18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błękitna laguna u profesora Gapika

Łukasz Cieśla
Prokuratura oskarżyła prof. Lechosława Gapika o molestowanie sześciu dorosłych kobiet. 37-letnia obecnie Danuta twierdzi, że padła ofiarą terapeuty, kiedy była dzieckiem
Prokuratura oskarżyła prof. Lechosława Gapika o molestowanie sześciu dorosłych kobiet. 37-letnia obecnie Danuta twierdzi, że padła ofiarą terapeuty, kiedy była dzieckiem Fot. Paweł Miecznik
Prokuratura oskarżyła prof. Lechosława Gapika o molestowanie sześciu dorosłych kobiet. W akcie oskarżenia nie pojawił się jeden istotny wątek - wątek pedofilii. A takie przestępstwo zarzuca mu jego była pacjentka, 37-letnia obecnie Danuta. Twierdzi, że padła ofiarą terapeuty, kiedy była dzieckiem. Ale nie tylko jego. Przez lata gwałcić miał ją jej ojczym, współpracownik Gapika i jego dobry znajomy. Ani Gapik, ani ojczym nie usłyszeli za to żadnych zarzutów. Bo sprawa Danuty przedawniła się, zanim prokuratura ją poznała.

Na ślad historii Danuty Bobkowskiej natrafiliśmy, kiedy zainteresowaliśmy się szczegółami sprawy prof. Gapika. Ustaliliśmy jej poznański adres, ale była nieuchwytna. Okazało się, że wyjechała do Wielkiej Brytanii. Tam na nowo układa sobie życie. Zgodziła się na spotkanie. Udostępniła także swoje wspomnienia zapisane w pamiętniku. Zaczęła go pisać, bo chce rozliczyć się z przeszłością.

Ze wstępu do pamiętnika Danuty: Złość to pierwsze słowo, które ciśnie mi się na usta. Czuję strach, gdy mam do tego wracać, choć naprawdę to moja trauma wraca do mnie sama. Wspomnienia są dla mnie tak żywe, jakby to było wczoraj. Żyłam z moją tajemnicą przez 30 lat i wiem, że muszę coś z tym zrobić, żeby normalnie żyć. Nie chcę być już ofiarą, nie chcę też być małą dziewczynką, wystraszoną i zagubioną. Chcę być szczęśliwą żoną, dobrą matką i kobietą, która lubi siebie, swoje ciało, swoją kobiecość.

Wujek i profesor

Ojciec Danusi umarł nagle, na jej oczach. W lutym 1981 roku. Dochodziła trzynasta, gdy w bloku na poznańskich Ratajach dostał zawału. Zostawił żonę Elżbietę i dwie córki: 12-letnią Irenę i 5-letnią Danusię. Ta śmierć była ciosem dla kilkuletniej dziewczynki. Zaczęła moczyć się w nocy. Długo spała ze zdjęciem ojca pod poduszką. Przy jego grobie kopała dołki w ziemi. Koniecznie chciała mu "coś" powiedzieć. Do dziś, kiedy go wspomina, nazywa go tatusiem.

W jej domu szybko pojawił się nowy znajomy mamy - Eugeniusz Ś. Pomagał wdowie, przynosił książki dla dzieci, kartki na mięso. Zapewniał, że choć formalnie jest żonaty, małżeństwo to fikcja. Dziewczynki zaczęły do niego mówić "wujku". Z czasem został konkubentem wdowy. Potem, po swoim rozwodzie, jej mężem. Po związaniu się z wdową, przez nikogo nie niepokojony, latami miał gwałcić małą Danusię.

Eugeniusz Ś. nie pojawił się znikąd. Znał zmarłego ojca dziewczynki. Kiedyś razem pracowali w jednej z poznańskich szkół. Ś. był nauczycielem, nieżyjący ojciec Danusi pracownikiem technicznym.

Eugeniusz Ś. znał też profesora Gapika. Jego była żona powiedziała nam, że zajmował się fotografią i wykonywał zdjęcia do eksperymentów Gapika - hipnozy stosowanej na studentkach. Ś., podobnie jak Gapik, był zatrudniony przez Akademię Medyczną w Poznaniu. Zajmował się pomocami dydaktycznymi.

Kiedy Danusia zaczęła się moczyć, to właśnie "wujek" Eugeniusz miał zaproponować, że jego znajomy z uczelni ją wyleczy. Sześcioletnia dziewczynka zaczęła chodzić do profesora. Przyjmował i mieszkał niedaleko, w sąsiednim bloku na Ratajach. Obie rodziny, jak wspomina kobieta, nawiązały bliższe relacje, spotykały się na kolacjach. Jej matka, mająca własny zakład
krawiecki, szyła ubrania dla rodziny Gapików. Profesor nigdy nie wziął złotówki za leczenie małej Danusi.

Będę jak tatuś

Z pamiętnika Danuty o prof. Gapiku: Ten człowiek miał coś takiego w sobie, że chciałam się do niego przytulać. Tak bardzo brakowało mi tatusia, że chętnie do niego lgnęłam, szybko mu zaufałam i przez pierwszy rok, dwa razy w tygodniu chętnie do niego chodziłam. Zanim wprowadził mnie w stan hipnozy, często rozmawialiśmy, siadałam mu na kolanach. On mnie kurczowo przytulał, głaskał po plecach, po głowie. Czułam się trochę skrępowana, ale on mówił mi, że zastąpi mi tatę i zawsze się będę mogła do niego przytulić, ze wszystkiego się zwierzyć, a on obiecuje, że to pozostanie tajemnicą. Dopiero dzisiaj wiem, że przekroczył dopuszczalne granice.

Kluczowa wizyta miała odbyć się po dwóch latach od rozpoczęcia terapii. Danuta wspomina, że to po tym spotkaniu profesor zaczął jej wkładać palce do majtek i buzi. Podobnie, jak swoim dorosłym pacjentkom, co w ich przypadku w marcu 2010 roku sfilmowała i ujawniła Uwaga TVN.

- Kiedy miałam osiem lat, po jednej z wizyt profesor poprosił mnie do drugiego pokoju. Jego żona przyniosła deser z bitą śmietaną i wyszła. Wtedy włączył film "Błękitna laguna". Cały czas siedział obok, trzymał mnie za kolano, dziwnie się patrzył, czynił sprośne komentarze, na przykład, że dziewczynka z filmu ma ładne cycuszki. Mówił, że ja też jestem już dużą dziewczynką. Byłam strasznie zawstydzona. Chciałam uciec - opowiada Danuta podczas spotkania z nami.

Powiedziałam profesorowi Gapikowi, że "wujek" dotyka mnie w taki sposób, jakbym tego nie chciała. Miałam kilka lat. Usłyszałam od niego, że to nic złego, bo dorośli tak czasami okazują uczucia.

Film "Błękitna laguna" powstał w 1980 roku. W Polsce był hitem oglądanym zwłaszcza przez młodzież. Opowiadał o spokrewnionych ze sobą nastolatkach, którzy trafili na bezludną wyspę. W rajskiej scenerii byli zdani tylko na siebie.
Odkrywali swoją seksualność, z czasem zaczęli całować się, pieścić, uprawiać seks, w końcu urodziło się ich wspólne dziecko. Niektóre sceny nie są dosłowne, ale część ma jednoznaczne erotyczne zabarwienie. Danuta dziś jest przekonana, że tamten seans miał ją rozbudzić, przygotować do kolejnych wizyt. Na nich profesor miał stosować swoje "autorskie metody".

- Na kolejnych wizytach już po filmie wkładał mi palce do pochwy mówiąc, że to powstrzyma moje siusianie. Wkładał je też do mojej buzi. Mówił także bym przy nim sama pobudzała swoje miejsca intymne, więc to robiłam. Byłam wprowadzana w hipnozę. Na kolejne wizyty miałam przychodzić w sukienkach, nie w spodniach, bo przekonywał, że w nich będzie mnie bolał brzuszek. Mówił też, że jeśli będę chodzić w mniej obcisłej odzieży, szybciej mnie wyleczy - relacjonuje Danuta.

Chciała przerwać terapię. Jak mówi, mamie powiedziała, że po prostu już nie chce chodzić do profesora. Gapik miał wtedy powiedzieć, że problem z moczeniem szybko powróci. Mama uznała, że córka ma chodzić dalej. Skończyła, gdy miała 11 lat. Bo kłopot z moczeniem się zniknął.

Nic nie mów mamie, bo też umrze

Danuta zaznacza, że Gapik nie był jej pierwszym oprawcą. Że jej pierwszym "partnerem" był ojczym Eugeniusz Ś. Wspomina, że kiedy pierwszy raz przyszedł nocą do jej pokoju, skończyło się "tylko" na obmacywaniu. Udawała, że śpi. Potem "zabawy" miały stać się coraz częstsze. Pierwszy stosunek mieli odbyć, gdy była ośmioletnią dziewczynką. "Wujek", według słów Danuty, gwałcił ją regularnie przez kilka następnych lat. Śpiąca w tym samym pokoju starsza siostra podobno niczego nie widziała. Tak jak śpiąca za ścianą matka.

Kobieta, choć określa siebie jako potulne dziecko, mówi, że próbowała uzyskać pomoc. Na jednej z wizyt u prof. Gapika, jeszcze przed "Błękitną laguną", miała mu powiedzieć, że "wujek" dotyka ją w miejsca, w które ona by nie chciała. Twierdzi, że usłyszała od Gapika, że to nic złego, bo dorośli czasami okazują tak swoją miłość. Po latach powie, że jej zdaniem, profesor i ojczym wiedzieli o swoich dewiacjach.

Z pamiętnika Danuty o ojczymie: - Robił to przy każdej okazji, kiedy tylko sprzyjały mu okoliczności. Zazwyczaj był dla mnie miły, mówił, że jestem wyjątkowa, że jestem kimś i że jestem śliczna. "Pobawmy się w konika" - i sadzał mnie na kolanach. Bujał tyłem do siebie. Kazał zamykać oczy, wkładał mi rękę w majtki, palec do środka. Później lekko zsuwał mnie do przodu, wyciągał swojego penisa ze spodni i onanizował się. Zanim odbył ze mną pełny stosunek, pamiętam, że wkładał mi do środka różne przedmioty, np. szczoteczkę do zębów. Gdy tylko miał okazję, obmacywał mnie, kładł mnie na łóżko, na brzuch albo na boku i wchodził we mnie. Zawsze kazał mi zamykać oczy. Później trzymał mnie mocno, całował i mówił: " dobrze ci było, prawda?".

Danuta podczas spotkania z nami: - Mówił, bym nie skarżyła się mamie. Powtarzał, że jak ona się dowie, zmartwi się i umrze jak tatuś. Dla mnie to był straszny szantaż. Mówił też, że jeśli będę to z nim robić, będzie mnie kochał. Ja bardzo potrzebowałam miłości. Kiedy byliśmy przy innych, ciągle poniżał mnie i upokarzał. Kiedy byliśmy sami, przyciągał, adorował.

Dziś ma olbrzymi żal do matki. Choć podkreśla, że bardzo ją kocha, zarzuca, że niczego nie zauważyła. Że dla matki liczyła się tylko praca we własnym zakładzie krawieckim i zarabianie pieniędzy.

- W domu leżały pisma pornograficzne. Ojczym w dzień oglądał też porno na wideo. W każdą niedzielę rano wołał mnie do sypialni, kładłam się między nim a mamą, a on mnie obmacywał. Mama nie reagowała. Bardzo trudno mi uwierzyć, że niczego nie widziała. Może tak bardzo zależało jej, by nie stracić kolejnego partnera? Może mnie poświęciła? - zastanawia się kobieta.

Do siostry takiego żalu nie ma. W dzieciństwie nie miały dobrych kontaktów. Teraz nawet do siebie nie dzwonią. Od lat się nie słyszały. Danuta mówi znajomym, że jest jedynaczką. Jej matka także nie odzywa się do Ireny.

Klęska

Matka ma na imię Elżbieta. 64-letnia kobieta nadal mieszka w Poznaniu. Nosi nazwisko po byłym mężu. Także była pacjentką prof. Gapika, bo po śmierci pierwszego męża cierpiała na bezsenność. Profesor wyleczył ją w czasie hipnozy. Mówi, że nic złego nie działo się podczas tych kilku wizyt.

Na zarzuty córki, że nie widziała, co robi ojczym, odpowiada, że poniosła klęskę wychowawczą. Wyrzuca sobie, że nie zauważyła. Tłumaczy się tym, że po śmierci pierwszego męża musiała więcej pracować, by utrzymać rodzinę. Rzadko bywała w domu.

- Za dnia pracowałam, a w nocy nie zauważyłam, żeby szedł do pokoju córki. Sądziłam, że idzie do toalety, jak to starszy pan. Między nami jest 17 lat różnicy. Gazetki pornograficzne w domu? Owszem, były. Miał takie zeszyciki, one były całkiem popularne także w innych domach. Ja jednak chowałam je przed dziećmi - zapewnia kobieta.

Elżbieta przekonuje, że wcale nie tak łatwo zauważyć, że najbliższa osoba to pedofil. Wyjawia, że jako dziecko sama padła ofiarą zwyrodnialca.

- Wykorzystywał mnie wujek. Co czułam? Lubiłam cukierki, które mi dawał. Na wsi była wtedy straszna bieda - wspomina Elżbieta. - Tamte wydarzenia wyparłam z pamięci na prawie 50 lat. Gdy jako dorosła o tym opowiedziałam, także moja siostra i kuzynka przyznały się, że i je wiele razy zgwałcił. Jako dzieci nikomu o tym nie mówiłyśmy. A wujek? Nie żyje, ale wtedy potrafił się z tym kryć przed otoczeniem. Tacy ludzie są przebiegli, sprawiają dobre wrażenie.

Ucieczka

Pod koniec szkoły podstawowej Danusia pierwszy raz zniknęła z domu. Jak mówi jej mama, to była ucieczka w stylu: "mamo, zauważ mnie i moje problemy".

Ale Elżbieta nie zauważyła. Dziś rozumie, że dziecko ucieka, kiedy w domu dzieje się coś złego. Wtedy dziewczyna szybko się odnalazła. Ale co pewien czas znikała, także ze szkoły. Pojawił się alkohol, od którego z czasem się uzależniła.

Z pamiętnika Danuty: Pierwszy raz się upiłam, gdy byłam w 8 klasie. Niezbyt mi smakowało, ale szum, który miałam w głowie skutecznie zakłócał natrętne myśli związane z tym, co działo się w domu. W końcu znalazłam lekarstwo na to, aby po prostu NIE CZUĆ!

Kiedy skończyła 18 lat, zniknęła z domu na znacznie dłużej. Wróciła do niego na stałe dopiero po siedmiu latach. Matka wspomina dziś, że początkowo chodziła z jej zdjęciem i pytała nieznajomych, czy widzieli córkę. W tych poszukiwaniach wspierał ją ojczym.

Danusia szybko się odezwała. Z Jeleniej Góry, do której zawiózł ją pierwszy wyjeżdżający z dworca pociąg. Chciała uciec. Przed siebie i jak najdalej. Poznała znacznie starszego mężczyznę. Mówił, że się nią zaopiekuje. Zakochała się, zaszła w ciążę, urodziła syna. Ale zamiast wyjścia na prostą, było bicie i poniżanie. Trafiła do agencji towarzyskiej. Do dziś niechętnie opowiada o tamtym okresie swojego życia.

- Nie trafiłam do agencji z własnej woli. Miałam przystawiany pistolet do głowy. O szczegółach nie chcę mówić, bo to bardzo bolesne - podkreśla Danuta.

Między 18. a 25. rokiem życia miała kontakt z matką, ale do domu na stałe nie wracała. Nawet wtedy, gdy matka stała się rodziną zastępczą dla jej syna. Danusia była "gdzieś w Polsce". Matka przyznaje, że choć córka wprost tego jej nie powiedziała, przeczuwała, czym się zajęła.

Zabiłabym

Kiedy Danusi nie było w Poznaniu, jej matka rozstała się z mężem. Elżbieta mówi, że powodem były nieporozumienia m.in. na tle finansowym. Oskarżenia o pedofilię nie wchodziły w grę, bo jeszcze o niczym nie wiedziała.

Elżbieta: - Kiedy Danusia miała 25 lat, dostałam od niej list. Prosiła, abym wyciągnęła ją z agencji. Była w Ełku, przy wschodniej granicy. Przy pomocy policji udało się ją przewieźć do domu. Była w strasznym stanie. Kiedy weszła do mieszkania i zobaczyła, że ojczyma nie ma, nie mogła w to uwierzyć. Dosłownie zaniemówiła i na kilka dni straciła głos.

To wtedy opowiedziała matce, co się działo w dzieciństwie. Elżbieta, gdy wspomina tamtą rozmowę, bierze głęboki oddech, wstaje od stołu i zaczyna spacerować.

Elżbieta: - Zaczęła na kartkach pisać o tym, co jej robił ojczym. Proszę mi wierzyć, gdyby wtedy był pod moją ręką, pewnie zabiłabym go. Bo ten zboczeniec zniszczył mi dziecko. Przytuliłam Danusię, bo to jedyny gest, jaki mogłam zrobić w tamtej chwili. Opowiedziałam, że też byłam wykorzystana. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy.

Wątek Gapika nie pojawiał się na kartkach. Wypłynął później. Podczas terapii. Danuta mówi, że z czasem zaczęła "odkopywać" wspomnienia na temat tego, co działo się w gabinecie i podczas hipnozy.

Zaczęła się leczyć. Z uzależnień i z depresji. Zaczęła walczyć o odzyskanie syna. W Poznaniu trafiła na terapię dla osób wykorzystywanych seksualnie. Tę grupę wsparcia prowadziła pani Maria.

Pani Maria: - Na spotkaniu opowiedziała, że jej oprawcami byli prof. Gapik i ojczym. Mówiła o tym na długo przed tym, zanim telewizja po raz pierwszy ujawniła zarzuty dorosłych pacjentek pod jego adresem. Właściwie to od niej, jako pierwszej osoby usłyszałam oskarżenia wobec tego człowieka. Czy uwierzyłam w jej słowa? Uważnie słucham każdej relacji i wiem, że jeśli ktoś nie przeżył "złego dotyku", nie jest w stanie wiarygodnie o tym opowiedzieć.

Danuta ujawniła zarzuty wobec Gapika i ojczyma po około 30 latach. Czy tak długi okres milczenia nie podważa jej wiarygodności?

- Dziecko, kiedy pada ofiarą pedofilii, często jeszcze bawi się lalkami. Tak długo jak matka, szkoła, nie poinformuje go o sferach intymnych, nie wie, że ktoś naruszając te sfery poprzez "zły dotyk", robi coś złego. Dziecko tego nie rozumie. Może się z tym źle czuć, ale nie potrafi tego nazwać. Poza tym ofiary milczą wiele lat, bo weszły w schemat ukrywania. Na przykład uznają, że aby normalnie żyć, to trzeba zapomnieć, zakopać złe wspomnienia. No i często nie mają do kogo pójść ze swoim problemem, boją się, że nikt nie uwierzy - wyjaśnia pani Maria.

Ojczym: miałem młodsze

Danuta wraz z matką próbowały skonfrontować ojczyma z zarzutami pedofilii. Za pierwszym razem zaprzeczył i wyszedł z mieszkania. Kolejne spotkanie odbyło się w kawiarni w centrum handlowym. Jak mówi Elżbieta, na oczach przechodniów wykrzyczała mu, że jest zboczeńcem.

- Zażądał wtedy konfrontacji z Danusią. Spotkaliśmy się za kilkanaście minut pod naszym blokiem, gdzie córka sama mu to wykrzyczała. On uciekł - relacjonuje Elżbieta.

Dotarliśmy do Eugeniusza Ś. Mieszka na jednym z poznańskich osiedli. Akurat wysiadał z samochodu. Mimo że ma ponad 80 lat, jest w całkiem dobrej formie. Na początku z ironią stwierdził, że udzieli wywiadu, ale za pieniądze. Potem zaprzeczył zarzutom. Twierdził, że nie zna prof. Gapika. Przekonywał, że jest już stary, po wylewie i nikogo nie molestuje. Kiedy zwróciliśmy uwagę, że sprawa dotyczy przeszłości, odpowiedział, że Danusia niech sobie mówi, co chce.

- Ja miałem same 17 lat młodsze. Potrzebne było molestowanie? Za co ja mam przepraszać? Niech pan spieprza, bo może być źle. Pan chce, żebym kolejnego zawału dostał? - rzucił Eugeniusz Ś. i z każdą sekundą stawał się coraz bardziej nerwowy.

Rozmowę z nim przerwała jego jedyna wnuczka, Natalia. Kazała mu iść do domu. Ś. odgrażał się jeszcze z klatki schodowej.
Gdy wnuczka odprowadziła go do mieszkania, wróciła przed blok, by porozmawiać "na spokojnie". Podkreśliła, że zarzuty pod adresem dziadka są absurdalne. Mówiła, że także była pacjentką Gapika. Zapewnia, że jej pomógł i nic złego się nie działo.
Danusię zna bardzo dobrze. Jest od niej niewiele młodsza. W dzieciństwie się przyjaźniły.

- Jej zarzutami jestem zaskoczona i nie wierzę w nie. Ona była fajna, ale jest typem kłamczuszka. Gdyby dziadek był pedofilem, to więcej osób mówiłoby o jego skłonnościach. A tak twierdzi tylko Danusia. Jeździłam z dziadkiem na wakacje i nigdy nie zrobił mi krzywdy. Teraz bardzo przeżywa te oskarżenia. Jak ma się przed tym bronić? Jak ma udowodnić, że jest niewinny? - pyta Natalia.

Danuta uważa, że Natalia broni swojego dziadka, bo nie chce spojrzeć prawdzie w oczy.

Krzywda się przedawnia...

Prof. Gapik nie chciał rozmawiać o Danucie. Stwierdził, że jego proces w sądzie jest prowadzony z wyłączeniem jawności i nie może nic powiedzieć. Wiemy jednak, że stoi na stanowisku, że kobieta zmyśla. Aby dowieść braku jej wiarygodności, wskazuje, że była prostytutką.

Nie zna piekło straszliwszej furii nad wściekłość zranionej kobiety - taki cytat na swojej stronie internetowej zamieścił prof. Gapik. Z nami nie chciał rozmawiać o Danucie.

Czy ten fragment życiorysu przekreśla jej wiarygodność? Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że bardzo często ofiary przemocy seksualnej trafiają do agencji towarzyskich, popadają w alkoholizm, narkomanię i inne uzależnienia.

- Popadają ze skrajności w skrajność. Taki jest skutek ich długotrwałego wykorzystywania. Potem, gdy po latach próbują dochodzić sprawiedliwości, oskarżeni oraz ich adwokaci robią z tych kobiet wariatki, panie lekkich obyczajów. Ofiara ma znikome szanse na wygranie. Nawet jeśli sprawa trafia do sądu, tam jest przeczołgana przez obrońcę i oskarżonego. Często ma słabe dowody, bo przecież będąc dzieckiem nie robiła sobie obdukcji, nie nagrywała - mówi Jakub Śpiewak, prezes fundacji Kid Protect zajmującej się ochroną dzieci przed przemocą seksualną.

Dodaje, że wiele ofiar dopiero po bardzo długim czasie mówi o krzywdzie. W Polsce tego typu sprawy przedawniają się po 15 latach. Danuta o swoim dramacie opowiedziała za późno. Spóźniła się kilka lat. Prokuratura, która otrzymała jej zgłoszenie, wysłuchała ją i kilku świadków, ale umorzyła sprawę. Właśnie z powodu przedawnienia.

- Przedawnienie było jedynym powodem umorzenia tej sprawy - zaznacza Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Mimo że prokuratura umorzyła sprawę Danuty, to wezwała ją jako świadka do sprawy Gapika. Bo jej zeznania korelują z wypowiedziami dorosłych pacjentek terapeuty.

- Prokurator nie znalazł podstaw, by odmówić wiarygodności jej zeznaniom - mówi Magdalena Mazur-Prus.

Danuta złożyła zeznanie przed sądem w poniedziałek, w zeszłym tygodniu. Niewykluczone, że jej historia spowoduje, że w Polsce zmienią się przepisy odnośnie przedawnienia.

- Zgłaszamy postulaty, aby wydłużyć okres przedawnienia pedofilii do 25 lat. To byłoby dobre rozwiązanie, bo wiele ofiar mówi o swojej krzywdzie dopiero gdy dorośnie. Skończy edukację, usamodzielni się. Niedługo będziemy wysyłać do posłów informacje odnośnie przedawnienia się w Polsce spraw o molestowanie - mówi Jakub Śpiewak, który współpracuje także z Rzecznikiem Praw Dziecka.

Przebaczenie?

Danuta mieszka za granicą. Ma męża, któremu o wszystkim powiedziała i który ją wspiera oraz nastoletniego syna. Prowadzi salon kosmetyczny. Mówi, że po latach cierpień w końcu zaczyna czuć się kobietą, matką i żoną. Ale w pełni szczęśliwa nie jest. I nigdy nie będzie.

- Wszystkiego muszę się uczyć od początku. Bycia matką, akceptacji i szacunku dla samej siebie, odróżnienia miłości od seksu. Bo skąd miałam wiedzieć, czym jest miłość, jak kochać, skoro ojczym mówił, że będzie mnie kochał, jeśli pójdę z nim do łóżka? - pyta.

Jest oburzona tym, że jej sprawa uległa przedawnieniu. Uważa, że jej oprawcy, jak nazywa profesora i ojczyma, powinni być ścigani do końca swoich dni.

Danuta: - Nie o zemstę mi chodzi, ale o sprawiedliwość. Całe życie czekałam na moment aż będę mogła o tym wszystkim opowiedzieć i wykrzyczeć swoją krzywdę. Bez zasłaniania twarzy, bez uciekania przed przeszłością. Chciałabym, aby moja historia pokazała rodzicom, że muszą patrzyć, co się dzieje z ich dziećmi.

Pani Maria, do której kobieta chodziła na grupę wsparcia: - Celem terapii osób wykorzystywanych jest to, aby skrzywdzona kobieta zaczęła żyć jako wolna osoba i przestała żyć w lęku. Rozwinęła skrzydła, nie tkwiła w kokonie przeszłości i potrafiła przebaczyć. Nie ma zwalniać sprawcy z odpowiedzialności, ale przebaczyć w ten sposób, by nienawiść do niego nie niszczyła jej od wewnątrz.

Danuta po wyjeździe z Polski przerwała terapię. Nie przebaczyła ani profesorowi, ani swojemu ojczymowi. Mówi, że nie jest na to gotowa. Nie wie, czy kiedykolwiek będzie.

Łukasz Cieśla

O sprawie Danuty również we wtorek w Uwadze TVN (o 19.50) oraz w Superwizjerze TVN (o 23.30).

WIDZIAŁEŚ COŚ CIEKAWEGO? ZNASZ INTERESUJĄCĄ HISTORIĘ? MASZ ORYGINALNE ZDJĘCIA?
NAPISZ DO NAS NA ADRES [email protected]!

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski