Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Inwestycja po poznańsku - nie akcje, nie złoto, a... beczki

Monika Kaczyńska
Szkocka whisky to destylat słodu jęczmiennego. Aby jednak jęczmienna wódka zasłużyła na swoją nazwę, musi leżakować w dębowych beczkach przynajmniej trzy lata.
Szkocka whisky to destylat słodu jęczmiennego. Aby jednak jęczmienna wódka zasłużyła na swoją nazwę, musi leżakować w dębowych beczkach przynajmniej trzy lata. freeimages.com
Winstona Churchilla, Avę Gardner, japońskiego pisarza Haruki Murakami i Hilary Clinton dzieli niemal wszystko. Łączy miłość do whisky. Churchill twierdził, że czyni życie lepszym. Murakami uważa, że jest jak piękna kobieta - wymaga zrozumienia i uznania. Ava chciała umrzeć ze szklaneczką w ręce.

Whisky. Pierwsze skojarzenie, jakie przywołuje, to mahoniowe boazerie, skórzane fotele i dżentelmeni trochę nie z tej epoki raczący się trunkiem i cygarami. Innym przychodzą na myśl kamienne piwnice szkockich zamków  i destylarnie wśród wrzosowisk.  Są i tacy, dla których whisky najtrafniej została określona w kultowej komedii "Miś" Stanisława Barei.

- To ci, którzy nie mieli okazji dobrej whisky spróbować - jest pewny Krzysztof Maruszewski, założyciel i prezes poznańskiej firmy Stilnovisti, najstarszej w Europie Środkowej wśród zajmujących się inwestycjami alternatywnymi. Dla niego i coraz większej grupy Polaków whisky to... pieniądze w płynie.  Dziwne? Wręcz przeciwnie.

- Co do zasady w tych inwestycjach nie ma nic niezwykłego - twierdzi Krzysztof Maruszewski. - Jak świat światem ludzie kupowali towary, by później sprzedać je z zyskiem. Z whisky jest podobnie. Z tą tylko różnicą, że o ile ceny zboża, kawy czy kakao zależą od zmiennej koniunktury, o tyle z whisky sprawa jest prosta - z wiekiem nabiera wartości.

Łyczek dla anioła
Szkocka whisky to destylat słodu jęczmiennego. Aby jednak jęczmienna wódka zasłużyła na swoją nazwę, musi leżakować w dębowych beczkach przynajmniej trzy lata. Im dłużej, tym szlachetniejszego smaku nabiera. Rośnie także jej cena.

-  Świeży destylat ma jasny kolor i nieco ponad 60 proc. zawartości alkoholu - wyjaśnia Krzysztof Maruszewski. - Z czasem barwa nabiera intensywności, zawartość alkoholu nieco spada, a smak nabiera charakteru.

Jakiego? Zależy w dużym stopniu od beczki, w której leżakuje. Inaczej smakuje ta z beczki po czerwonym winie, inaczej taka, która dojrzewa w beczkach po burbonie lub sherry.

W trakcie leżakowania destylat paruje, traci więc około 2 proc. mocy rocznie. To właśnie zjawisko jest określane mianem "angel's share" (dola dla aniołów).  Z wiekiem whisky ciemnieje. Dziesięcioletnia  ma kolor niezbyt mocnej herbaty.

Ciemniejsze zabarwienie, zwłaszcza masowo sprzedawanych najtańszych trunków, to efekt sztucznego barwienia. Trzy lata to minimalny okres, po którym trunek może trafić do butelek i nosić dumnie nazwę whisky. Jako tzw. single malt -  w postaci wprost z beczki lub stać się częścią mieszanki - belnded malt,  jak większość znanych marek whisky dostępnych na sklepowych półkach.

Jeśli poleży dłużej -  czy to w postaci single malt, czy to w postaci blended trzeba zapłacić za nią więcej. A o cierpliwość trudno, gdy rynek domaga się wciąż i wciąż nowych butelek. Bo popularność whisky rośnie. Nie tylko w Polsce, innych krajach Europy czy USA, ale też na przykład w Japonii.

Zapotrzebowanie na najbardziej znane marki szkockiej whisky między 2013 a 2014 rokiem wzrastało od 9 do 18 proc.  Whisky, zwłaszcza tej wiekowej cały czas brakuje.  Większość destylatu zanim zdąży się naprawdę zestarzeć, jest bowiem... wypijana.

- W Szkocji tylko 15 proc. beczek leżakujących w destylarniach jest starsza niż 12 lat - zwraca uwagę Krzysztof Maruszew-ski.- Kto zatem zechce taką beczkę sprzedać, może liczyć naprawdę na dobrą cenę i nie musi martwić się o kupców. Sami będą pukać do jego drzwi.

Nie piję, inwestuję
Inwestujących w whisky przybywa. I rekrutują się niemal ze wszystkich grup społecznych. - Są przedsiębiorcy, są artyści, są przedstawiciele wolnych zawodów, a nawet studenci - mówi Krzysztof Maruszewski. - W przewadze są jednak wciąż ci pierwsi. I nie o pieniądze chodzi, a raczej o istotę obrotu towarowego. Przedstawiciele tej grupy rozumieją go najdokładniej.

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, inwestycje w whisky nie są zarezerwowane dla bogaczy.  Beczkę destylatu świeżego można kupić już za około 2800-3000 funtów, czyli równowartość około 17 tysięcy złotych. Najstarsze i najdroższe beczki osiągają cenę nawet 20-30 tys. funtów  Taki zysk to jednak kąsek dla cierpliwych.

- Minimalny czas inwestycji to te trzy lata, które są potrzebne, by trunek mógł zostać sprzedany jako whisky. My doradzamy ze sprzedażą poczekać przynajmniej 4 do 5 lat - wyjaśnia Maruszewski. - Roczny zysk to 10-15 proc. Kto ma więcej cierpliwości, więcej zarobi.

Nie we własnej piwnicy
Chętni do lokowania pieniędzy w whisky nie muszą zabierać się za sprzątanie piwnicy ani  się obawiać, że ich inwestycja padnie ofiarą niekontrolowanego zapału w czasie towarzyskiej imprezy.

- Beczki są deponowane w destylarniach i składach celnych w Szkocji - wyjaśnia prezes Stilnovisti. - Na miejscu można je zobaczyć i ich dotknąć. To konkretny towar, nie abstrakcyjne certyfikaty - podkreśla.

I choć pytanie "czy mogę obejrzeć swoją beczkę", zwłaszcza z ust początkujących inwestorów, pada dość często - w praktyce mało kto decyduje się na miejscu oglądać swój płynny majątek.

- Już nie zliczę, ile razy planowałem zorganizować dla inwestorów wyjazd do szkockich destylarni, w których leżakuje ich whisky - uśmiecha się Maruszewski. - To jednak na ogół zajęci ludzie, więc gdy pytam o dogodny termin jesienią, słyszę "po Nowym Roku", zimą - "gdy zrobi się cieplej", na wiosnę - "może po wakacjach". Wakacje mijają i planowany wyjazd znów się przesuwa. Ale nie tracę nadziei.

Na razie, jak mówi, jeździ sam i dla klientów sprawdza na miejscu jakość oferowanych trunków. Jak?
- Degustuję - innego sposobu nie ma - mówi.
I choć stara się wybierać dla klientów to, co najlepsze, przyznaje, że w przypadku whisky smak jako taki nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Bardziej liczy się renoma destylarni, cena, mieszanka trunku.

Gdy inwestor zdecyduje, że jego beczka leżakowała już wystarczająco długo, może ją sprzedać lub... wypić. - Nasz klient sam decyduje, czy sprzedać beczkę którejś z renomowanych wytwórni, czy po prostu rozlać jego single malt w butelki - mówi Krzysztof Maruszewski. -  Ta druga opcja jest wybierana znacznie rzadziej, ale zdarza się, że ktoś chce mieć wyjątkową whisky z wyjątkowej okazji, jak rocznica, ślub, narodziny dziecka czy wnuka. Całkiem często jednak inwestorzy życzą sobie przesłania co roku próbek trunku z ich beczek. Mogą wtedy sami skosztować jak dojrzewa.

Pasja przychodzi później
O ile w przypadku win, dzieł sztuki czy klasycznych samochodów (to także inwestycje alternatywne) na ogół zaczyna się od fascynacji, inwestycje zaś są kolejnym sposobem na jej realizację, o tyle, jak twierdzi Krzysztof Maruszewski, w przypadku inwestujących w whisky droga często bywała odwrotna.

- Dla wielu z tych osób była to po prostu inwestycja jak inne - mówi. - Z czasem jednak zaczęli się whisky interesować, porównywać różne gatunki, spotykać z innymi, rozmawiać. Połknęli bakcyla.

Whisky stała się modna.  W dobrym tonie jest  się znać na niej. W Warszawie i Jastrzębiej Górze odbywają się festiwale whisky.

Druga edycja tego ostatniego, organizowanego przez Dom Whisky rozpoczęła się w piątek. Przez dwa dni miłośnicy "bursztynowej krainy", jak określają świat whisky organizatorzy, zapoznają się z ofertą kilkudziesięciu wystawców (wśród nich jest także Stinovisti), będą dyskutowali słuchali prelekcji.

Fachowcy wyróżniają od kilkunastu do kilkudziesięciu podstawowych nut smakowych single maltów. Whisky może więc mieć posmak miodu, kwiatów, korzeni, słodu czy wreszcie  ziół lub orzechów.

Jak najlepiej poczuć smak i aromat? Przede wszystkim w odpowiednim naczyniu. Kieliszki do degustacji whisky przypominają kształtem lampę naftową. W dolnej, szerokiej części aromat się rozwija, zwężający się ku górze kształt nie pozwala mu się ulotnić.

- Tradycyjnie pije się whisky w temperaturze pokojowej lub niewiele niższej, z odrobiną wody - opowiada Krzysztof Maruszewski. - On the rocks, czyli z kostkami lodu to sposób podawania whisky spopularyzowany przez brytyjskich żołnierzy stacjonujących w koloniach nie cieszy się poważaniem wśród najbardziej ortodoksyjnych miłośników tego trunku, ale jest chyba najpopularniejszy. W ostatnich latach coraz częściej pija  się drinki na bazie whisky, znacznie bardziej wyrafinowane niż whisky z colą czy whisky smakowe - miodowa czy z czerwonymi owocami. Na pytanie jak pić whisky, ja odpowiadam -  jak się chce. Tak jak najbardziej smakuje.

Nie całkiem męska rzecz

Być może nowe trendy w sposobie picia whisky zawdzięczamy paniom, które do whisky podchodzą bez uprzedzeń. W świecie złotego trunku ich rola rośnie. I to zarówno jeśli chodzi o konsumpcję (w Wielkiej Brytanii stanowią 1/3 konsumentów whisky, w USA aż 37 proc.), inwestowanie w whisky  (jak ocenia Krzysztof Maruszewski 35 proc. inwestorów to panie), ale też produkcję i kształtowanie opinii o tym trunku.

Destylarnie prowadzone przez kobiety dziś już trudno zliczyć. W Wielkiej Brytanii jednym z najpopularniejszych blogów poświeconych whisky jest www.misswhisky.com autorstwa Alwynne Gwilt. Cóż, kolejny męski bastion zdobyty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski