Tak naprawdę to gdyby kotlet schabowy był z nugatu, to na nic nie zdałby się mój głos wewnętrzny i schaboszczak byłby moim ulubionym daniem. I jak sobie poradzić w tej sytuacji, kiedy z jednej strony mamy apetyt, a z drugiej boimy się o przybywające kilogramy. Po prostu trzeba nieco zmienić swoje kulinarne przyzwyczajenia.
Z jedzeniem jest trochę jak w kobietą. Potrzebuje odpowiedniej otoczki, by jej uroda i smak zostały ujawnione w pełnej krasie. Potrawy wrzucone na talerz nie fascynują, nie zachwycają, nie nakłaniają do jedzenia. A te podane odpowiednio, po prostu przyciągają nas od razu.
Zaczynamy jeść oczami. Kiedy potrawa pojawia się w zasięgu naszego wzroku, natychmiast wiemy, czy mamy na nią ochotę czy nie. Potem dołącza się nos, by wyczuć cudowne zapachy, a dopiero na końcu budzi się smak. I tak musimy myśleć o jedzeniu. Nawet najlżejsza sałatka ze składnikami, za którymi nie bardzo przepadamy, zachęci nas do próbowania.
Polecamy: Kulinarium, czyli przepisy i porady na GłosWielkopolski.pl
Wiele restauracji przygotowuje specjalne potrawy pod gusta pań: ryby na parze, delikatne mięsa i oczywiście sałatki. Wszystko to oczywiście podane w czarujący sposób, tak że oczu od tego oderwać nie można.
W domu też tak możemy. To nic trudnego.
Kiedy już jednak się przekonamy do zjedzenia albo poczujemy straszliwy głód przyjmijmy dwie zasady. Po pierwsze, nie zaśmiecajmy swojego żołądka produktami reklamowanymi czy też innymi wynalazkami, w których podstawą są niezliczone witaminy E, gumy arabskie i inne apetyczne dodatki.
Zróbmy sobie coś smacznego, coś eleganckiego, takiego jak my same. Wracając z pracy przejdźmy się przez rynek, skąd uśmiechają się do nas fioletowe oberżyny, czerwoniutkie pomidory, żółta jak słońce papryka, zielone ogórki, krwiste arbuzy i wiele wiele innych aktorów, którzy chcą zagrać na naszym talerzu w filmie pt. Pyszna sałatka.
A jeśli będzie nam się chciało wejść jeszcze do sklepu po mozzarellę lub fetę, tą najprawdziwszą z prawdziwych, to będzie to danie godne Oscara.
I druga rzecz, która nas gubi. Z pięknej i eleganckiej kobiety zamieniamy się przy jedzeniu w brutalnego wilka rzucającego się z ostrymi pazurami na swoją zdobycz. To piękne i misterne danie znika w pięć minut, a my nie mamy z jego jedzenia ani przyjemności, a co gorsza nasz żołądek ogłasza strajk.
Jedzmy więc wolniej, jak przystało na kobietę elegancką małymi kęsami, żując dokładnie. Przekonamy się wtedy, że stanowimy jedność - dobre jedzenie i subtelność kobiety.
Jaki więc morał płynie z tej opowieści? Jedzenie może być kolorowe, zwiewne, lekkie, apetyczne, może i seksowne, ale na pewno uwodzicielskie. A dlaczego, bo przecież jesteśmy tym, co jemy? A więc zmieńmy przyzwyczajenia i rozkwitajmy na... jesień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?