Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ivan Djurdjević w Poznaniu znalazł szczęście

Maciej Lehmann
- Wiele dałem piłce nożnej, ona wiele mi zwróciła -  wyznał "Djuka"
- Wiele dałem piłce nożnej, ona wiele mi zwróciła - wyznał "Djuka"
- Dla wielu grać w Lechu to marzenie całego życia. Ja to szczęście miałem - mówił w niedzielę po ostatnim meczu w karierze Ivan Djurdjević. Ale także Kolejorz i kibice poznańskiej drużyny mieli szczęście, że przy Bułgarskej grał tej klasy piłkarz.

Serb to zresztą nie tylko świetny zawodnik, ale też wspaniały i ciekawy człowiek. Szczery, mądry, z zasadami i charakterem. Nigdy nie krył, jakimi wartościami kieruje się w życiu i swoim zachowaniem udowadniał, że nie są to tylko puste słowa.

Sprawa honoru

Kibice Lecha pożegnali go transparentem "Walczyłeś w naszej sprawie, a w biegu wytrwałeś do końca. Chwała ti Iwanie". Bo "Djuka" nie tylko grał w piłkę, ale też żył wszystkim, co dotyczyło spraw klubu. Aktywnie popierał protesty kibiców, gdy byli oni szykanowani i nie bał się krytykować władz miasta, gdy zamykały Kocioł. Dlatego tuż po zejściu z boiska kibice skandowali, by przyszedł na ich trybunę. Stanął wśród nich i prowadził doping.

- To sprawa honoru. Tu w Lechu gra się nie tylko o pieniądze i o sławę. Tu jest mnóstwo innych wartości. Kibice wymagają dużo, ale stoją murem za swoją drużyną, kochają ją, tak jak kochają swoje miasto. Cieszę się, że mnie zaakceptowali - mówił po ostatnim gwizdku arbitra.

Mecz z Koroną nie miał praktycznie żadnej stawki, ale w chwili, gdy z klubem żegnały się takie legendy jak Ivan oraz Piotr Reiss, cały zespół zagrał tak, by było to piłkarskie święto i bohaterowie wieczoru mogli się cieszyć z ostatniego zwycięstwa. Udało się to znakomicie. Ponad 21 tysięcy widzów przeżyło coś niezwykłego, bo "Djuka" strzelił gola z podania "Rejsika".

- Było widać, jakie wartości ma ten klub, jak się szanujemy, jak się wspieramy. To był najlepszy przykład, o co chodzi w Lechu Poznań! Lepszego scenariusza na ostatni mecz nie mogłem sobie wyobrazić - podkreślał wyraźnie wzruszony Djurdjević.

Do Poznania trafił sześć lat temu.

- Zanim zostałem zawodnikiem Lecha, rozmawiałem z odpowiedzialnym za sprawy transferowe Andrzejem Czyżniewskim, który bardzo namawiał mnie do przyjęcia oferty Kolejorza. Grałem w Hiszpanii i Portugalii i nie byłem pewien, czy Polska to dobre miejsce do gry w piłkę. On bardzo nalegał, twierdził, że wszystko będzie dobrze. Wtedy podjąłem duże ryzyko, bo Polska była dla mnie wielką niewiadomą. Zawsze jednak lubiłem wyzwania i wybierałem trudną drogę. W tym przypadku ryzyko się wielokrotnie opłaciło. Jestem tutaj, założyłem rodzinę, a tam, gdzie jest rodzina, jest mój dom - opowiada "Djuka".

Poliglota

Urodził się w Belgradzie, wychował się, jak wyznał kilka lat temu w Magazynie "Kolejorz", w typowej rodzinie. Jego matka była pielęgniarką, ojciec elektrykiem. Jako ośmiolatek zaczął trenować piłkę nożną, początkowo w klubie Vożdovac Belgrad. Trafił tam z kolegami z osiedla. Jako młody chłopak miał krótki epizod w Ćrvenej Zveździe, potem grał także w rezerwach tego klubu. Dla Serbów liczy się tylko jeden z dwóch belgradzkich klubów: Ćrvena Zvezda albo Partizan. Ivan kibicuje temu pierwszemu.

- To nasz klub narodowy. A Partizan to klub wojskowy, tak jak Legia - śmieje się.

W ekstraklasie serbskiej zadebiutował w klubie RAD Belgrad, z którego po roku przeniósł się na Półwysep Pirenejski. Po latach spędzonych w klubach hiszpańskich i portugalskich (ma obywatelstwo tego kraju) trafił do Kolejorza.

W Poznaniu zaadaptował się błyskawicznie. Szybko nauczył się polskiego.

- To nie było trudne. Polski i serbski są bardzo podobne, mają wspólne podstawy - twierdzi. Posługuje się sześcioma językami.
- W każdym kraju, w którym byłem, uczyłem się języka i starałem się poznać historię i zwyczaje. Nie tylko z szacunku dla ludzi, z którymi żyjesz, ale także dla własnej satysfakcji. Uważam, że jeśli mieszkam w Polsce, to chcę zachowywać się i mówić tak jak wszyscy. Mam optymistyczne nastawienie do świata. W każdym miejscu szukam pozytywnych rzeczy - zwierzał się w klubowym czasopiśmie.

Jego największe hobby to czytanie książek. Lubi też podróżować, bo stale chce dowiadywać się czegoś nowego i poznawać nowych ludzi. Najchętniej czyta biografie znanych osób. Ale interesuje go nie tylko świat sportu, ale też kultury i polityki.

- Przeżyłem kiedyś w księgarni zabawną historię. Zamierzałem kupić wielki słownik serbsko-polski. To były potężne trzy tomy. Kiedy sprzedawca się upewnił, że naprawdę ma mi go zapakować, wyskoczył w górę i cieszył się tak, jakby jego drużyna strzeliła gola. Pytam, o co chodzi, a on mówi, że wygrał zakład o duży obiad. Kolega, który zamawiał słownik, założył się z nim, że nikt przez pięć lat go nie kupi. Okazało się, że stał na półce tylko parę tygodni. Książki jednak mogą sprawić ludziom prawdziwą radość - śmieje się Ivan.

Piłkarz z charakterem

Na boisku jest prawdziwym twardzielem. Przed wyjściem na murawę zakłada ochraniacz na zęby. - Lubię rywalizację, okazywać się lepszym od innych - podkreślał w wywiadzie dla "Kolejorza".

- Jako dzieci rywalizowaliśmy o litr soku. Dosłownie zabijaliśmy się, żeby wygrać. Jako junior regularnie grałem ze starszymi od siebie. Musiałem sobie z tym radzić, właśnie to wyrabia twardość. To chyba kwestia szkolenia. Nie tylko predyspozycji. W Serbii sportowców się szkoli na twardych ludzi. Teraz nie lubię przegrywać nawet z przyjacielem w szachy, jestem po tym wściekły - przyznał Ivan.

Na boisku nie odpuszcza, ale szanuje rywali. Lubi grać ostro, ale szczyci się tym, że nie zrobił nikomu krzywdy.

- I tak musi zostać - zapewnia. Dumny jest też z tego, że będąc w Lechu, zawsze dawał z siebie wszystko.

- Te sześć lat to był najlepszy czas w moim piłkarskim życiu. Wiele dałem piłce nożnej, ona wiele mi zwróciła. Od pierwszego dnia, gdy wyjechałem za granicę, mówiłem sobie, że jeżeli każdego dnia nie będę dawał z siebie wszystkiego na treningach, to będę musiał wrócić do domu. Dlatego codziennie walczyłem na maksa. Patrząc wstecz, nie mam sobie nic do zarzucenia, jestem szczęśliwym człowiekiem i nie zmieniłbym niczego w swojej karierze - wyznał "Djuka".

105 razy wystąpił w ekstraklasie w koszulce "Kolejorza". Był z nim mistrzem Polski, sięgał po krajowy puchar, grał w europejskich pucharach. Zdobył z Lechem praktycznie wszystko, co było do zdobycia

Na ławce trenera

Teraz cieszy się na nowy etap w swoim życiu.

- Mam w sobie mnóstwo adrenaliny, bo zostałem kilkanaście dni temu ojcem bliźniaków i zaczynam pracę w roli trenera młodzieży w Lechu. Będę pracował w Piłkarskiej Akademii we Wronkach z drużyną juniorów młodszych jako asystent trenera. Trzeba od czegoś zacząć. Jest wielu byłych piłkarzy, którzy zaraz po zakończeniu kariery chcą prowadzić drużynę w ekstraklasie. Są jak początkujący kierowcy, którym wydaje się, że mogą prowadzić każde, nawet najszybsze auto. Potem okazuje się, że szybko wpadają na drzewo. Dlatego postanowiłem zająć się młodzieżą. Miałem wiele okazji pracować ze szkoleniowcami, którzy dzisiaj reprezentują wysoki poziom europejski. To bezcenne doświadczenie. Ale skończyłem też trzy kursy trenerskie, mam dyplom UEFA, więc jestem dobrze przygotowany do tego, co chcę teraz robić - mówi Ivan.

"Djuka" ma bardzo dobry kontakt z młodymi zawodnikami, choć czasem też musiał im w mocnych słowach przypominać, że gra dla Lecha to nie tylko przyjemności, ale też obowiązki.

- Ivanowi wiele zawdzięczam. Wszystkiego mnie uczył, pracował ze mną na treningach, podpowiadał, jak mam się ustawiać, jak reagować w trudnych sytuacjach. Był dla mnie wzorem profesjonalizmu. Grać w meczu, w którym kończą karierę takie tuzy jak Piotr Reiss i Ivan Djurdjević, to ogromne wyróżnienie i przeżycie. Nie kryję, że ta sytuacja nas mocno zmobilizowała. Ale pożegnaliśmy ich w godnych okolicznościach - przyznał młody obrońca Kolejorza Marcin Kamiński, który teraz wraca do reprezentacyjnej formy.

- Lech to jest marzenie, o które warto walczyć, to filozofia życia - zawsze to będę powtarzał młodym piłkarzom - zapewnia "Djuka". - Jeśli to zrozumieją i będą szanowali takie wartości jak ciężka praca, wytrwałość i że na boisko wychodzi się nie po to, by być, ale po to, by walczyć i wygrać - to dadzą sobie radę w każdych okolicznościach. Oczywiście w życiu zdarzają się też porażki, ale jestem pewien, że tym młodym ludziom będę potrafił też pokazać, jak się po nich podnieść, bo zawsze z optymizmem patrzę w przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski