Każdą rzecz, którą wkładają do koszyka muszą dokładnie obejrzeć, przeczytać skład, przeanalizować enigmatycznie brzmiące dodatki. Z czasem można przywyknąć. Zrezygnować ze wszystkich podejrzanych wędlin (bo nigdy nie wiadomo, co mają w składzie), nie kupować słodyczy, nieznanego pieczywa, odkładać wszystko z konserwantami, barwnikami, ulepszaczami, aromatami w składzie.
Dodatkowo, trzeba wtedy polubić gotowanie, bo o zjedzeniu “na mieście” można zapomnieć.
O ile prostsze byłoby życie, gdyby w supermarkecie można było podejść do odpowiedniej półki z ofertą dla określonych chorych i bez strachu wybierać między kaszą, makaronem, jogurtem, deserem nie tylko odpowiednimi dla naszego schorzenia, ale też ze składnikami, które nas leczą?
To na razie marzenia, choć Chińczycy zaczęli je spełniać już 3 tysiące lat temu. W kulturze chińskiej nie ma różnicy między jedzeniem, a lekarstwem. Chińczycy od dawna wiedzą, że żywność nie tylko dostarcza energii, ale też zawiera składniki funkcjonalne.
Cieszę się, że zaczynają odkrywać to naukowcy i to ci z Poznania. Teraz jeszcze trzeba poczekać, żeby ta lecznicza żywność trafiła z laboratoriów na sklepowe półki, a stamtąd na nasze stoły.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?