Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dżejmsa Bonda odpowiada...

Leszek Waligóra
Leszek Waligóra
Sam sobie winien jestem. Kilka dni temu przypuściwszy bezpardonowy atak na Bonda... a właściwie na kobiety w jego roli - wystawiłem się na cel. I co tu dużo mówić: czas zmienić poglądy. Kobiety strzelać potrafią! Oto dwie z najciekawszych - zdaniem jednoosobowego jury - odpowiedzi.

Pani Elżbieta Górczak pisze:

Riposta, czyli baba i bez broni się obroni

Dywagacje na temat następnego Bonda nieźle zakręciły mi w głowie. Jak nie przymierzając sam James lub jego ulubione martini wstrząśnięte, nie zmieszane. Bo tak naprawdę, cóż chciał nam Pan, Panie Prześmiewco, wykazać? Że baba na Bonda, to koniec świata? Ależ wokół Was, drodzy nieustraszeni Bondzi, same Dżejmsy Bondy się uwijają.

Bo weź, drogi człowieku, spójrz dookoła. Cóż widzisz? Co jedna baba, to lepsza Bonda. Że nie umie parkować? A kto w ferworze akcji patrzy na linie parkingowe? Czy ktoś widział Rogera Moore`a czy Daniela Craiga, jak przymierza się do parkowania co do milimetra równolegle do krawężnika? Żadna Dżejmsa nie zniży się do takich manewrów. Z astona czy innej skody prawie w biegu się hyca, żeby zdążyć, jeśli nie do szefa wywiadu, to na wywiadówkę do dziecka.

Broń schowana, jak zwykle.... No, nie będziemy ujawniać naszych schowków. Czy ktoś pyta Jamesa, gdzie chowa spluwę?
Dżejmsa ma bardzo szeroki kąt widzenia i podzielną uwagę. I bije tu na łeb samego Bonda. Musi bowiem codziennie ogarniać i gary na kuchence, i dziecko szalejące niby tajfun na dywanie, i psa, żeby się na ten dywan nie zesikał, i Dżejmsa, żeby jej pilotem nie przełączał ulubionego serialu na mecz ligowy z Afryki Środkowej. Dlatego nie zaskoczy jej żaden przeciwnik. Widzenie w polu 360o jest dla niej normą, nie wyczynem.

Dżejmsa i o północy przebiegnie w szpilkach do sklepu po kilo mąki, bo właśnie piecze tort na urodziny dziecka. Widzicie Bonda, jak biega po nocy w szpilkach? Trup na miejscu, no, może przy odrobinie szczęścia złamanie obu kończyn.

O uroku i bajerach szkoda gadać. Dżejmsa bierze przeciwnika na lep swojego seksapilu o lata świetlne szybciej niż James. Zanim on rozkręci się w podrywie, Dżejmsa już ma wszystkich owiniętych dookoła małego paluszka.

Może jeszcze Dżejmsie trochę wprawy brakuje w piciu martini litrami, ale za to jak zechce, potrafi rozbić auto na trzeźwo. Ale tylko, jak zechce, bo prowadzi o niebo lepiej od niejednego Dżejmsa.

A swoją drogą niejedna Dżejmsa z miłą chęcią rozbiłaby astona, gdyby jej tylko takiego podstawili. Ale żaden Dżejms by tego nie przeżył,. Żeby więc nie doprowadzać swojego Dżejmsa do zawału, nie rozbija nawet starej skody.

Jakoś czuję, że teraz Związek Dżejmsów Polskich wygwiżdże mnie gromko. Ale co tam, jeśli następnym Bondem miałaby zostać baba, o pardon, kobieta. Bo dziadów, o pardon, Dżejmsów to mamy na co dzień tylu, że to już nudne się robi.
Zatem tak dla odmiany oferuję swoją kandydaturę. I z przyjemnością w pełnym makijażu, gustownej sukience golnę sobie martini (wstrząśnięte lub zmieszane) i rozwalę tego astona.
Bonda. Dżejmsa Bonda

PS. A teraz jestem ciekawa, czy moją ripostę umieści Pan to na łamach, czy wrzuci ją Pan do szuflady zapomnienia.

