Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Dariusza Lipińskiego: Po wyroku TSUE: Euro za suwerenność?

Dariusz Lipiński, były wiceprzewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy
flickr.com/Eoghan OLionnain/Public
Stworzono wyjątkowo niebezpieczny precedens. Nazywając rzecz po imieniu: TSUE właśnie zmienił traktaty, wprowadzając poza traktatowy (czyli bezprawny) i czysto uznaniowy (bo tak zwana praworządność nie jest nigdzie w traktatach zdefiniowana) mechanizm POLITYCZNEJ oceny rządów państw członkowskich.

W połowie lat 60-tych XX wieku doszło do ostrego sporu dotyczącego granic kompetencji wspólnotowych Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Francja znalazła się w opozycji wobec pozostałych państw członkowskich wspierających federalistyczne propozycje ówczesnego przewodniczącego Komisji Waltera Hallsteina, zwłaszcza odejście od zasady jednomyślności w głosowaniach i pewne elementy Wspólnej Polityki Rolnej. (Jak widać, spory przewodniczących Komisji z przywódcami państw członkowskich to żadna nowość.) Nie godząc się na takie ograniczenie suwerenności prezydent de Gaulle zawiesił udział Francji w pracach Rady EWG. Po prostu zawiesił: przedstawiciele Francji przestali pojawiać się na posiedzeniach paraliżując podejmowanie jakichkolwiek decyzji. Klincz, który trwał siedem miesięcy, od czerwca 1965 r. do stycznia 1966 r., przeszedł do historii jako „polityka pustego krzesła” i zakończył się tzw. kompromisem luksemburskim, którego główne postanowienia sprowadzały się do potwierdzenia zasady jednomyślności w najważniejszych głosowaniach, czyli do spełnienia żądań Francji.

Przez pięć lat (1979-1984) Margaret Thatcher toczyła boje o obniżenie składki wpłacanej przez Wielką Brytanię do kasy Wspólnoty. Boje musiały być zażarte, skoro spotkania z brytyjską premier prezydent Francji François Mitterrand przypłacał podobno regularnymi atakami furii. Chodziło o to, że ogromna część budżetu EWG przeznaczana była na Wspólną Politykę Rolną, a rolnictwo Zjednoczonego Królestwa było niewielkie; Brytyjczycy płacili zatem olbrzymią składkę trafiającą do rolników francuskich czy niemieckich. „Chcemy nasze pieniądze z powrotem” – argumentowała Żelazna Dama, mimo że przecież kilka lat wstecz to sami Brytyjczycy w traktacie akcesyjnym zgodzili się na tę składkę. Po pięciu latach dopięła swego: wywalczyła tzw. rabat brytyjski sięgający kilku miliardów euro rocznie.

W ostatniej chwili przed podpisaniem traktatu z Maastricht (czyli Traktatu o Unii Europejskiej) premier Hiszpanii Felipe González znienacka uzależnił zgodę swojego kraju od otrzymania przez Hiszpanię funduszy strukturalnych gigantycznej wielkości. Postawił na swoim, dzięki czemu wcale nie Niemcy czy Włosi, jak często sądzimy, tylko Hiszpania ma dziś najbardziej rozbudowaną w Europie sieć autostrad i dróg ekspresowych. Trafnie zauważył opisujący ten epizod dziennikarz „Rzeczpospolitej” Jędrzej Bielecki (wydanie z 22 listopada 2020 r.): „To kwestia obycia z życiem Wspólnoty, znajomości historii integracji. Była ona naznaczona przykładami blokad przez poszczególne kraje żywotnych dla nich kwestii, z których zjednoczona Europa wychodziła zawsze obronną ręką, a nawet silniejsza niż wcześniej”. Podobnych epizodów było w dziejach integracji więcej, były nawet powtarzane referenda po ustępstwach na rzecz danego państwa: w Danii (1992 i 2000) czy w Irlandii (2001 i 2008).

Środowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie tzw. mechanizmu warunkowości nie jest zaskoczeniem, polityczne zaangażowanie TSUE w projekt federalizacji Unii jest widoczne od dawna. Teraz jednak stworzono wyjątkowo niebezpieczny precedens. Nazywając rzecz po imieniu: TSUE właśnie zmienił traktaty, wprowadzając poza traktatowy (czyli bezprawny) i czysto uznaniowy (bo tak zwana praworządność nie jest nigdzie w traktatach zdefiniowana) mechanizm POLITYCZNEJ oceny rządów państw członkowskich. Wyobraźcie sobie Państwo sytuację, w której sąd według swego widzimisię zmienia ustawę, a nawet konstytucję. To jest dokładnie taka sytuacja.

W opisanych wyżej przykładach Francji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii chodziło tylko o ich ważny interes narodowy. To wystarczyło do uruchamiania przez nie polityki pustego krzesła czy procedury weta. W przypadku Polski i Węgier chodzi o coś więcej: o suwerenność. Na mechanizm „euro za suwerenność” nie można się zgodzić. Posługiwanie się zapisanymi w traktatach mechanizmami takimi jak weto (a sposobność pojawi się już niebawem) to naprawdę nie będzie koniec świata. To tylko „kwestia obycia z życiem Wspólnoty”. Nie ma już na co czekać.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski