Dzielnie metry ostatnie pokonywała, bo wiedziała, że nagroda ją czeka w postaci przyjaciółki, co przyjechała z winem eleganckim i drogim, takim, co to je w prezencie dostać można jedynie. Miła niespodzianka ją spotkała, bo przyjaciółki dwie aż były. Druga z Zielonej Góry zjechała.
- Podobają wam się moje włosy? - spytała i zaraz usłyszała, że bardzo, bo to blond taki był, co baba zawsze o nim marzyła. - To fajnie, mogę wam też zrobić, farbę przywiozłam…
W trzy minuty kuchnię w gabinet przerobiły.
- Co z winem? Damy jej? - przyjaciółka pierwsza szeptem pytała, co babę oburzyło bardzo, że dzielić się nie chce.
- Ja nie ze skąpstwa, ale jak po winie z tą farbą coś nie wyjdzie? - koleżanka niepokój okazała. Baba uspokoiła, że wino jedno jest, a one trzy. I dziad w dodatku.
Miło było. Farba na włosach, wino w kieliszkach, a na tapecie faceci. Dużo o nich było i nie najlepiej raczej. Dziad ze trzy razy do kuchni zaglądał i prosił, co by już mężczyznom spokój dały.
- Mogę którejś brwi wyregulować - przyjaciółka lubuska oświadczyła, gdy blond platynowy na głowach wszystkich był.
- To ja poproszę - baba szybko wykrzyknęła. - Kwestować na cmentarzu będę, to wyglądać muszę.
Takie regulowanie brwi bolesnym bardzo się okazało. Łzy ciurkiem babie płynęły, a koleżanki mówiły tylko, że dla urody to cierpieć trzeba. I przyznała baba, że warto było, jak w lusterko po zabiegu łypnęła. Dziad celem dolania sobie wina wszedł, gdy łzy ostatnie wycierała właśnie. Aż zaniemówił.
- Nie wiem, co wam o mnie opowiadała - wydukał po chwili dłuższej - ale nieprawda to jest!
Tak więc baba odnowiona całkiem na cmentarzu kwestowała. Na renowację cmentarza polskiego na wileńskiej Rossie zbierała. Wyposażona w puszkę, ruszyła w tłum. Ale jak się rozejrzała, to dziwnie jej się zrobiło. Obok niej kilka osób z puszkami jeszcze stało. Wszyscy na cele szlachetne zbierali. Harcerze na nagrobek Romka Strzałkowskiego, miła pani na hospicjum, młodzieniec w mundurze historycznym na renowacje grobów powstańców wielkopolskich… Jakoś tak niezręcznie było zaczepiać poznaniaków i zachęcać do wrzucania do własnej puszki. Baba w głąb cmentarza więc ruszyła. Puszka coraz cięższą się stawała, tak chętnie ludzie Rossę wspomagali. I miłe słowa przy tym padały, że dobrze, że o polskie pamiątki dbamy.
- Taka młoda… - najmilsze słowa nagle z ust pana starszego padły, co aż na widok baby przystanął. Pomyślała, że to przez te brwi może. Zaraz z puszką i uśmiechem ruszyła.
- Taka młoda - pan ów powtórzył bez uśmiechu całkiem. - Do pracy niech idzie, zamiast żebrać!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?