I odpowiedź druga - tym razem Adriany Rozwadowskiej, dziennikarki:

Uwaga! Facet uzbrojony w klawiaturę i poczucie humoru!

"Brzdęk!" - słychać odgłos tłuczonego szkła. Pif-paf! Pif-paf! Dzieci i starcy truchleją. To uzbrojony w klawiaturę i poczucie humoru, spektakularnie niczym sam James Bond, na łamy "Głosu" wpada Leszek Waligóra. I strzela. Do kobiet. Bo do "Czarnych" nie wypada?

Nie jestem feministką - wypada mi się odżegnać na początku. Bo bez odżegnania się może być ciężko - cokolwiek napiszę, jakaś feministka to napisała, co stanowi podsumowanie samo w sobie. Cała moja pisanina na marne pójdzie. Nie jestem więc feministką! Można czytać bez obaw!

Tchnięta potrzebą zmian postanowiłam zmienić kolor ścian w mieszkaniu. Było to kilka lat wstecz, a z pieniędzmi nietęgo. Zakupiłam więc farbę białą i barwnik w pożądanym kolorze. I poczęłam malować. Szło mi nieźle, wtem barwnik się skończył. Wybrałam się więc do osiedlowego sklepu typu "Szuwaks mydło i powidło". I poprosiłam siedzącego na taborecie tłustego pana o barwnik. Nie limonkowy. Nie seledynowy. Zielony. "Zielony barwnik poproszę!". Pan nie zareagował. "Poproszę zielony barwnik." Nic. "Czy mogę prosić o barwnik?" Brzuch pana począł falować ze śmiechu niczym galareta. "Roman!" - krzyknął pan do mężczyzny na zapleczu - "Pani prosi barwnik. Wytłumacz jej, że to nie służy do malowania paznokci".

Jakoś niedługo potem wysiadam z auta na stacji benzynowej w podbydgoskiej mieścinie. Zbliżam się do dystrybutora. To niepokoi pana Heńka. "Ja pani blondyneczce naleję! Jeszcze panienka dystrybutor zepsuje". "Ależ dziękuję, poradzę sobie". Nie, żebym była jakaś niewdzięczna. Po prostu lubię zapach benzyny. Heniek nie daje za wygraną. "Co sobie panienka rączki brudzić będzie, naleję" - kontynuuje i zaczyna się ze mną szarpać. Stoi stanowczo zbyt blisko. "Powiedziałam, że dziękuję". "Zarozumiała blond dziwka".

Codziennie wracam z pracy przez wiadukt na Górczynie. Na skrzyżowaniu Głogowskiej ze Ściegiennego dwa pasy i tymczasowa organizacja ruchu - sprawiająca nie lada trudność kierowcom. Z lewego pasa jedziemy na wprost, z prawego - w prawo. Tak przynajmniej mówią znaki. Ale nic to - kierowcy notorycznie z prawego "walą" prosto. Nauczona doświadczeniem i nie skora do patyczkowania się wpuszczam tych jadących nieprzepisowo bez większych ceregieli. Tak mniej więcej co drugi dzień któryś z panów, uprzejmie przeze mnie wpuszczony, zaczyna wymachiwać pięścią i woła: "Jak jedziesz idiotko!" - nie pomny zupełnie tego, że to on zrobił coś nie tak. Przecież jest facetem. Nie mógł się pomylić. Bluzgi na drodze? Dla kobiety codzienność. Zasłużenie, niezasłużenie - baba za kierownicą przyjmie każdy cios. I nie odda.

Jakie mam możliwości reakcji w przytoczonych sytuacjach? "W mordę dać mogę dać". No ale raz, że nie potrafię, dwa, że Heniek nawet by nie poczuł. Mogę odpyskować - wywołując salwy śmiechu, że blondyneczka się poirytowała, oj, zaraz drapać będzie. Mogę jeszcze zareagować tak, jak to jest w naszej kulturze dla kobiet przyjęte - uśmiechnąć się lekko, nie odpowiedzieć i odejść pokornie. Bo kobieta musi mieć dystans do żartów na temat własnej płci. Inaczej jest rozszalałą feministką. A potem już w domu tworzyć w głowie scenariusze, jak werbalnie niszczę delikwenta. I żałować, że tego nie zrobiłam.

Po cóż przytaczam te historyjki? Którymi mogłabym sypać niczym z rękawa? Żeby tym razem nie żałować, że się nie odezwałam. I dać znać szanownym panom, że te żarty to moja codzienność. Bo na nic to że pracuję, na nic, że kończę studia jedne i drugie, na nic, że mam prawo jazdy i świetnie jeżdżę, na nic, że mówię w językach obcych i że sama wymienię sobie oponę, żarówkę i tampon. Wszystko to marność, a ja - puch marny. Byle pan Heniek może mnie pouczać "w męskich sprawach". Może mnie ośmieszyć, zarżeć. I nic to, że pan Heniek ma 4 klasy szkoły podstawowej, że nigdy nie opuścił swojej wsi pod Bydgoszczą. W pewnych sprawach to on jest ekspertem.

Stereotyp mówi, że mężczyzna im bardziej wykształcony, tym bardziej wrażliwy społecznie. Redaktor Waligóra w swoim komentarzu przywołał całe zastępy stereotypów, ale ten akurat przeciwnie - przypadkiem obalił. Zapyta mnie Redaktor Waligóra, a cóż to wielkiego się stało? Przecież to humoreska była, koncept taki. A no nihil novi. Wykształcony mężczyzna zalegitymizował zachowanie pana Heńka. Bo skoro facet na poziomie uważa za zabawne "tysiąc pięćsetne sto dziewięćsetne" odgrzanie kotleta o babach w autach, to czemuż nie może tego zrobić usytuowany intelektualnie niżej o jakieś osiemdziesiąt poziomów pan Heniek?

Ale zaraz. Przecież plotka głosi, że kolejny Bond będzie czarny. Nie będzie kobietą. Dlaczego więc
Redaktor Waligóra wywinął woltę i na tapetę wziął baby? Nie wypadało pisać o "Czarnych"? Takie żarty byłyby mało śmieszne? A wielka szkoda! Kobiety, z natury swej miłe i potakujące, tekst ten puszczą płazem. Nawet zaśmieją się, pragnąc pokazać dystans i to, że co feministki (grube, nieogolone pod pachami i niekobiece) to nie ja. Ale ciekawam, co działoby się, gdyby Redaktor odważnie wziął na warsztat Murzynów? Jak wytłumaczyłby, że Idris Elba na Bonda się nie nadaje? Podsuwam kilka pierwszych stereotypowych skojarzeń do użycia w kolejnym, odważniejszym tekście: cuchną, kradną, mają zamiłowanie do kolorowych paciorków i wielkie przyrodzenia, a pociągnięci za łańcuch zaczynają rapować. Boki zrywać.

Pan Redaktor puszcza też oko do czytelnika: "Episkopat kobiet polskich oficjalnie obłoży mnie teraz anatemą". To kapitalny zabieg, z góry zapobiegający wszystkim próbom polemiki. Całe szczęście nie mam zamiaru polemizować - bo nie ma z czym. Mogę jedynie ubolewać, że taki tekst powstał. Kto mnie zna, ten wie, że do galopującej poprawności politycznej jest mi równie daleko co Idrisowi Elbie do Jamesa Bonda. Bo ja się zgadzam! Bond nie może być nikim innym, jak tylko białym, angielskim dżentelmenem w cierpkim stylu. Nie chce Bonda kobiety. Nie chcę Bonda czarnego ani czerwonego, niepełnosprawnego, Bonda geja, Bonda cyklisty. Nie mylmy jednak inteligentnej, uzasadnionej niepoprawności z brakiem polotu. Są żarty, które bardziej szkodzą niż śmieszą. Są żarty, których nasłuchać się można tyle na stacji benzynowej, w markecie budowlanym czy pod budką z piwem, że powielanie ich w największym regionalnym dzienniku drażni. Są wreszcie żarty, które zwyczajnie sprawiają przykrość.

Kłaniając się wracam do kuchni (hahahaha!).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski