefem i po trzech dniach rzuci robotę.

Wnuk Marcin jest trzydziestolatkiem, a więc młodym człowiekiem, który ciągle szuka swojego miejsca na ziemi. Próbował sił w Irlandii przy renowacji tamtejszych kościołów, zakładał firmę w Szwecji, jeździł TIR-ami po Europie. Zawsze był to słomiany zapał, który szybko gasł i nic nie zostawało z euforii, jaką objawiał na starcie. W małżeństwie wytrzymał tylko trzy lata. Prawdę mówiąc, gubi go "urok osobisty" - wdzięk chłopca, poczucie humoru i uwodzicielska uroda. Uganiają się za nim dziewczyny, ulegli mu również dziadkowie: - Widzę wszystkie jego wady, ale to mój wnuk - ten argument bez końca powtarza babcia Ania, która z własnej woli, chociaż nie ma takiej potrzeby, finansuje rozwiedzionemu Marcinowi prywatne studia.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:
Dziadkowie są od rozpieszczania! - pisze Anna Kot

Już kilkakrotnie, w tajemnicy, płaciła także jego długi, spłacała alimenty i wręczała mu pieniądze na opłacenie najróżniejszych rachunków, np. za kolejną naprawę samochodu.

- Nie potrafię niczego mu odmówić, ale nie robię tego pod przymusem. On jest taki biedny, bo nie może sobie ułożyć życia! - wzdycha, mając na myśli jego nową partnerkę zajmującą się zakładaniem tipsów.

Babcia Ania śledzi każdy wybryk wnuka, a gdy zakaszle, natychmiast wyjmuje pieniądze i wysyła go do lekarza (prywatnie, bo nie będzie czekał w kolejce). Chce wiedzieć, czy dojechał bezpiecznie do celu, czy nie jest chory, czy ma pieniądze na jedzenie, na ciepłe gacie. Martwi się też jego egzaminami.

- Przykazałam mu, że nie będziemy płacić, jeżeli nie zacznie się uczyć, obiecał poprawę, ale wczoraj zdawał dwa egzaminy i nie zadzwonił. To mnie niepokoi, bo pewnie oblał - mówi z prawdziwą, nieudawaną troską w głosie.

Babcia demokratka

- Najstarsza córka zrobiła nam prawdziwą niespodziankę, bo nikt się nie spodziewał, że urodzi bliźnięta. Urodziła chłopców, którzy dla naszej rodziny byli prawdziwym wydarzeniem, ponieważ mamy trzy córki - opowiada babcia Mirka.

Michałek i Piotruś cały czas wymagali nieustannej uwagi, a babcia stawała na głowie, żeby się nimi "po równo" zajmować, zgadywać ich potrzeby, rozbawiać. Kiedy po ośmiu miesiącach druga córka urodziła kolejnego wnuka, Huberta, babcia zaczęła żartować, że teraz musi się "roztroić", aby każdy maluch miał taką samą dawkę jej miłości. Przy chłopcach dziadek Jacek nareszcie poczuł wiatr w żagle. Córki zawsze gromadziły się wokół mamy, więc gdy one trajkotały, nie włączał się do ich paplania. Teraz jest wreszcie inaczej.

- Trzech naszych wnuków chodzi już do szkoły, a mąż całym sercem zajął się nimi, aby wyrośli na sportowców - dodaje babcia Mirka, którą obecnie na krok nie odstępuje Amelka, najmłodsza z czworga wnucząt. Amelka jeszcze nie ma trzech lat i co dnia zadziwia babcię tańcami i mądrymi zdaniami, śpiewem. Wczoraj, gdy usłyszała, że babcia kichnęła, przyniosła jej jogurt: - Masz babciu, jedz, to wyzdrowiejesz - powiedziała z powagą pani doktor.

Podczas ferii na kilka dni dom zapełni się głosami Michała, Piotrusia, Huberta i podśpiewującej Amelki, która odkąd zaczęła chodzić, wciąż objawia nowe talenty: - Dopiero gdy mam całą czwórkę, słyszę ich głosy i śmiech, czuję się naprawdę szczęśliwa. Nie wiem wtedy, co to jest zmęczenie - twierdzi babcia Mirka.

Babcia kwoka

Babcia Martyna słucha radia i notuje tytuły książek, które recenzują radiowi dziennikarze. Teraz wie, czego szukać w księgarni. Chce imponować wnukom we wszystkich dziedzinach.

- Muszę być na bieżąco. Z radia dowiaduję się więcej o ludziach niż z telewizji. Słyszała pani w radiu o babci, która pyta wnuków, czy jest podobna do bombki na choinkę? Nie. Dlaczego więc odwiedzacie mnie raz w roku na Boże Narodzenie? Dobre, prawda? Nie muszę tego mówić moim wnukom, bo często są u mnie, nie wszyscy, to prawda, ale... - babcia Martyna zawiesza głos, a potem opowiada o rodzinie, która rozjechała się daleko od niej.

Wnuki Paweł i Piotr są w Londynie. Tam chodzą już trzeci rok do szkoły. Tam pracują ich rodzice. Marysia, Mateusz i Antosia mieszkają w Gdyni. Troje wnuków od najmłodszego syna Teodora - Julią, Jankiem oraz trzymiesięczną Zosią cieszą się rodzice synowej ze Stargardu Szczecińskiego.

- Pięcioro jest ze mną. Oni mnie trzymają przy życiu. Dla nich chodzę na Uniwersytet Trzeciego Wieku (babcia musi się dokształcać!). Z młodszymi jeżdżę na sobotnie poranki do kina, a potem pilnuję się, żeby się nie zdrzemnąć i nie zrobić im wstydu... Mam trzynaścioro wnucząt. Trzynastka też jest szczęśliwa, zawsze chciałam mieć dużą rodzinę, dużo wnuków. Szkoda, że mąż nie może się cieszyć razem ze mną. Zmarł 10 lat temu - mówi.

Zdjęcia wnuków są wszędzie. Oprawione w ramki wiszą na ścianach i stoją na bufecie. Buzie małych szkrabów patrzą z ram dużego kryształowego lustra, gdzie zostały tam kiedyś wsunięte, a może nawet przyklejone. Obrazki i laurki narysowane dziecięcymi rękami zdobią kuchnię i przedpokój. Ale to nie jedyny dowód więzi z babcią. Franio nauczył babcię, jak uruchamiać komputer i pokazał, jak się wysyła e-maile. Teraz ma łączność ze wszystkimi. Wnucz-ka Karolina namówiła babcię na malowanie oczu i farbowanie włosów.

- Ile ona za mną nachodziła, namawiała mnie, aż wreszcie, żeby zrobić jej przyjemność, ugięłam się. Chciała mieć młodszą i zadbaną babcię, to źle? - pyta babcia, dodając, że jest klasycznym typem kwoki dostosowującej się do potrzeb kurczaków-wnucząt.

Babcia zazdrośnica

- Matka zawsze ciągnie dzieci do swoich rodziców i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej - twierdzi babcia Wandzia.

Ma żal do synowej, że wnuki mają serdeczny kontakt z tamtymi dziadkami, a nie z nią. Naprawdę się stara. Przygotowała dla wnuków pół piwnicy przecieru pomidorowego bez konserwantów. Kupuje świeże jajka na rynku i wyszukuje najdroższą szynkę w Piotrze i Pawle, bo wnuki muszą mieć zdrowe jedzenie. Nie znosi, gdy widzi u synowej gotowe zupki dla dzieci.

- Nie chcę się wtrącać, ale już sugerowałam synowej, że mogę gotować codziennie świeże obiady. Przecież to takie ważne dla zdrowia dzieci! - uważa babcia Wandzia, gotowa do poświęceń dla dobra wnuków.

Ona swoim dzieciom przecierała marchewki i wyciskała sok, gotowała rosołki z gołąbków, kroiła w kosteczki cudowną kaszkę krakowską, robiła lane kluseczki półmetrowej długości. Te wszystkie umiejętności może teraz wykorzystać, tymczasem synowa ciągle tłumaczy:

- Mamo, daj spokój, nie zapominaj, że jesteś po wylewie.

- I ma rację - pociesza ją serdeczna przyjaciółka. - Mieć na głowie dwoje przedszkolaków, pichcić im codziennie, pilnować, żeby sobie guza nie nabiły. Czy ty wiesz, jakie to jest męczące w naszym wieku?

Tak mówi babcia Kazia, która sama zajmowała się wnukiem do trzech lat, przewijała go, kąpała, karmiła! A dzisiaj, gdy jest już w klasie maturalnej, świata za nim nie widzi! Kiedy był mały, na nic nie miała czasu, bo liczył się tylko Piotruś, jej Piotruś. Tak jest nadal, ale nie przyznaje się do tego. Chce uchodzić, bo teraz to modne, za twardą, stawiającą własne sprawy na pierwszym miejscu. Nadal jednak wpatruje się w niego jak w obrazek. Czasami tylko usprawiedliwia samą siebie, że musi taka być, bo Piotruś wychowuje się bez ojca.

- Wanda to co innego. Ona nie ma powodów do narzekań. Wnuki mieszkają z nią na co dzień, a tamci dziadkowie są od święta. Dla dzieci to jakaś odmiana, atrakcja. Wanda cierpi, bo jej się wydaje, że jest mniej przez nie kochana. To nieprawda, ale ona jest po prostu... zazdrosna - wykłada swoje credo babcia Kazia.

Dziadek neofita

Norbert nie poznaje ojca. Z dzieciństwa pamięta go jako surowego i dość oschłego. Nigdy nie brał go na kolana, nie pytał o stopnie. Takim go zapamiętał - policjanta, który nawet w do-mu zachowywał się jakby był na służbie.

- Co mu się stało, że teraz oszalał na punkcie wnuczki? Tak człowiek może się zmienić? - zastanawia się głośno, opowiadając o "wybrykach" ojca, który w roli dziadka okazał się kimś zupełnie innym.

Już sam fakt, że rodzice Nor-berta podjęli się opieki nad Zuzią, gdy ledwie skończyła trzy miesiące, był wielkim zaskoczeniem dla całej rodziny. Dziadkowie są małżeństwem bardzo wyemancypowanym. Dwa razy w roku wyjeżdżali z domu, żeby odpocząć od miasta. Całe lato spędzali w swoim pięknym letnim domu, a tu nagle takie obowiązki! Deszcz czy upał, trzeba się zbierać i jechać do wnuczki, która jest uczulona na mleko i nie chce pić tego, co może i powinna.

- Mówiłem, że jak wytrzymają miesiąc, to będzie cud. A oni wytrwali trzy lata i ani razu nie narzekali i nie nawalili - opowiada syn.

Jego zdumienie rosło z każdym dniem, bo im dłużej dziadkowie przebywali z Zuzią, tym bardziej stawali się jej galernikami. Pierwsze słowo wnuczki "dada", które rodzina przetłumaczyła jako "dziadzia" sprawiło, że dziadek Karol stracił resztki rozsądku. Nie bacząc na dwa by-passy, z którymi opuścił niedawno szpital, czołgał się na czworakach po mieszkaniu i udawał konia. Dla kogo te wygłupy? Dla Zuzi, która na oklep jeździła na dziadku! Tej zimy dziadek Karol przeszedł sam siebie. Pod osłoną nocy wykradł wiadro piasku z osiedlowej piaskownicy, przyniósł do domu i wypiekł go w piekarniku. Na ten pomysł wpadła babcia, która pół życia przepracowała jako pielęgniarka i wiedziała, że w ten sposób zginą wszystkie świństwa. Następnego dnia dywan został przykryty prześcieradłem, na które wysypano upieczony piach.

- Dziadek, ale ty masz pomysły! - pochwaliła górę piachu mała księżniczka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski