- Rezultatem i lokatą jestem mile zaskoczony, bo po dziewiątym miejscu na igrzyskach w Londynie przygotowania do tego startu potraktowałem ulgowo. Założyłem sobie na treningach mniejszy niż zwykle kilometraż i dbałem o to, by nie przemęczyć organizmu. Okazało się, że było to świetne posunięcie, bo znalazłem się na podium, a przy okazji nie wyeksploatowałem do granic możliwości. Podpowiedzi rosyjskiego trenera Leonida Szwecowa znów były więc bezcenne - tłumaczył biegacz pochodzący z Muszyny, czyli miejscowości położonej w Małopolsce i słynącej z uzdrowisk, odwiertów wód mineralnych i jednej z najlepszych polskich drużyn w siatkówce kobiet, czyli Muszynianki.
Czytaj także:
Henryk Szost pobił rekord Polski
Henry Szost dziewiąty w biegu maratońskim
Szost ma szczęście do Japonii, bo w marcu podczas maratonu Lake Biwa pobił rekord życiowy. - Myślę, że kraj ma tu drugorzędne znaczenie. Bardziej do dobrych wyników przyczyniły się warunki atmosferyczne. Wiosną było 5 stopni, a tym razem 9 stopni Celsjusza. W takich warunkach łatwiej pobiec w granicach "życiówki". Do tego Japończycy strasznie dbają o przebieg rywalizacji. "Zające" dyktują idealne tempo, a dobór zawodników z elity nie jest przypadkowy. W Fukuoce nie mógł się z niej znaleźć nikt kto nie przebiegł maratonu poniżej 2 godz. i 42 minut - dodał Szost.
W kwietniu starszy szeregowy z Zespołu Sportowego Sił Powietrznych chce wystartować w warszawskim maratonie, sponsorowanym przez PKNOrlen, firmę która wspiera też Szosta.
- Wszystko wskazuje, że nie będzie to tylko ukłon w stronę sponsora. Stawka ma być doborowa, więc w sprzyjających warunkach spróbuję znów poprawić swoje statystyki. Dlaczego nie przebiegłem jeszcze poznańskiego maratonu? Odpowiedź jest prosta - lubię Poznań, ale ja biegam od kilku lat nie dla przyjemności, tylko po to, żeby zarabiać i z tego żyć. Szybciej niż na trasie maratonu będzie więc mnie można spotkać na stadionie Olimpii lub w okolicach Rusałki. Zresztą stolica Wielkopolski to moje ulubione miasto w Polsce z tych dużych. Podziwiam je zwłaszcza za tereny zielone, choć wiadomo, że najlepiej czuję się w swoich rodzinnych stronach, gdzie obcowanie z naturą to codzienność - przekonywał Szost.
Mimo że od kilku miesięcy jest już czołowym polskim lekkoatletą niespecjalnie zabiega o popularność. - Nie porównuję się do siatkarek, bo przecież one są wizytówką Muszyny. Inna sprawa, że są w miasteczku przejazdem, a ja w nim przebywam od urodzenia. Nie dbam o barometry popularności. Robię swoje i bez względu na to, gdzie przebywam staram się życzliwie podchodzić do ludzi - mówił zawodnik Grunwaldu.
W Poznaniu bywa on głównie w okresach małego natężenia treningowego i zazwyczaj nie dłużej niż tydzień. - Zawsze podkreślam swoją przynależność klubową, bo bez Grunwaldu ciężko byłoby mi się rozwinąć. Wojskowy etat daje mi pensję i utrzymanie. Za to jestem klubowi najbardziej wdzięczny i zobowiązania wobec niego traktuję z najwyższą powagą. A konfliktu interesów nie ma, bo uprawiam taki sport, że wyjazdy na obozy zagraniczne to w moim życiu normalna rzecz - zauważył Szost.
Już w połowie stycznia wyjedzie on na zgrupowanie do Portugalii. Przed startem w Warszawie odwiedzi też stan Nowy Meksyk w USA. - Tak już jest od kilku lat, bo może i kocham nasze góry, ale zimą niewiele mógłbym w nich zdziałać. W przyszłym roku chcę zaliczyć jeszcze jeden maraton, ale nie mam jeszcze wytypowanego miejsca i terminu. Kto wie, może znowu polecę do Kraju Kwitnącej Wiśni - zakończył Szost.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?