Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Film: Złoty środek, czyli z czego tu się śmiać?

Jacek Sobczyński
Bogumił (Paweł Wilczak) zamienia Mirkę (Anna Przybylska) w... Mirka
Bogumił (Paweł Wilczak) zamienia Mirkę (Anna Przybylska) w... Mirka Forum Film
Kto by pomyślał, że po długiej (bo aż siedmioletniej) przerwie w kręceniu filmów Olaf Lubaszenko powróci na ekrany polskich kin z dziełem, które po seansie pozostawi w widzu więcej pytań, niż odpowiedzi. Szkoda tylko, że wszystkie rozpoczynają się od słowa "dlaczego"...

Otóż, dlaczego Lubaszenko jest w stanie spłaszczyć każdy, nawet najbardziej "filmowy" pomysł w scenariuszu? W jego poprzednim obrazie, "E=mc2" świetny punkt wyjścia (pracownik akademicki piszący pracę doktorską dla gangstera z ambicjami) doprowadził do quasi-miłosnej historii ubogiego mózgowca i blondwłosej laleczki z bogatym wnętrzem.

"Złoty środek" dał reżyserowi jeszcze większe pole do popisu: opowieść o Mirce, zdolnej absolwentce prawa, zmuszonej do przebrania się za mężczyznę w celu zdobycia upragnionej pracy w renomowanej kancelarii, jest już na etapie pomysłu kopalnią gagów i przełamaniem komediowej konwencji.

Tymczasem Lubaszenko, szukając tytułowego "złotego środka" idzie po najmniejszej linii oporu. Stereotypowość jego bohaterów woła o pomstę do nieba: prawnicy są młodzi, piękni, cyniczni i zepsuci (choć u Lubaszenki w ich stadzie trafił się jeden uduchowiony romantyk), minister to otyły krętacz z nieślubnym dzieckiem na boku, mieszkańcy warszawskiej Pragi to pomysłowe "swojaki", zaś jedyny gej w całym towarzystwie musi być, jakże by inaczej, fryzjerem, nosić barwną odzież i wyginać się, jak gumowa zabawka. I, co najlepsze - żaden z nich nie jest ani trochę śmieszny.

Dlaczego "Złoty środek" to kolejna polska komedia, która zamiast zwartego scenariusza serwuje widzowi przypadkowy zlepek żartów dość wątpliwej jakości? Będąca osią filmu historia sprytnej Mirki zajmuje może 60 proc. scenariusza. Resztę stanowią doczepione na siłę żarty, nie tyle nieśmieszne, co niewnoszące do akcji kompletnie nic. Czekam na płytowe wydanie "Złotego środka" - zaletą DVD jest możliwość pominięcia dowolnych scen, z której w przypadku najnowszej komedii Olafa Lubaszenki warto skorzystać.

Dlaczego polscy twórcy z uporem maniaka próbują rozśmieszyć nas wyłącznie za pomocą wulgaryzmów? Popularność seriali "Californication" i "Dr House" dowodzi, że Polacy lubią ostry i inteligentny żart. Tymczasem nasi "rozbawiacze" (obok Lubaszenki proponuję wedle uznania dopisać jeszcze parę nazwisk) katują nas w swoich filmach wyrażeniami na "k" i "ch", których intonacja oraz moment użycia mają być z założenia dowcipne. A tu pudło - bo nie są.
I dlaczego tak naprawdę "Złoty środek" w ogóle powstał?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski