Sukcesy polskich piłkarzy rodzą różne dziwaczne komentarze, jak ten, że ich wygrana to jednocześnie zwycięstwo PiS-u, a więc wrogów demokracji. To ma niby oznaczać, że powinniśmy kibicować Ukraińcom, bo awans ekipy Nawałki do kolejnej rundy ugruntuje panowanie Jarosława Kaczyńskiego...
Tego typu bredni nie będę komentować, ale przypomnę młodszym czytelnikom, że podobne ostrzeżenia pojawiały się już w historii. W 1982 roku zespół Antoniego Piechniczka znakomicie spisał się podczas mistrzostw świata w Hiszpanii, zdobywając ostatecznie brązowy medal. Pamiętam, że w kręgach opozycyjnych, czy - jak się wtedy mówiło - podziemnych panowało przekonanie, że triumf Piechniczka pomaga Jaruzelskiemu w stłumieniu solidarnościowego buntu. Nie ustawały więc dyskusje, czy lepiej, żeby Boniek strzelał bramki, czy raczej nie. Serio.
Nigdy nie miałem wątpliwości, że biało-czerwoni reprezentują Polskę i nas, swoich kibiców, więc należy ich gorąco wspierać aż do szczęśliwego finału. Najgorzej bowiem, gdy mamy dylemat, komu kibicować, jak pewien zatwardziały fan boksu z mistrzostw świata sprzed lat. Gdy rozpoczynał się finał wagi ciężkiej, poszedł do ubikacji. Zapytany - dlaczego, odrzekł: A komu mam kibicować, jak Rusek bije się z Murzynem?!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?