Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Instytut Zachodni w Poznaniu nie podoba się ministrowi spraw zagranicznych

Karolina Koziolek, Agaton Koziński
Gościem Instytutu Zachodniego był także Radosław Sikorski, obecny minister spraw zagranicznych.
Gościem Instytutu Zachodniego był także Radosław Sikorski, obecny minister spraw zagranicznych.
Instytut Zachodni w Poznaniu może zostać zlikwidowany - wynika z naszych ustaleń. Zasłużona placówka, która zajmuje się badaniem stosunków polsko-niemieckich, znalazła się w dużym kryzysie i nie widać pomysłu na zmianę sytuacji. MSZ narzeka, że instytut jest oderwany od rzeczywistości i, mimo że formalnie mu podlega, to w żaden sposób nie stanowi wsparcia intelektualnego dla resortu - takiego jakim choćby jest Polski Instytut Spraw Międzynarodowych (PISM).

- Nie potwierdzam, że rozważamy likwidację instytutu. Jednak MSZ bardzo niepokoi sytuacja, w jakiej IZ się znalazł, przede wszystkim marazm naukowy i chaos organizacyjny. Mam nadzieję, że instytut uda się uratować jako instytucję ważną dla Poznania i Polski. I że władze regionu pomogą nam wybrnąć z tej sytuacji - mówi Marcin Bosacki, rzecznik MSZ.

Likwidacji zupełnie nie wyobraża sobie ostatni dyrektor tej placówki prof. Andrzej Sakson. Instytutem przestał kierować w 2011 r. po odwołaniu przez ministra.

- Za odwołaniem była część pracowników instytutu. To był początek kryzysu. Od tamtego czasu ogłoszono już czwarty konkurs na dyrektora. Są one jednak unieważniane, bo kandydaci nie spełniają wymogów formalnych - mówi prof. Sakson. On sam nadal tam pracuje.

Przeciwko zamknięciu instytutu jest także Władysław Bartoszewski, były szef MSZ, obecnie doradca premiera ds. relacji z Niemcami.

- Nikt decyzji o likwidacji instytutu ze mną nie konsultował, choć pogłoski o tym krążą od dawna. Byłoby wielką szkodą, gdyby do tego doszło. Ten ruch świadczyłby o braku znajomości roli, jaką instytut odgrywa. Ale takie działania są typowe dla MSZ, w którym na ośmiu wiceministrów ani jeden nie zna języka niemieckiego - wyjaśnia nam Bartoszewski.

Nasz rozmówca z MSZ wytacza jednak swoje argumenty za likwidacją IZ. Głównym jest coraz niższa wartość intelektualna pracy, jaką wykonują jego pracownicy. Jako argumenty przytacza dane z audytu, jaki resort przeprowadził w instytucie. Wynika z niego, że w ub.r. 21 pracowników naukowych placówki opublikowało 136 referaty. W tym samym czasie 38 pracowników PISM przygotowało 496 podobnych publikacji. Podobnie proporcje wyglądają przy organizacji różnego rodzaju konferencji czy seminariów naukowych. IZ w ubiegłym roku przygotował ich 13, podczas gdy PISM - 96. Małej liczby publikacji nie rekompensuje też ich jakość.

- Materiały przygotowywane przez instytut nijak mają się do rzeczywistości. Nam potrzeba analiz dotyczących bieżącej sytuacji w Niemczech, a otrzymujemy kolejne badania dotyczące solidarności humanitarnej czy Słowian łużyckich - narzeka nasze źródło w MSZ. I podaje kolejny fakt - w 2010 r. instytut stracił pierwszą kategorię naukową (obecnie ma drugą). W ubiegłym roku koszt funkcjonowania instytutu wyniósł 2,5 mln zł, z czego 1,9 mln dał resort.

Podobnie przyczyny kryzysu w instytucie diagnozuje prof. Sakson. - MSZ chciało, abyśmy stali się dla nich pewnego rodzaju think-tankiem, głosem doradczym, a nie tylko placówką naukową. Udało się to wprowadzić, co nie spodobało się części pracowników. Nie chcieli oni robić ekspertyz dla MSZ-u, a jedynie zajmować się nauką - tak tłumaczy dziś sytuację były dyrektor.

Problem pozostał nierozwiązany do dziś. Instytut nie ma dyrektora,a jedynie pełniącego jego obowiązki. Jest nim dr Michał Nowosielski. Na temat tej sytuacji wypowiada się ostrożnie:
- Jesteśmy w trakcie przekształceń, które dotyczą kwestii gospodarowania finansami oraz współpracy z MSZ - mówi.
Dodaje, że o planach ministerstwa dotyczących likwidacji wie, ale nie chce ich komentować.

Tymczasem środowisko naukowe w Poznaniu nie wyobraża sobie likwidacji IZ.
- Instytut powinien zostać zachowany w dotychczasowej formie - uważa prof. Józef Dobosz, dyrektor Instytutu Historii UAM. - Jego ranga na mapie naukowego Poznania i Polski jest tak duża, że powinien mieć szanse dalej funkcjonować jako samodzielna jednostka.

W podobnym tonie wypowiada się prof. Sławomir Piontek, dyrektor Instytutu Filologii Germańskiej.
- Działania instytutu obserwuję od lat. Sam brałem udział we wspólnych projektach i nie widzę uzasadnienia, aby degradować tę placówkę, włączając go np. do struktur Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza - stwierdza.

A prof. Józef Dobosz dodaje:

- Nie widzę na uniwersytecie miejsca dla jednostki w tym kształcie. Instytut Zachodni jest zbyt dyscyplinarny, by funkcjonować po prostu przy Wydziale Historycznym. - Wtedy zupełnie rozpłynęłaby się jego specyfika - wtóruje mu prof. Piontek.

Tymczasem rektor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza powołał specjalną komisję, która miałaby zbadać perspektywy ewentualnego włączenia instytutu w struktury UAM i - jak mówi nam rzeczniczka uczelni - rektor widzi szansę na takie połączenie. Na jakich warunkach?

- Władze rektorskie nie stawiają żadnych warunków, lecz chcą rozmawiać z drugą stroną, aby wypracować zasady współpracy podczas ewentualnego przyłączenia Instytutu Zachodniego do UAM - mówi nam Dominika Narożna, rzeczniczka uczelni .
- W Niemczech co chwilę powstaje nowa placówka zajmującą się stosunkami polsko-niemieckimi. My też powinniśmy takie rozwijać. Instytutu nie należy zamykać, tylko trzeba go restrukturyzować. Być może właściwym rozwiązaniem byłoby wyłączenie go ze struktur MSZ i przekazanie go bezpośrednio pod kuratelę premiera - podkreśla minister Bartoszewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski