Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Felieton Jana Wójcika: „Wojna z terroryzmem” to błąd

Jan Wójcik – Fundacja Instytut Spraw Europejskich
Jan Wójcik
Jan Wójcik Archiwum prywatne
Kiedy Austria, Prusy czy Wielka Brytania przystępowały do walki z Napoleonem, nie deklarowano „wojny z tyralierą”. Gdy alianci chcieli pokonać Hitlera, nazizm, Niemcy, nie ogłaszali, że toczą „wojnę z blitzkriegiem”. Tymczasem teraz od 20 lat toczymy „wojnę z terroryzmem”, który, jak powyższe strategie, jest tylko pewnym sposobem walki, może być używany przez różne siły, a wyeliminowanie samej metody nie jest możliwe.

Jednak po 11 września 2001 roku postanowiono tak właśnie zdefiniować cel prowadzonej wojny. Dlaczego? Można tu znaleźć dwa powody. Jeden to poprawność polityczna, która nie pozwalała przez lata nazywać terroryzmu islamskim, mimo że w literaturze przedmiotu powiązania różnych terroryzmów nazywane były w zależności od ideologii, która za nimi stała. Mówiło się o terroryzmie lewicowym, prawicowym, chrześcijańskim, nawet o buddyjskim.

Wobec islamu zaczęto używać eufemizmu „wojna z terroryzmem”, żeby, jak to tłumaczono, uniknąć antagonizowania społeczności muzułmańskiej na Zachodzie, a także potencjalnych sojuszników wśród krajów muzułmańskich. Drugi powód jest bardziej prozaiczny. Terroryzm jest działaniem z pogranicza bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego, domeną zwalczaną zarówno przez policję czy służby specjalne, jak i wojsko. Zdecydowano się na przyjęcie nomenklatury policyjnej, w której toczona jest wojna z narkotykami, walka z cyberprzestępczością itp. W tych ramach zwalcza się pewne zjawiska. Problemem jednak nie była i nie jest sama tylko terrorystyczna przestępczość. Można by się zastanowić, ilu błędnych działań można było uniknąć, gdyby przyjęto inną definicję przeciwnika – na przykład jak w przypadku Drugiej Wojny Światowej, nie tylko ideologię (nazim), ale państwa, które ją realizowały.

W obecnym przypadku mówilibyśmy więc o fundamentalistycznym islamie albo islamizmie. Czy przy takiej definicji pozwalalibyśmy na finansowanie radykalizmu wewnątrz krajów Zachodu przez Arabię Saudyjską, Katar czy Turcję? Czy byłoby miejsce dla eksperymentu pod nazwą Arabska Wiosna, skoro mieliśmy świadomość dominacji nurtów islamistycznych w środowiskach zmierzających do obalenia rządów? Czy Katar i Arabia Saudyjska dostałyby przyzwolenie na finansowanie bojowników, którzy mieli obalić Asada w Syrii? Czy wreszcie Trump negocjowałby z talibami ponad głowami afgańskiego rządu, w zamian za mgliste obietnice powstrzymania się od terrorystycznych akcji poza Afganistanem?

Zmiana definicji przeciwnika daje szersze instrumentarium do jego zwalczania, niż sama tylko "wojna z terroryzmem". Dzięki niej można uruchomić działania polityczne, społeczne czy edukacyjne, a nie skupiać się wyłącznie na powstrzymaniu zdolności przeciwnika do przeprowadzania zamachów. I jeżeli coś miałoby napawać optymizmem przy okazji tej wrześniowej rocznicy, kiedy Afganistan wraca do punktu wyjścia, gdy organizacje terrorystyczne rozszerzają działalność na Sahelu, a na pograniczu Iraku i Syrii odżywa ISIS, to jest to właśnie wyartykułowanie tego, kto jest naprawdę naszym przeciwnikiem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski