Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz więcej zatruć pszczół w Wielkopolsce

Anna Szklarska-Meller
Coraz więcej zatruć pszczół w WielkopolscePszczoły to nasz niedoceniany przyjaciel i sprzymierzeniec
Coraz więcej zatruć pszczół w WielkopolscePszczoły to nasz niedoceniany przyjaciel i sprzymierzeniec Łukasz Gdak
W minionym roku doszło w Wielkopolsce do kilku zatruć pszczół. Pszczelarze alarmują, że takich przypadków jest coraz więcej. Tymczasem policja i prokuratura niechętnie prowadzą śledztwa w takich sprawach. Często dopiero interwencja w sądzie skutkuję podjęciem postępowania.

Pszczoły są nam potrzebne do życia tak samo jak powietrze, dlatego przypadki masowego zatrucia tych owadów zawsze wywołują spore poruszenie. Niestety, nie brakuje ich także w Wielkopolsce. Nie zawsze jest to świadome działanie, czasem zwykła bezmyślność, albo chęć obejścia norm wyznaczających zasady stosowania środków ochrony roślin. Tracą jednak nie tylko pszczelarze, ale także środowisko naturalne.

Pszczoły zalane olejem

- Pszczoły to nasz niedoceniany przyjaciel i sprzymierzeniec. Nie zabija się przyjaciół, ale tacy są ludzie - podkreślał na naszych łamach Jacek Toboła, użytkujący pole w Mościenicy koło Kórnika, na obrzeżach którego w kwietniu ubiegłego roku zabitych zostało dwa liliony pszczół.

Stefan Słoma właściciel pasieki postanowił sprawadzić, jak przezimowały jego pszczoły. Już przy pierwszym ulu zauważył, że przykręcony przed zimą dach został wyrwany, wewnątrz znalazł martwe pszczoły. Podobnie było w innych ulach.

- Nie wiem kto to zrobił, ale wybił wszystkie pszczoły. W sumie około dwóch milionów - mówił zrezygnowany. - Kilka lat temu skradziono mi 15 uli, ale w tamtym przypadku ktoś z nich skorzystał i może łatwiej przyszło pogodzić się z losem, bo wierzę, że pszczoły wciąż pracują. Tutaj ktoś zalał ule starym olejem silnikowym, zabijając wszystkie owady.

Zatruły się chemikaliami

Nie mniejszy szok przeżyli pszczelarze z gminy Śmigiel, którzy w lipcu ubiegłego roku stracili 150 pszczelich rodzin. Kiedy tylko zaczęli znajdować martwe owady, poprosili specjalistów o pobranie próbek z pola grochu, na którym rosło też sporo chabrów. Okazało się, że szesnaście hektarów upraw opryskanych zostało środkiem, którego nie wolno stosować do roślin kwitnących. Badania wykazały, że groch został opryskany środkiem dopuszczonym do stosowania jedynie na zbożach, ze względu na ogromną szkodliwość nie tylko dla pszczół, lecz również innych owadów.

- Straciliśmy 150 rodzin pszczelich. Do tego cały miód, którego nie mogliśmy już wykorzystać - mówi Tadeusz Krzyżanowski, szef koła pszczelarskiego w Śmiglu. Straty poniosło pięciu pszczelarzy z gminy Śmigiel, zginęły owady w promieniu ponad 2 kilometrów od pola. Właściciele pasiek dostali odszkodowania, bo pole było ubezpieczone, nie machnęli jednak ręką, takie praktyki zagrażają bowiem środowisku naturalnemu.

Straciła przyroda

Właściciel pasieki spod Kórnika wyliczył straty na około 45 tys. złotych. Najbardziej ubolewał jednak nad szkodami przyrodniczymi, a te bywają ogromne.

- Środki ochrony roślin, które pozbawiają życia pszczoły, uśmiercają również inne owady - podkreśla Zbigniew Wach, sekretarz Polskiego Związku Pszczelarskiego. - W ostatnich latach problem się nasila. Najczęściej do zatrucia dochodzi w weekendy, kiedy inspektorzy ochrony roślin nie pracują, a rolnicy czują się bezkarni.

Zbigniew Wach dodaje jednak, że nie zawsze zatrucia owadów są skutkiem świadomego stosowania środków ochrony roślin niezgodnie z zasasami. - Producenci często zmieniają nazwy specyfików, zwłaszcza tych najbardziej szkodliwych i kontrowersyjnych. Inny problem to mieszanie substancji nieszkodliwych, które jednak połączone tworzą środek trujący dla pszczół - wylicza pszczelarz. Jego zdaniem największym problemem jest brak jakiejkolwiek kontroli nad tym, kto jakie środki i w jakich ilościach kupuje. Tymczasem ich niewłaściwe stosowanie może być groźne także dla ludzi.

Prokuratura nie chce ścigać

Właściciele pasieki z Mościenicy nie zgłosili zatrucia pszczół policji, bo nie wierzyli, że funkcjonariusze znajdą sprawcę. Przypadki kradzieży uli, do których dochodziło w tej okolicy zawsze kończyły się bowiem umorzeniem postępowania. Pszczelarze z gminy Śmigiel zgłosili za to sprawę prokuraturze, ale ta odmiówiła wszczęcia postępowania. Właściciele pasiek odwołali się więc do sądu.

- Prokurator nie odniósł się do kwestii możliwości popełnienia nieumyślnego przestępstwa przez właściciela pola. Tymczasem opryskanie pola spowodowało istotne szkody - argumentował przed sądem mecenas Marcin Barczyk reprezentujący koło pszczelarskie z gminy Śmigiel. Sąd Rejonowy w Kościanie przychylił się do tej argumentacji i nakazał prokuraturze zająć się sprawą raz jeszcze.

Samych zainteresowanych niechęć organów ścigania do podjęcia śledztwa raczej nie dziwi. Dobrze znają przypadek z Głogowa, gdzie dopiero po dwóch interwencjach pszczelarzy w sądzie śledczy podjęli działania. Tamta sprawa skończyła się skazaniem osoby, która opryskała pole środkiem ochrony roślin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski