Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cichowlas i Masterton - historia przyjaźni ociekającej grozą

Agnieszka Świderska
Graham Masterton i Robert Cichowlas - przyjaźń, która zaczęła się od książek.
Graham Masterton i Robert Cichowlas - przyjaźń, która zaczęła się od książek. Fot. Archiwum rodzinne Roberta Cichowlasa
Robert Cichowlas to młody poznański pisarz. Kiedy miał 15 lat jego mistrzem stał się Graham Masterton. Dziś są kumplami. Za tydzień spotkają się w Poznaniu na Festiwalu Fantastyki Pyrkon.

Zwykły dzień. Zwykła lekcja w jednym z poznańskich liceów. Nagle jeden z uczniów przemawia językiem Azteków. Ktoś jego ustami odmawia pradawną modlitwę. Krótko po tym incydencie w szkole dokonano makabrycznego znaleziska; jeden z uczniów został zabity, a jego ciało obdarto ze skóry. Kolejny uczeń zostanie utopiony. W specyficzny, rytualny sposób. Wkrótce w całym mieście zaczynają wyrastać piramidy. To bogowie Azteków wracają, by dokonać zemsty na "białym człowieku". Bogowie, którzy zawsze byli głodni krwi. Tym, który ich przywołał, jest poznaniak Robert Cichowlas, który razem ze swoim miastem umieścił ich w "Szóstej erze'', swojej najnowszej książce. Boisz się?

- To bezpieczny strach - mówi Robert Cichowlas. - To jedyne zło, które cię odpręża, które cię nie skrzywdzi.

Sam tego "zła" dotknął w wieku 15 lat. To był "Wyklęty" Grahama Mastertona. Pierwszy raz padł wtedy na niego cień azteckiego demona. Zdecydowanie bardziej wolał ich od aniołów. Nie ma zresztą "anielskiej" literatury. Za to horrory ożywiają wszystkie mity i religie, jakie kiedykolwiek znała ludzkość. I wszystkie demony, jakie kiedykolwiek zostały nazwane. Trzeba było jednak sięgnąć po nie na najwyższą półkę. Zbyt wysoką, gdy ma się 15 lat. Bohaterami jego pierwszych opowiadań były potwory z głowami w kształcie marchwi. Potem ich kształty zaczęły ewoluować. Do kształtów azteckich bogów w wieku 31 lat. I tylko te dwie rzeczy nie zmieniły się przez te lata. Poznań. I Masterton.

- Gdyby ktoś wtedy po "Wyklętym", kiedy wpadłem po uszy w Mastertona, powiedział mi, że przyjdzie czas, i to już niedługi, w którym mój mistrz będzie moim kumplem, nie uwierzyłbym za żadne skarby - mówi Robert Cichowlas. - Piętnastolatkom z Polski nie spełniają się takie marzenia.

Czytaj także:

Nowa część "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz. Pamietasz poprzednie?

Masterton u rzeźnika na Głogowskiej

Tyle że życie nie zna słowa "nie" i spełniło marzenie już nie nastolatka, ale 22-letniego mężczyzny. To właśnie w Poznaniu, w 2004 roku, miał okazję porozmawiać po raz pierwszy ze swoim mistrzem. Miał do niego dużo pytań. Bardzo dużo pytań. "Cześć Graham, pamiętasz mnie?" Na swojego pierwszego króciutkiego e-maila dostał w odpowiedzi długi list. Graham pamiętał. I tak zaczęła się historia pewnej znajomości. Młodego, dopiero rozpisującego się poznaniaka i Anglika, którego książki zna cały świat. Zna je zwłaszcza Polska. To drugi po amerykańskim rynek, na którym cieszą się tak dużą popularnością. Był czas, kiedy Mastertona sprzedawano w Polsce wszędzie. Miał nawet swoją półkę u rzeźnika przy Głogowskiej w Poznaniu. Trudno było nie znać Mastertona. Nie każdego jednak zaraził tak jak Roberta Cichowlasa, jednego z dwóch ludzi w Polsce, którzy o Mastertonie wiedzą praktycznie wszystko. Tym drugim człowiekiem w Polsce jest Piotr Pocztarek, z którym od lat prowadzą oficjalną polską stronę Grahama Mastertona.

- Jest moją największą inspiracją - przyznaje Robert Cichowlas. - Każdy dobry uczeń musi jednak odciąć pępowinę od swojego mistrza. Trudno jednak oprzeć się jego duchowi. Z tego właśnie rodzą się dedykowane mu antologie. Teraz po raz pierwszy będziemy mogli sięgnąć do antologii w całości polskiej.

Teraz, czyli w marcu 2013 roku. Najpierw jednak musiały przydarzyć się inne książki. W 2007 roku Robert Cichowlas znalazł się wśród finalistów konkursu na opowiadanie grozy organizowanego przez nieistniejące już wydawnictwo Red Horse. Pokłosiem tego konkursu były dwa tomy opowiadań - "Cierpliwość" Cichowlasa znalazła się w pierwszym: "Trupojad. Nie ma ocalenia". Z pierwszą książką w ręce łatwiej już pukać do drzwi wydawnictw z kolejnymi.

- Jest chyba taki rodzaj radości zarezerwowany tylko na tę chwilę, kiedy trzymasz w ręku swoją książkę - mówi Robert Cichowlas. - I czułem to nie tylko przy pierwszej, ale przy wszystkich ośmiu.

Miasto duchów

Nie tylko fabuła "Szóstej ery" rozgrywa się w Poznaniu. Zło z tamtego świata w świecie Cichowlasa za każdym razem wybiera Poznań.

- Są tutaj takie miejsca jak Cytadela i forty, które same szepczą swoje historie - mówi Robert Cichowlas. - Poznań jest stworzony do tego, by właśnie tu ożywały legendy i mity. Można powiedzieć, że leżą wręcz na ulicy i trzeba tylko po nie sięgnąć. Wystarczy użyć trochę wyobraźni, by zobaczyć go w tym innym świetle; świetle grozy. Zależy mi na tym, by ktoś, kto sięgnie po moją książkę, a zna Poznań, spojrzał na niego moimi oczami i zobaczył ten drzemiący, ukryty w nim mroczny świat.

Cytadela, na której stokach w 1946 roku wykonano ostatnią w Polsce publiczną egzekucję - stracono niemieckiego zbrodniarza wojennego, pojawia się w ostatnim opowiadaniu poznaniaka. Staje się polem bitwy dla duchów tych, dla których stała się grobem w czasie wojny. Z kolei na wystawie zorganizowanej na stadionie przy Bułgarskiej ożywają maski, które miały być tylko niewinnymi eksponatami. Bohaterowie na kartach powieści Cichowlasa chodzą po tych samych ulicach, zaglądają do tych samych barów i przechodzą przez te same parki, co tysiące poznaniaków. Czujesz ciarki przechodzące po plecach?

Wszystkie drogi prowadzą na Pyrkon

Książki, które najpierw czytał, a potem zaczął pisać, doprowadziły go w życiu do poznańskiego wydawnictwa "Replika". Nie byłby sobą, gdyby nie zaszczepił w nim ducha Mastertona. Zaczęły wychodzić niewydawane już od lat powieści jak "Kandydat z piekła", "Geniusz" czy "Dom Kości". Ukazały się także trzy antologie polskich i zagranicznych autorów grozy z premierowymi tekstami mistrza. W marcu swoją premierę miała wspomniana już wcześniej antologia pod redakcją Cichowlasa - "Dziedzictwo Manitou", na którą złożyły się wyłącznie opowiadania polskich autorów, nie licząc oczywiście otwierającego antologię "Obserwatora", który podobnie jak wstęp wyszedł spod ręki mistrza. Czy długo trzeba było namawiać Mastertona?

- Wystarczyło jedno zdanie - uśmiecha się Robert Cichowlas. - "Graham, chciałbym zrobić taką książkę...". A on się ucieszył. I zgodził.

Teraz cała trójka: Graham Masterton, Robert Cichowlas i "Dziedzictwo Manitou" spotkają się w jednym miejscu i jednym czasie - na Festiwalu Fantastyki Pyrkon, który już za tydzień rozpoczyna się w Poznaniu.

- Pewnie porozmawiamy trochę o książkach i dłużej o życiu - mówi Robert Cichowlas. Agnieszka Świderska

Graham Masterton O "Dziedzictwie Manitou"

Bardzo się cieszę, że powieści i opowiadania, które napisałem, inspirują wielu nowych autorów. Tak się dzieje we Francji i w Belgii, gdzie już od dwunastu lat najlepszemu twórcy horrorów i fantasy przyznawana jest nagroda Le Prix Masterton. Są tam też publikowane takie książki jak ta, którą trzymacie w rękach, zawierające opowiadania młodszych pisarzy, napisane w mastertonowskim duchu, na przykład Enfants de Masterton.

Jest mi szczególnie miło, że dzieje się tak również w Polsce. Już od pierwszej wizyty w 1989 roku czułem, że to mój duchowy dom. Za każdym razem, gdy wracam do Polski - nieważne czy do Warszawy, Poznania, Wrocławia, Krakowa, Gdyni czy Bielska-Białej - czuję że wróciłem do kraju, do którego naprawdę należy moje serce.

To pewnie dlatego, że moja żona Wiescka była Polką i moi pradziadkowie również (o czym nie wiedziałem, dopóki się nie ożeniłem). Ale jest też jeszcze coś: w Polsce mam więcej przyjaciół niż gdziekolwiek indziej. Ludzi, przy których czuję się dobrze. Kto wie, dlaczego tak właśnie jest? Ja wiem tylko, że podczas podróży pociągiem z Warszawy do Krakowa, pewnego słonecznego, jesiennego popołudnia, kiedy wzniecone liście szybowały w powietrzu dookoła, byłem spokojny i wyciszony.
Ten zbiór opowiadań jest bardzo pokrzepiający. Pokazuje, że zmotywowałem nowe pokolenie pisarzy. Ale przede wszystkim udowadnia, że ci autorzy sami mają wielki talent i nie tylko budują coś na zaczętych przeze mnie fundamentach, ale też szukają nowych dróg interpretacji naszych lęków - nawet we współczesnym świecie nowoczesnych technologii i Internetu.
Oto, dla waszej rozrywki i przyjemnego strachu, kreatorzy demonów jutra.

(fragment posłowia do "Dziedzictwa Manitou")

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski