Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze raz zbadają tragedię sprzed roku

Daniel Andruszkiewicz
Śledczy uznali, że przyczyną śmierci chłopców był wypadek
Śledczy uznali, że przyczyną śmierci chłopców był wypadek Daniel Andruszkiewicz
Prokuratura Rejonowa w Lesznie ponownie bada jeden z wątków tragedii, do której przed rokiem doszło pod Kaczkowem w powiecie leszczyńskim. Pod kołami pociągu zginęli dwaj młodzi mieszkańcy Jabłonnej.

Do śledczych zgłosił się anonimowy informator, który podzielił się z nimi rewelacjami dotyczącymi osób, które przed wypadkiem miały sprzedać nieletnim alkohol. Trop jest obecnie sprawdzany i w połowie stycznia okaże się, czy prokuratura podejmie postępowanie i postawi podejrzanym zarzuty.

Do tragedii na torowisku pod Kaczkowem doszło w piątek 25 grudnia 2009 roku, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Było kilka minut przed godziną 21, kiedy 14-letni Mariusz i 17-letni Mateusz, rzucili się pod pociąg relacji Szklarska Poręba - Poznań.

Maszynista zeznał później, że chłopcy wybiegli zza słupa trakcyjnego, odwrócili się plecami do lokomotywy i nie reagowali na sygnały dźwiękowe. Pędzący około 100 kilometrów na godzinę pociąg wyhamował kilkaset metrów dalej. Chłopcy nie mieli najmniejszych szans na przeżycie. Zginęli na miejscu. Rozpoczęło się śledztwo prowadzone przez leszczyńską prokuraturę, a mieszkańcy niewielkiej wsi Jabłonna, skąd pochodzili Mariusz i Mateusz, snuli domysły na temat przyczyn śmierci nastolatków.

Nikt nie wierzył jednak, że koledzy mogli popełnić samobójstwo. Ludzie opowiadali o ich zamiłowaniu do szukania adrenaliny i tym, że nagrywali telefonami komórkowymi filmy ze swoich ekstremalnych wyczynów. Śledczy znaleźli co prawda trzy telefony blisko miejsca tragedii, ale ani rok temu, ani dziś nie potwierdzają, by na którymś z aparatów uwiecznione zostały ostatnie chwile życia chłopców.

Przeprowadzone sekcje zwłok wyjaśniły jedynie mechanikę zgonów, które nastąpiły w wyniku wielonarządowych obrażeń ciała, co w przypadku tego typu zdarzenia było raczej sprawą oczywistą. Kilka tygodni później znane były już wyniki badań krwi, które zlecono laboratorium kryminalistycznemu Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Wynikało z nich, że obaj chłopcy byli pod wpływem alkoholu.
- Wyodrębniliśmy ten wątek do osobnego postępowania, które zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców - mówi Jerzy Maćkowiak, szef Prokuratury Rejonowej w Lesznie. - Teraz w sprawie pojawiły się nowe okoliczności.

Do prokuratury zgłosił się bowiem anonimowy informator, który twierdzi, że wie, kto sprzedał chłopcom alkohol. Nieletni przed tragedią mieli pić piwo w jednym z barów w Rydzynie, pobliskiej miejscowości, gdzie obaj uczęszczali do gimnazjum. Ostatecznie także śledztwo w sprawie śmierci chłopców zostało umorzone, a jako przyczynę uznano nieszczęśliwy wypadek. Nie wygląda jednak na to, by po roku w tej kwestii cokolwiek mogło ulec zmianie.

- Prowadzone czynności mogą doprowadzić do podjęcia postępowania i postawienia zarzutów osobie, która sprzedała nieletnim alkohol - wyjaśnia prokurator Maćkowiak.

Zdaniem śledczych nie będzie to miało żadnego wpływu na wcześniejsze ustalenia dotyczące śmierci chłopców. Jeśli nowe informacje się potwierdzą, to pozwolą oskarżyć i skazać sprzedawcę za złamanie prawa. Grozi za to do dwóch lat więzienia i ewentualna utrata koncesji na handel alkoholem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski