Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak odkrycia stają się biznesem

Katarzyna Dobroń, Karolina Koziolek
Jak odkrycia stają się biznesem
Jak odkrycia stają się biznesem
Miłość do uprawiania nauki najlepiej zaszczepić już u dzieci. To wcale nie oznacza, że w przyszłości spędzą życie w murach uczelni. Dziś coraz częściej naukowcy patentują swoje odkrycia i zakładają własny biznes.

Zajmują się działalnością naukową i potrafią na tym zarobić. Co więcej, wyrastają na błyszczące gwiazdy nowych technologii, które mogłyby zaopatrzyć w niejeden gadżet najlepszego agenta Jej Królewskiej Mości. Byliby w stanie wnikliwie przeanalizować DNA jego wrogów oraz zdobyć substancje, które do tej pory były poza zasięgiem każdego laboratorium, żeby na koniec zaproponować mu 40-letnią whisky własnej produkcji. Mogliby, gdyby tylko zgłosił się do nich jakiś agent. Lokatorzy Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego i ich wynalazki czekają na zlecenia.

- Mieszamy różne aktywności - wyjaśnia prof. Jacek Guliński, dyrektor Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego. - Pracujemy na czterech obszarach. Przede wszystkim prowadzimy badania z dziedziny archeologii, fizyki, biotechnologii, technologii informacyjno-komunikacyjnej czy chemii, ale jednocześnie mamy też usługi badawcze, na których nieźle zarabiamy.

Nie tylko dla Bonda
Długopisy poznańskich naukowców, którymi nie da się oszukiwać, są obecnie wykorzystywane przez obserwatorów OBWE w Kirgistanie, a pasek zamieniający zwykły zegarek w smartwatcha zawojował amerykańską platformę crowdfound-ingową Kickstarter. W tej chwili PPNT jest domem dla około 80 firm. Prawie 50 z nich jest prowadzonych przez poznańskich profesorów, studentów lub doktorantów niezbyt jeszcze kojarzonych w kraju, ale już dobrze rozpoznawanych na świecie.

O tym, że stworzona przez IC Solution technologia IC Pen jest dobrze dopracowana, może świadczyć podpisany w sierpniu tego roku kontrakt z Organizacją Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie na monitorowanie prawidłowego przebiegu wszystkich wyborów. IC Solutions zobowiązało się dostarczyć 300 wyposażonych w technologię IC Pen długopisów.

- Odcisk palca jest zawsze identyczny. Natomiast żaden kolejny podpis nie będzie pokrywał się w 100 procentach ze swoim wzorem - wyjaśnia Rafał Witkowski, jeden z twórców technologii IC Pen. Dzięki zamontowanej wewnątrz urządzenia kamerze długopis bada oryginalność podpisu i skanuje wszystko, co zostało nim zapisane z częstotliwością 50-100 kratek na sekundę. Urządzenie rozpoznaje kąt nachylenia długopisu, siłę nacisku, czas, przyspieszenie i prędkość każdego ruchu. Wykonany w ten sposób podpis biometryczny nie jest możliwy do podrobienia.

- Zainteresowane są różne branże, m.in. bankowa, ubezpieczeniowa, edukacyjna i medyczna. W tej chwili mamy wiele zamówień, które wynikają z wprowadzenia ustawy o elektronicznej dokumentacji medycznej - mówi Rafał Witkowski.

Prawie setkę długopisów, czyli najwięcej w kraju, zamówił już Szpital Kliniczny im. ks. Anny Mazowieckiej przy ul. Karowej w Warszawie. Recepcjonistki nie muszą teraz przepisywać wszystkich dokumentów do systemu. IC Pen rozwiązał też problem gromadzących się ankiet wypełnianych przez petentów Sądu Okręgowego w Poznaniu oraz pomógł uzupełnić zapasy krwi w Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach po tym, jak wymiana papierowych formularzy na komputery zniechęciła wielu krwiodawców. Wynalazek poznańskich naukowców natomiast nie wymaga znajomości żadnej technologii, poza umiejętnością pisania.

Powrót do tradycyjnej technologii promuje też w pewnym sensie firma uBirds, która zachęca do noszenia klasycznego zegarka, ponieważ... potrafi zamienić go w smartwatcha.

- Cały pomysł polega na tym, aby w ogóle nie ruszać klasycznych zegarków, ponieważ są zbyt piękne - mówi Paweł Karczewski, współzałożyciel firmy uBirds i współtwórca paska Unique. - Tworzymy pasek, który wygląda identycznie jak przy tradycyjnym zegarku, a cały trik chowamy w środku.

O tym, czy taki pomysł znajdzie amatorów, może świadczyć sukces firmy na platformie crowdfoundingowej Kickstart. W ciągu zaledwie miesiąca Unique znalazło wsparcie u 239 osób, które przekazały łącznie ponad 50 tys. dolarów.

Pasek mierzy kroki swojego właściciela, przebyty dystans, spalone kalorie oraz całą dzienną aktywność. Jego właściciel otrzymuje też informacje, które zazwyczaj odbiera na smartphonie, a określone gesty pozwalają kontrolować np. przychodzące połączenia lub muzykę. W planach jest też wgranie do systemu paska karty wstępu do budynku oraz płatności zbliżeniowych. Tym jednak, co najbardziej przypadło do gustu społeczności amerykańskiego portalu, jest... fałszywe połączenie telefoniczne, które wybiera pasek, gdy jego właściciel chce wymknąć się z nudnego spotkania.

Poznański Park Naukowo-Technologiczny zainwestował w nich w ramach kapitału zalążkowego, a Politechnika Poznańska wspiera pracę nad kolejnymi udoskonaleniami. Firma planuje swoją premierę na pierwszy kwartał 2016 roku, podczas Targów Zegarków i Biżuterii w Bazylei.

Solidne zaplecze
Jednak nie tylko gadżety pomogą przetrwać agentowi do zadań specjalnych. Potrzebne jest też solidne zaplecze, czyli bezpieczne miejsca do przechowywania danych oraz najnowocześniejsze laboratorium. I znów wszystko to znajdzie się w Poznańskim Parku Naukowo-Technologicznym.

Data Center, czyli serwerownia Fundacji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza przy PPNT oferuje chmurę, która ma pojemność 60 szaf i moc energetyczną 300 kW. Dla porównania, średniej wielkości bank potrzebuje 10 szaf, a zatrudniająca 2,5 tys. osób firma mieści się w trzech szafach.

Chmura to nie tylko wirtualna przestrzeń do przechowywania danych, ale i cała obsługująca ją infrastruktura. Jej twórcy podkreślają, że warto wiedzieć, gdzie znajdują się serwery, chociażby po to, aby wiedzieć, jakie prawo chroni nasze informacje.

- Przedsiębiorcy z reguły orientują się, że mogą składować swoje dane w chmurze, ale nie jest dla nich istotne, gdzie jest serwer: w Polsce, w Europie czy w Stanach Zjednoczonych, czyli jakiemu podlega prawodawstwu i czy ktoś może do tych danych zaglądać - mówi Tomasz Łukaszewicz, kierownik Data Center. - Jesteśmy też pierwszą w kraju serwerownią, która jest zasilana z ogniw fotowoltaicznych, czyli na 300 kW mocy serwerowni około 40 kW pochodzi z energii słonecznej. Tworzymy bardzo ekologiczną chmurkę - dodaje.

Innowacyjne metody stosuje też Centrum Badań DNA, które posiada najszerszą w Polsce ofertę testów genetycznych oferując ponad 140 testów w zakresie: diagnostyki mikrobiologicznej, predyspozycji do chorób nowotworowych i genetycznych oraz identyfikacji pokrewieństwa.

Nazwa Inno-Gene powstała od słów „innowacyjna genetyka”. Misją centrum jest zbudowanie polskiej grupy kapitałowej prowadzącej inwestycje w sektorach rynku biotechnologii. Obecnie w swoim portfolio ma siedem spółek, które co roku wychodzą z kolejnymi przełomowymi projektami.

W 2012 roku otwarto pracownię sek-wencjonowania DNA, która przyjmuje zlecenia od placówek naukowych, oraz niezależne Laboratorium Diagnostyki Weterynaryjnej oferujące usługi diagnostyczne dla lekarzy weterynarii. Na rynku lokalnym nie było dotąd laboratorium, które oferowało kompleksową diagnostyką z zakresu biochemii, hematologii, koagulologii, mikrobiologii oraz genetyki. Następnie powstało Laboratorium Genomowe zajmujące się analizą genomów, eksomów i sekwencjonowania następnej generacji. Niedługo potem uruchomiono rewolucyjne na skalę światową wielogenowe panele określające genetyczne ryzyko zachorowania na nowotwory.

W pierwszej połowie tego roku Medgenetix, jedna ze spółek zależnych, wprowadziła pierwsze w Polsce nieinwazyjne badania prenatalne, które określają ryzyko wystąpienia trisomii tj. Zespołu Downa, Patau i Edwardsa, a zaledwie od kilku miesięcy CB DNA proponuje badanie ułatwiające dobór odpowiedniej terapii onkologicznej. Terapia celowana w leczeniu nowotworowym to nowość na polskim rynku. W tym, co jeszcze niedawno było niemożliwe, specjalizuje się z kolei Laboratorium Nadkrytycznego CO2. Naukowcy wykorzystują dwutlenek węgla, aby zdobyć na przykład olejki eteryczne oraz inne związki o wysokiej lotności, których otrzymanie do tej pory było najczęściej niemożliwe.

Dzięki tym procesom można zdobywać substancje z naturalnych materiałów roślinnych lub zwierzęcych. Najbardziej znanym przykładem wykorzystania tej techniki na skalę przemysłową jest technologia otrzymywania kawy bezkofeinowej. Nadkrytyczny dwutlenek węgla w łatwy sposób wyciąga kofeinę z zielonych nasion kawy, nie zmieniajac jej walorów zapachowych uzyskiwanych podczas prażenia ziaren. Jest to obecnie najbardziej efektywna metoda pozyskiwania kawy bezkofeinowej.

Gdyby bezkofeinowa kawa nie przekonała agenta 007, szklaneczkę czegoś mocniejszego własnej produkcji może zaoferować firma BBH Biotech. Młodzi naukowcy badając wpływ dźwięków na mikroorganizmy, uzyskali... 40-letnią whisky.

Mając tak innowacyjnych naukowców z żyłką do biznesu, pozostaje pytanie, dlaczego wciąż tak niewiele osób o nich wie, a polskie firmy technologicze nie są potęgą na skalę światową?

Historia parków technologicznych rozpoczęła się około 80 lat temu w USA. W latach sześćdziesiątych parki powstawały już lawinowo w Europie Zachodniej. Chociaż poznański park powstał zaledwie 20 lat temu, nie musi się wstydzić ani sprzętu, ani swoich lokatorów. Problem leży zupełnie gdzie indziej.

- Byłoby przesadą albo nieodpowiedzialnością wmawiać sobie, albo innym, że żyjemy w gospodarce innowacyjnej. Świadczą o tym nie tylko wskaźniki europejskie. To smutne, że jesteśmy na 23. miejscu w Unii Europejskiej - mówi prof. Jacek Guliński, dyrektor PPNT. - Od 20 lat europejskie przedsiębiorstwa, które inwestują w badania i swój rozwój, są zwalniane z podatku od tych kosztów. Proszę sobie wyobrazić, że jesteśmy jedynym dużym europejskim krajem, w którym zachęty podatkowe dla przedsiębiorców są zwyczajnie śmieszne.

Negocjacje z biznesem
Transferem badań naukowych do biznesu zajmują się przy uczelniach wyższych centra transferu technologii. Dziś prawie każda uczelnia ma takie centrum.

Uniwersytety starają się też swoje odkrycia patentować i wydają na to setki tysięcy złotych rocznie. Liczą, że inwestycja się zwróci, gdy sprzedadzą patent. I to się udaje. Negocjacjami z biznesem zajmują się właśnie wspomniane przyuczelniane centra. Na Politechnice Poznańskiej Centrum Innowacji, Rozwoju i Transferu Technologii działa od czasu objęcia władzy przez prof. Tomasza Łodygowskiego, czyli od 2009 r. Na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu Centrum Innowacji i Transferu Technologii działa od zeszłego roku. Najdłuższą tradycję ma Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, gdzie tego typu centrum powstało jeszcze w 2004 r.

Centra przy uczelniach oferują obsługę doradczą, informacyjną, szkoleniową i promocyjną m.in. w zakresie ochrony własności intelektualnej, wdrażania wyników badań, działalności innowacyjnej i transferu wiedzy i technologii do gospodarki. - Świadczymy usługi doradcze dla pracowników naukowych oraz przedsiębiorców w zakresie współpracy sfery naukowej z gospodarczą, obsługa zleconych prac badawczo-rozwojowych - mówi Paulina Szewczyk, dyrektor Centrum Innowacji, Rozwoju i Transferu Technologii Politechniki Poznańskiej.

Mówi, że mają pełne ręce roboty. Do centrum zwracają się coraz to nowe firmy szukające wynalazków usprawniających ich procesy produkcji.

Wzorem w aspekcie współpracy z biznesem jest na uczelni prof. Jerzy Merkisz z Instytutu Silników Spalinowych i Transportu Politechniki Poznańskiej. Od 10 lat ściśle współpracuje z Solarisem. - Jesteśmy dla Solarisa zapleczem naukowo - badawczym - mówi prof. Jerzy Merkisz. - Mamy na wydziale politykę, by wspierać naukowo polskie firmy, a Solaris to przecież wiodąca firma w Wielkopolsce. Eksportują swoje autobusy na cały świat, ostatnio m.in. do Dubaju - mówi naukowiec.

Solaris ma oczywiście swoje biuro konstrukcyjne, ale naukowcy najpierw badają dane rozwiązania u siebie, w laboratorium. Wspólnie zdobywają granty na takie badania. Mają na swoim koncie badania nad autobusami hybrydowymi, wspólnie stworzyli pierwszy w Polsce autobus elektryczny, pracują też nad lekkimi konstrukcjami autobusów. - Warunkiem naszej współpracy jest wdrożenie wszystkich opracowanych rozwiązań do produkcji. I tak się dzieje - mówi profesor.

Dobrze układa się też jego współpraca z Instytutem Pojazdów Szynowych Tabor. Wspólnie opatentowali kilka rozwiązań dotyczących transportu bimodalnego. - To taki typ pojazdów, który może zarówno jeździć po drogach, jak i po torach. Realizuje znane hasło tiry na tory. Poznański Tabor przoduje w Polsce w tych rozwiązaniach - tłumaczy profesor. Dodaje, że prototyp pojazdu jest już gotowy. Firma czeka na decyzję Ministerstwa Infrastruktury i Transportu, które musi dać zielone światło na jego produkcję.

Na politechnice działa też jedyny w Poznaniu Ośrodek Informacji Patentowej. Obsługuje głównie uczelnię, ale zgłosić się tu ma prawo każdy. Kieruje niem Agnieszka Netter. Mówi, ze w jednym kwartale ma 200-300 zapytań o sprawy związane z wynalazkami i ochroną własności intelektualnej. Głownie dotyczą spraw technicznych

Żywność, która leczy
Na Uniwersytecie Przyrodniczym kwestiami patentowymi i kontaktami z biznesem zajmuje się Centrum Innowacji i Transferu Technologii działające od 2014 r. Kieruje nim Jacek Wawrzy-nowicz. Uczelnia patentuje głównie rozwiązania związane z przemysłem meblarskim np. wzory designerskie mebli, ale także nowe szczepy bakterii oraz rozwiązania technologiczne związane z żywnością. Przodują w tej kwestii prof. Włodzimierz Grajek oraz prof. Józef Korczak. Pierwszy z nich zajmuje się glicerolami czyli odpadem z produkcji biopaliw. Naukowiec znalazł dla nich zastosowanie. Jeszcze w tym roku Uczelnia zamierza wystawić na sprzedaż 6 technologii opracowanych przez konsorcjum naukowe kierowane przez profesora , które pozwalają na zastosowanie przetworzonych gliceroli w przemyśle chemicznym (farby, lakiery), w spożywczym (naturalne konserwanty) oraz w farmaceutycznym. Firmy nimi zainteresowane to najwięksi gracze na rynku: Orlen, Lotos czy Grupa Azoty.

Konsorcjum naukowe pod kierunkiem prof. Józefa Korczaka opracowało z kolei aż 34 technologie związane z przemysłem spożywczym, a konkretnie z tzw. żywnością prozdrowotną. Naukowiec wraz z zespołem opracował substancje, które można dodawać do żywności, po to by pomagały w leczeniu konkretnych czterech chorób: nadciśnienia, anemii, cukrzycy i otyłości. To pierwsze takie badania w Polsce. - Owszem, już teraz można w sklepie spotkać produkty z informacją, że pomogą w jakiejś dolegliwości, ale nikt ich zdrowotności nie badał. To informacja zaczerpnięta z literatury naukowej. Wiadomo, że jakiejś substancji przypisuje się pewne działanie i tyle - tłumaczył nam prof. Józef Korczak. - My dostaliśmy dotację, aby zaprogramowaną przez nas żywność dokładnie przetestować na konkretnych grupach chorych. Wiemy dokładnie jak nasza żywność działa - dodaje. W najbliższym czasie zostaną sprzedane pierwsze licencje na te technologie.

Przyznaje, że przemysł spożywczy od początku badań jest niezwykle zainteresowany tego typu żywnością. Niebawem technologie opracowane przez naukowców zostaną kupione przez firmy na podstawie udzielonych licencji.

Aktualnie uczelnia ma 60 gotowych na sprzedaż technologii dotyczących rolnictwa, żywności czy branży chemicznej.

Naturalny patent zamiast chemii
Pracę na uczelni z biznesem łączy też prof. Maciej Siwiński z Uniwersytetu Wrocławskiego. Firmę prowadzi jednak w Poznaniu z biotechnologiem Jarosławem Osiadaczem oraz dr Joanną Hołub. Opracowana przez nich technologia dotyczy izolacji substancji o nazwie cystatyna. To naturalny odpowiednik związku chemicznego dodawanego do pasty do zębów, zabija bakterie i odświeża oddech. - Naturalna substancja, w przeciwieństwie do jej chemicznej odpowiedniczki, nie jest trująca - mówi dr Joanna Hołub, zajmująca się marketingiem w ICT.

Substancja opracowana przez naukowców może zastąpić chemiczny odpowiednik w pastach do zębów, ale to nie takie proste. Rynek jest opanowany przez wielkie koncerny, który nie jest zainteresowany zmianami w swoich technologiach.

Może byś stosowana w formie sprayu dla zwierząt, dla których zwykła pasta do zębów jest trująca (mogą ją połknąć). W tej chwili jest sprzedawana jako gotowy produkt np. u weterynarzy. Stroną marketingową przedsięwzięcia zajmuje się właśnie dr Joanna Hołub.

Kolejne zastosowanie to implantologia. - Wiele implantów nie przyjmuje się przez bakterie w jamie ustnej. Chemiczne płukanki, albo nie pomagają, bo są za słabe, albo przebarwiają zęby. Nasz naturalny produkt nawet przy dużym stężeniu nie ma skutków ubocznych. Chcemy spróbować naszych sił na rynku implantów - zapowiada dr Hołub.

Mówi też, że w udanym biznesie o podłożu naukowym trzeba dobrze podzielić role.

Naukowiec powinien zajmować się nauką i nie zawracać sobie głowy tworzeniem z odkrycia naukowego gotowego produktu.

Nauka poza uczelnią
Zdarza się jednak, że praca biznesowa daje naukowcom tyle satysfakcji, że postanawiają zarzucić pracę na uczelni i samemu wdrożyć swoje odkrycie. Tak się stało w przypadku Łukasza Broniarka, Mateusza Hoppe oraz Jakuba Budy. Studiowali wspólnie biotechnologię na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu. Podczas którychś zajęć zaczęli żartować, co by było, gdyby potraktować bakterie muzyką metalową. - Jak się jednak potem okazało, pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę - mówi Łukasz Broniarek. - Oczywiście nie puszczaliśmy naszym bakteriom metalu, ani Mozarta, ale fale dźwiękowe o ustalonej częstotliwości - mówi Broniarek.

Wkrótce okazało się, że przyspiesza to rozwój bakterii. Badania ewoluowały. Z tego powstały prace licencjackie i magisterskie studentów. Dalsze badania mieli zamiar prowadzić w ramach studiów doktoranckich. Gdzieś natknęli się jednak na informację, że takie badania można patentować, a na swoim pomyśle zarabiać. Trafili na szkolenie do Poznańskiego Parku Naukowo-Technologicznego Fundacji UAM. Okazało się, że swój pomysł mogą skomercjalizować. - Zdecydowaliśmy, że opuszczamy uczelnię, choć ryzyko było ogromne. Byliśmy tylko trzema chłopakami tuż po studiach - mówi Łukasz Broniarek.

Zetknięcie z Poznańskim Parkiem Naukowo-Technologicznym było przełomem. Instytucja dała im wsparcie merytoryczne oraz finansowe. Przełomem był wieńczący szkolenie wyjazd do Warszawy na konferencję poświęconą transferowi technologii. Tam spotkali swojego pierwszego inwestora, dzięki któremu mogli myśleć o firmie z prawdziwego zdarzenia. - W piątek obroniliśmy prace magisterskie, a w poniedziałek poszliśmy do nowej pracy - mówi Broniarek.

Chętnych na opracowaną przez nich technologię jest sporo. W pierwszym kwartale przyszłego roku będą ją wdrażać w Szwecji. Zainteresowane są także firmy z USA oraz Europy.

Język nauki i biznesu
Osoby, z którymi rozmawiamy, mówią to samo, naukowcy nie mają do końca świadomości, co oznacza współpraca z biznesem. Reagują entuzjastycznie, ale nie zdają sobie sprawy z tempa pracy w biznesie. Tempo uczelniane jest o wiele wolniejsze.

Dr Joanna Hołub z Uniwersytetu Szczecińskiego współpracująca z poznańskimi naukowcami uważa, że biznes nie rozumie naukowców, a z kolei naukowcy boją się biznesu. Mówią innym językiem. Naukowiec myśli, że jeśli ma świetny pomysł, to biznes na pewno musi to kupić. Biznes z kolei jest bardzo ostrożny w wydawaniu pieniędzy.

Najlepsze rozwiązania to działające przy uczelniach centra, które znają modele pracy po obu stronach i najlepiej wiedzą, jak je pogodzić.

STREFA BIZNESU NA FACEBOOKU. ZOBACZ!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski