Dopalacze w nowym opakowaniu. Tak samo niebezpieczne

Uwaga! Na rynku pojawiły się nowe substancje psychoaktywne, tzw. dopalacze. Sprzedawane są jako materiały modelarskie - ostrzega Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu.

Ratownicy medyczni potwierdzają, że w ostatnich tygodniach znowu mają więcej wezwań do osób, które zatruły się dopalaczami.

- Dwa tygodnie temu jechałem na wezwanie do nieprzytomnego mężczyzny na Dworcu Zachodnim - wspomina Robert Judek, ratownik medyczny z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. - Na miejscu okazało się, że jego źrenice nie reagują prawidłowo, po wstępnym badaniu stwierdziliśmy zatrucie substancją psychoaktywną.

Zespół pogotowia w pobliżu mężczyzny znalazł opakowanie po materiałach używanych... w modelarstwie.

- Dopalacze sprzedawane były już w różnych formach, jako pochłaniacze wilgoci, chemia gospodarcza, czy materiały kolekcjonerskie - wymienia Robert Judek. - Teraz ostrzegamy przed materiałami modelarskimi, takimi, jak sztuczny śnieg, czy sztuczny mech.

Młodzi ludzie szarżują swoim życiem i zdrowiem
Pacjenci po zatruciu dopalaczami trafiają zazwyczaj na Oddział Toksykologii Szpitala im. F. Raszei w Poznaniu.

Imitacja sztucznego śniegu i imitacja mchu irlandzkiego to nazwy nowych dopalaczy

- W ostatnim miesiącu mieliśmy w naszym szpitalu prawie dwadzieścia takich przypadków - potwierdza Eryk Matuszkiewicz, rzecznik szpitala. - Prawie połowa tych pacjentów zażyła nowy rodzaj dopalaczy. Reakcje po tych środkach są podobne do tych już nam znanych, czyli agresja albo całkowite otępienie, zaburzenia rytmu serca, niewydolność nerek i wątroby. To, co je odróżnia to opakowania. Te poprzednie zawsze były podobne do siebie, teraz te dopalacze wyglądają zupełnie inaczej, na co powinni zwrócić uwagę rodzice i nauczyciele.

Ofiary dopalaczy to zazwyczaj ludzie młodzi, przed 20. rokiem życia. Zdarzają się jednak starsi amatorzy szarżowania swoim życiem i zdrowiem.

- Na nasz oddział regularnie trafia mężczyzna po 30. roku życia, który próbuje wszystkiego, co pojawia się na rynku - mówi Eryk Matuszkiewicz. - Niedawno pogotowie przywiozło go po zatruciu nowymi dopalaczami. Mówił, że kupił je w sklepie przy Niegolewskich.

Sanepid ciągle walczy z wiatrakami
Pierwszy sklep z imitacjami materiałów modelarskich zamknięty przez Powiatową Stację Sanitarno-Epidemiologiczną mieścił się na poznańskim Łazarzu. - Po kontroli przeprowadzonej w tym punkcie zabezpieczono 33 sztuki dopalaczy - tłumaczy Ewelina Suska, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu. - Powiatowa stacja wydała decyzję o zamknięciu sklepu - dodaje Suska.

Takich decyzji w całej Wielkopolsce w tym roku wydano sześć. Ale wojna z dopalaczami ciągle pozostaje walką z wiatrakami. Kolejne kroki nie rozwiązują problemu.

- Na ten moment, żaden sklep z dopalaczami nie ma prawa działać w Poznaniu, bo każdy taki punkt, gdy tylko się otworzy, natychmiast namierzamy i zostaje zamknięty - przekonuje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. - Co jakiś czas ktoś próbuje takiej działalności, ale ją szybko kończy - zaznacza.

Po wielu latach zabawy w kotka i myszkę, zamknięcia doczekał się również znany punkt przy ulicy Mostowej w Poznaniu, który handlował dopalaczami.

Zmiany w prawie
Na początku lipca 2015 roku weszła w życie znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii. W niej zawarty jest wykaz substancji zakazanych. To oznacza, że jeśli któryś z dopalaczy zawiera jedną z tych substancji, traktowany jest od razu jak narkotyk. W takim przypadku sprawą zajmują się organy ścigania, a przestępca odpowiada z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Handlarze dopalaczami doskonale zdają sobie z tego sprawę, dlatego też często zmieniają skład dopalaczy tak, by nie znajdowały się w nich substancje zakazane. Wbrew pozorom nie jest to trudne zadanie, a dzięki temu nowo uzyskany dopalacz staje się środkiem, który można legalnie posiadać. NK