Grzegorz Kołodko w Poznaniu: Głupie cięcia budżetowe może wymyślić tylko neoliberalizm

Podczas poniedziałkowego spotkania w Poznaniu prof. Grzegorz Kołodko nakreślił swoją wizję ekonomicznej przyszłości świata. Postawił tezę, że wobec wyczerpywania się nieodnawialnych źródeł energii, świat, a co za tym idzie - gospodarka, musi zwolnić.

- Problemem polityków nie jest to, że w ogóle nie słuchają ekonomistów - mówił podczas spotkania ze studentami prawa UAM Grzegorz Kołodko. - Problem w tym, że oni słuchają ekonomistów poprzedniego pokolenia, a nie tych, którzy mówią o następnych pokoleniach. Teoria naukowa, która winna być podstawą każdej strategii gospodarczej, musi służyć do kreowania lepszej przyszłości. Dlatego w najnowszej książce postanowiłem napisać, dlaczego będzie, tak jak będzie za dwa lub trzy pokolenia.

Prof. Kołodko wskazywał, że świata nie stać na takie tempo wzrostu jak przez ostatnich kilkanaście lat, przed kryzysem gospodarczym. Jego zdaniem, państwa w swej polityce gospodarczej doszły do kryzysu nierównowagi strumieni i zasobów. Kołodko postawił tezę, że tempo wzrostu gospodarczego, które w wielu krajach przed kryzysem było na poziomie około 5 proc. jest nie do utrzymania.

- To najszybsze w historii tempo wzrostu jest w stanie utrzymać się jeszcze może 15, może 30 lat - mówił prof. Grzegorz Kołodko. - Ale na pewno już nie 50 lat. Wtedy może nadejść bardzo zła przyszłość. Bo wyczerpują się nieodnawialne zasoby ziemi, a i z odnawialnymi mamy problem. Nadejdzie moment szczytu energetycznego, kiedy zużywanie przerośnie odkrywanie nowych złóż. To największe wyzwanie, jakie stoi przed gospodarowaniem. Świat musi zwolnić.

Zdaniem prof. Kołodki, by nie dopuścić do katastrofy cywilizacyjnej, które nadejdzie przy obecnym pędzie świata, zwolnić muszą przede wszystkim kraje bogate. Tu jednak, zdaniem Kołodki, potrzebny jest kompromis, wspólny mechanizm koordynacji gospodarki światowej, a także zmiany kulturowe, solidaryzm społeczny, rozbudowana polityka prorodzinna.

- Przyhamowanie rozwoju państw bogatych to wielkie pytanie na przyszłość - mówił Grzegorz Kołodko. - Z kolei państwa rozwijające się, takie jak Polska, powinny w najbliższych latach starać się im dorównać. Ale tu potrzebna jest solidna strategia gospodarcza oparta na prawdziwej teorii naukowej. Stawiam tezę, że Polska może mieć do 2025 roku tempo wzrostu na poziomie czterech procent PKB. Ale czy Polska tą ścieżką pójdzie? Nie. Potrzeba nam bowiem strategii opartej na wiedzy. A obecny rząd jej nie ma.

Grzegorz Kołodko ocenił, że Polska znajduje się w stagnacji gospodarczej, bo rząd nie potrafi utrzymać szybkiego tempa wzrostu. - Nasz rząd ogłosił, że u nas nie ma kryzysu, bo nie ma recesji. To nieprawda - uważa Kołodko. - W Polsce mamy potrójny kryzys. Przedsiębiorcy tylko w 80 proc. wykorzystują moce wytwórcze, nie mają możliwości zbytu, więc nie inwestują. Trzeba więc wzmocnić popyt, ale muszą też rosnąć dochody, by rosły wydatki. To nie jest możliwe, gdy robi się cięcia budżetowe. Coś tak głupiego może wymyślić tylko neoliberalizm, w tym i ten nad Wisłą.

Zdaniem Kołodki państwo musi także rozbudować swoją politykę społeczną. Były minister finansów wskazał, że państwo musi wspierać rodzinę, a nie tylko "gadać". Skrytykował pomysł becikowego. Uważa, że to marnotrawstwo pieniędzy, które mogłyby zostać wykorzystane np. na rozwój opieki przedszkolnej.