Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Interes sądu z Onyksem. To była uczciwa transakcja? [ROZMOWA]

Łukasz Cieśla
Sędzia A. Brzozowski (z lewej) oraz dyrektor J. Kaczmarek (z prawej) podczas spotkania z mediami w Sądzie Okręgowym
Sędzia A. Brzozowski (z lewej) oraz dyrektor J. Kaczmarek (z prawej) podczas spotkania z mediami w Sądzie Okręgowym Paweł Miecznik
Z sędzia Aleksandrem Brzozowskim, rzecznikiem prasowym poznańskiego Sądu Okręgowego oraz z dyrektorem administracyjnym sądu Jarosławem Kaczmarkiem, rozmawia Łukasz Cieśla.

Sąd, po fiasku procesu Elektromisu, kupił zniszczoną nieruchomość od spółki związanej z jednym z głównych oskarżonych. Potem uruchomił tam sąd rejonowy. Dlaczego?
Aleksander Brzozowski:
Z materiałów wynika, że budynek kupiono od spółki Onyks, która należała do spółki IZA. Ówczesny prezes Sądu Okręgowego, pan Michał Laskowski, wysłał w tej sprawie pisemne wyjaśnienia do Ministerstwa Sprawiedliwości. Z tych ustaleń nie wynikało nic niepokojącego.

To zależy, co się napisze. Przecież w aktach sprawy Elektromisu była informacja, że dyrektorem w Onyksie jest Krzysztof S.
Aleksander Brzozowski:
Dyrektor sądu Jarosław Kaczmarek, który zajmował się zakupem budynku przy ul. Kamiennogórskiej, nie miał wiedzy na ten temat.
Jarosław Kaczmarek: W trakcie procesu Elektromisu nie pracowałem w sądownictwie i nie znam tej sprawy.

Jednak zawsze można przeczytać dokumenty. Np. te w Krajowym Rejestrze Sądowym. Wynika z nich jednoznacznie, kim dla Onyksu był Krzysztof S. W momencie transakcji był nadzorcą oraz właścicielem spółki IZA, do której należał Onyks.
Aleksander Brzozowski:
Nie posiadam wiedzy, jakie wpisy były wówczas w KRS-ie w tej kwestii. Nie uczestniczyłem w procesie zakupu budynku i dlatego też nie wiem, jakie dokumenty analizowano.

To uczciwe, że sąd kupił budynek od Onyksu?
Jarosław Kaczmarek:
Zakup tego budynku to była dobra transakcja. Tak uważałem wtedy, tak uważam i teraz. Budynek nie był w świetnym stanie, ale też nie był ruiną. Osobiście nie znam też Krzysztofa S. O budynku rozmawiałem z inż. Wenskim, który pracował w Onyksie.

W sprawie Elektromisu, wskutek błędu sądu, zarzuty wobec kilku osób się przedawniły. Skorzystał na tym m.in. Krzysztof S. Co sąd ma na swoją obronę?
Aleksander Brzozowski
: Sprawa dotyczyła braku delegacji dla dwóch sędziów, którzy w trakcie procesu awansowali do Sądu Okręgowego. Przepisy wówczas były niejasne. Sąd Najwyższy, w różnych okresach czasu, różnie odpowiadał na pytania prawne, czy sędzia po awansie musi mieć delegację do sądu niższego rzędu, w którym do tej pory orzekał. Również w tej sprawie sąd odwoławczy zadał takie pytanie prawne. Sąd Najwyższy uznał, że sąd był źle obsadzony, ale nie mówiłbym o porażce czy błędzie poznańskiego sądu. Po prostu to była kwestia różnej interpretacji przepisów. Zgodzę się jednak, że zrodziło to negatywne konsekwencje dla samego procesu.

Dlaczego sąd, jeszcze przed ogłoszeniem przetargu, skierował do Onyksu zapytanie ofertowe? Chcieliście właśnie ten budynek?
Jarosław Kaczmarek:
Nie pamiętam takiego pytania do Onyksu, ale myśmy wtedy szukali budynku w tej dzielnicy Poznania. Może stąd to pytanie? Trudno było znaleźć odpowiedni budynek. Szukaliśmy, biorąc pod uwagę liczbę etatów, minimum 6,5 tys. metrów kwadratowych. Przy Kamiennogórskiej ciekawa była konstrukcja budynku. Była to przestrzeń otwarta, łatwa do zagospodarowania.

Dlaczego wybraliście taką lokalizację? Poza centrum miasta, z brakiem miejsc parkingowych, dość daleko od przystanku komunikacji publicznej.
Aleksander Brzozowski:
Wcześniej poznański Sąd Rejonowy był największym w Polsce. Zapadła decyzja o jego podziale na trzy sądy. Szukano dla nich siedzib. Dla dzielnicy Grunwald i Jeżyce znaleziono właśnie w tej części Poznania. Ludzie, którzy tam mieszkają, mają teraz sąd w swojej okolicy.
Jarosław Kaczmarek: Kiedyś było tam wiele miejsc parkingowych. Potem to się zmieniło, okolica zaczęła się zabudowywać.

Przez lata działał tam Wydział Ubezpieczeń Społecznych Sądu Okręgowego rozpatrujący sprawy ludzi schorowanych, domagających się odszkodowania, rent. Ci ludzie skarżyli się, że musieli iść pieszo do sądu z odległego przystanku tramwajowego. To było w porządku, by skazywać ich na takie niedogodności?
Aleksander Brzozowski:
Ten wydział już tam się nie mieści. Niedawno przeprowadził się do nas, do siedziby przy ul. Hejmowskiego. Każdą lokalizację możemy oceniać subiektywnie. Jeśli chodzi o kłopoty z dojazdem - teraz 90 proc. ludzi korzysta z własnych samochodów.
Jarosław Kaczmarek: Występowaliśmy do miasta, żeby przesunąć linię autobusową pod sąd przy ul. Kamiennogórskiej. Ale miasto nam odmawiało, nie chciało w tej kwestii współpracować.

Co ze skażeniem budynku? Krążą plotki o „bombie rtęciowej”, a pracownicy skarżyli się związkowi zawodowemu na złe samopoczucie, na złą jakość wody.
Aleksander Brzozowski
: Były ekspertyzy stanu technicznego. Wszystko jest w porządku.
Jarosław Kaczmarek: Pogłoski, że w tamtejszych murach jest rtęć i inne niebezpiecznie związki, to nonsens. Promieniowania nie badaliśmy, bo czegoś takiego tam nie ma. Z kolei woda jest miejska. Nie badaliśmy jej, bo nie ma takiej potrzeby. Wszystkie instalacje były nowe.

Sąd wywiózł odpady pogalwanizacyjne po upadłej fabryce? Podobno nadal zalegają w pobliskim zbiorniku i mogą negatywnie oddziaływać na otoczenie.
Jarosław Kaczmarek:
Na kupionym przez nas terenie na pewno nie było galwanizerii. Nie widziałem tam również żadnego zbiornika. Proszę pamiętać, że my kupowaliśmy część działki. Ponadto od 20 lat znam osobę, która pracowała w dawnych zakładach Polam. Mówiła mi, że tam nie było szkodliwej produkcji.

Były dyrektor fabryki mówił mi, że na parterze, tuż za ścianą dzisiejszego sądu, była galwanizeria. Myli się?
Jarosław Kaczmarek:
Galwanizerii nie było na terenie kupionym przez sąd. Gdyby była, pozostawiłaby ślady. Galwanizacja powoduje przecież korozję cementu.

Nie byłoby lepiej, dla rozwiania wątpliwości, przeprowadzić badania?
Jarosław Kaczmarek:
Były robione te badania, które były konieczne. Mieliśmy może badać jeszcze, czy nie było tam bomby atomowej?

Budynek sądu nie spełnia niektórych norm, np. schody są zbyt strome. Mimo to został dopuszczony do użytkowania. Jak to możliwie?
Jarosław Kaczmarek:
Odstępstwa te były wyjaśniane na etapie projektu i to projektanci je uzgadniali na etapie projektowania. Sąd nie występował o te odstępstwa.

Co z kłopotami z wysokim temperaturami w budynku? Od jednego z sędziów słyszałem, że kilka razy trzeba było zamykać sąd, bo panowały tropikalne upały.
Jarosław Kaczmarek:
Teraz tego nie ma, bo jest klimatyzacja. Ale w przeszłości rzeczywiście dochodziło do kłopotów ze zbyt wysoką temperaturą. Projektant zrobił przy wejściu okna nieotwieralne, potem to zmieniliśmy na otwieralne, kłopoty zniknęły.

Rozmawiał Łukasz Cieśla

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski