Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziewczyny też kochają żużel i coraz skuteczniej walczą z facetami

TS
Weronika Burlaga w akcji
Weronika Burlaga w akcji Archiwum
Marysia Przybyłek ze Śmigla i Weronika Burlaga z Dolska chcą udowodnić, że kobiety także mogą jeździć na żużlu. I to nie gorzej od wielu mężczyzn.

Mało jest dyscyplin sportowych tak mocno zdominowanych przez mężczyzn jak żużel. Dziewczyny jeśli pojawiają się na torze to tylko w charakterze skąpo ubranych maskotek, paradujących z parasolkami pod taśmą startową. Są jednak panie, które wyłamały się z tych stereotypów i wywalczyły dla siebie miejsce w tym męskim świecie. To Marysia Przybyłek ze Śmigla oraz Weronika Burlaga z Dolska. Obie ścigają się amatorsko, ale robią to już na tyle skutecznie, że są w stanie skutecznie rywalizować z mężczyznami.

Motocykl od męża
- Od kiedy pamiętam chciałam jeździć na żużlu, ale zawsze coś stało na drodze, aby te marzenia zrealizować. Zazwyczaj był to brak czasu. Bo żużel to nie tylko dwie godziny spędzone na zawodach. Wokół tego sportu kręci się całe życie. Kiedy jednak skończyłam szkołę uznałam, że to właściwy moment by spróbować swoich siła na torze. Mąż w nagrodę za dobre wyniki w nauce kupił mi motocykl i mogłam rozpocząć treningi. Czy on także jeździ na żużlu? Nie, jego do szaleństw na motocyklu nie ciągnie. Ale jest za to moim mechanikiem i dba o sprzęt. To chyba najlepszy układ z możliwych - śmieje się Marysia Przybyłek, która na co dzień jest zawodniczką amatorskiego klubu Leszczyńskie Byki.

Weronika Burlaga miłością do speedwaya zaraziła się równie wcześnie. - Zakochałam się w tym sporcie w momencie, gdy pierwszy raz pojawiłam się na stadionie i zobaczyłam mecz. To było dla mnie niesamowite przeżycie. Komu kibicuję? Oczywiście Unii Leszno! Zawsze ciągnęło mnie do motoryzacji. Swego czasu jeździłam na motorynce, no a od ponad roku próbuję swoich sił na żużlu. Początkowo byłam związana z amatorską ekipą Tasmania Racing, ale teraz to już nieaktualne. Na ten moment jestem wolnym strzelcem - mówi zawodniczka z Dolska.

Byle nie przegrać z babą
Obie dziewczyny ścigają się z mężczyznami i czasami nawet pokazują im plecy. Jak jednak podkreślają nie wszystkim jest to w smak. - Dla wielu z nich to największa ujma na honorze i wielki wstyd - przyznaje Weronika. - Rywalizacja z mężczyznami to trudny temat. Problem tkwi jednak nie w nas, a w nich. To oni muszą zmienić myślenie. Większość facetów - zawodników nie dopuszcza do siebie myśli, że mogliby przyjechać na metę za plecami kobiety. No, bo jak to przegrać z babą? Nikomu przecież nie przyjdzie do głowy, że dziewczyna może być lepsza - dodaje Marysia.

Trochę też czasu zajęło zanim dziewczyny zostały zaakceptowane w środowisku. - Na początku nikt nie brał mnie na poważnie. Patrzyli na mnie jak na księżniczkę, która wymyśliła sobie, że będzie jeździć na żużlu. Ot, taki kaprys. W moim przypadku to nie był jednak kaprys. Z czasem wszyscy się o tym przekonali, bo regularnie przyjeżdżałam na treningi i niczego nie odpuszczałam. Tak było przez miesiąc, rok, aż w końcu zostałam uznana za swoją - wspomina Przybyłek. Początkowo nie wszyscy chcieli się także dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem z koleżankami z toru.

- Z tym do tej pory bywa różnie. Są osoby pozytywnie do nas nastawione, ale są też i tacy, którzy niechętnie pomagają i są do nas sceptycznie nastawieni. W gronie tych życzliwych na pewno jest Adam Skórnicki. Mam z nim stały kontakt i zawsze mogę liczyć na pomoc z jego strony. Od niego kupiłam zresztą motocykl, na którym teraz jeżdżę - zdradza Burlaga. Skompletowanie sprzętu oraz jego naprawy, to największy problem uprawiających żużel pań. Speedway nie należy bowiem do najtańszych dyscyplin sportowych. Nawet w wydaniu amatorskim.

- To kosztowna zabawa, bo za własne pieniądze. W motocyklu praktycznie przez cały rok trzeba coś naprawiać. Wszystko kupujemy lub dostajemy od zawodników. Na nowe części nas zazwyczaj nie stać. Swój pierwszy motocykl odkupiłam od Bartka Smektała, juniora Fogo Unii. Buty dostałam natomiast od Da-miana Balińskiego. Silniki naprawiam u Rafała Konopki, byłego żużlowca amatora, który przez jakiś czas jeździł w lidze angielskiej. Nawet kevlary mieliśmy po innych żużlowcach. Ja jeździłam w stroju Orła Łódź. Od tego sezonu będę już jednak miała swój własny kombinezon - podkreśla z dumą Przybyłek.

Nie myślą o kontuzjach**
Mimo tych problemów obie dziewczyny coraz poważniej traktują speedway. - Trenuję raz w tygodniu. Niestety, nie mam trenera i wszystkiego muszę się uczyć sama. Jazda sprawia mi jednak ogromną frajdę. Jeździmy po całej Polsce i startujemy gdzie tylko się da. Coraz częściej zdarza się, że jesteśmy zapraszane na różnego rodzaju imprezy. Ostatnio odezwał się nawet Martin Gavenda i przysłał zaproszenie na turniej do Czech - mówi Marysia.

Weronika myśli nawet o tym, żeby zdać licencję. - Na razie traktuję ten sport jako hobby, ale mam propozycję z Opola, by trenować z tamtejszą szkółką. Nie wiem tylko, czy będę mogła z tej oferty skorzystać. Wszystko rozbija się o pieniądze. Trudno byłoby też połączyć dojazdy na treningi z pracą - mówi zawodniczka z Dolska. Obie dziewczyny mają swoich żużlowych idoli. Dla Weroniki wzorami do naśladowania są legendarny już reprezentant leszczyńskich Byków, Australijczyk Leigh Adams oraz wspomniany Adam Skórnicki.

Dla Przybyłek numerem jeden jest Greg Hancock. - Amerykanina trudno nie lubić. Zawsze jest uśmiechnięty i chętny do pomocy. Poza tym to znakomity zawodnik, trzykrotny mistrz świata. To wyjątkowa postać w światowym żużlu i warto się na nim wzorować. Ostatnio podziwiam też Emila Sajfutdinowa. Rosjanin na początku kariery potrafił czasami zaszaleć na torze, ale po kilku wypadkach i kontuzjach, wyraźnie się zmienił. Teraz jest bardziej wyważony i przez to jeszcze skuteczniejszy niż kiedyś - uważa Marysia.

Kontuzje, o których wspomniała są nierozłączną częścią czarnego sportu. Obie panie podkreślają jednak, że nie boją się kolizji na torze. - Staram się o tym nie myśleć. Miałam kilka upadków, ale zawsze jakoś szybko się pozbierałam - mówi Weronika. - Jak zaczynałam pierwsze treningi, to wszyscy mówili, że jak wywalę się parę razy, to od razu wyleczę się z miłości do żużla. Ona mi jednak nie minęła. Inna sprawa, że oprócz paru uślizgów nie miałam jeszcze poważniejszego wypadku. Czy boję się kontuzji? Wiadomo, że to bardzo niebezpieczny sport, ale przecież idąc ulicą także można złamać nogę. Jak się zresztą wyjeżdża na tor, to wszystkie złe myśli trzeba wyrzucić z głowy - zapewnia zawodniczka Leszczyńskich Byków.

Najlepsza była Michaela
W Polsce żużel w kobiecym wydaniu dopiero raczkuje. W innych krajach, zwłaszcza w Skandynawii, nie brakuje jednak dziewczyn, które ścigają się na motocyklach. Te najbardziej znane to Dunka Nanna Jorgensen oraz Czeszka Michaela Krupickova. - Obie pokazały, że kobiety mogą być lepsze od facetów i z nimi regularnie wygrywać - zapewnia Przybyłek. Czeszka rzeczywiście odnosiła spore sukcesy i to na arenie międzynarodowej. Mając 16 lat zajęła czwarte miejsce w mistrzostwach swojego kraju do lat 19, w pokonanym polu zostawiając między innymi Mike Trzensioka, który w poprzednim sezonie jeździł w Nice PLŻ, a w meczach barażowych o awans do I ligi startował jako gość w barwach pilskiej Polonii.

Krupickova, jeszcze jako 15-latka, wywalczyła również dziewiąte miejsce w jednym z turniejów finałowych indywidualnych mistrzostw Włoch. Jakby tego było mało, z powodzeniem ścigała się także na długim torze. Wystąpiła nawet w finale mistrzostw świata w tej konkurencji, który odbył się w Rzeszowie. Jeździła także w pokazowych wyścigach podczas meczu Polska - Reszta Świata, który odbył się na torze w Lublinie. Dlatego też zaskoczeniem była informacja, że Czeszka w wieku zaledwie 18 lat zakończyła karierę. Powodem były problemy finansowe, a konkretnie brak wsparcia ze strony ojca.

W Polsce aż tak utalentowanych zawodniczek do tej pory nie było. W 2013 roku głośno zrobiło się o Klaudii Szmaj, która jako pierwsza dziewczyna zdała licencję i podpisała kontrakt z Falubazem Zielona Góra. Więcej w tym było jednak marketingu sportowego niż samego sportu. - Z tego co wiem, Klaudia ostatnio nigdzie nie jeździła i jej licencja straciła już ważność - mówi Przybyłek. W takiej sytuacji honoru polskiego, kobiecego żużla bronią obecnie dwie dziewczyny z Wielkopolski. I niech to robią skutecznie, bo panie na motorach z pewnością mogą trochę ożywić ten coraz bardziej podążający w ślepy zaułek sport.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski