Pracują dwadzieścia cztery godziny na dobę. I jak mówią - nie ma szans na przerwę, czy wakacje. Ktoś zawsze musi nakarmić, wyprowadzić, umyć, i jeszcze - pobawić się. Życie hodowcy zwierząt nie jest usłane różami. Zarywają noce, gdy zbliża się termin porodu. Pielęgnują, opiekują się, zawożą do weterynarza.
Szukają idealnych partnerów. Sprowadzają przyszłych reproduktorów z zagranicy, zabierają na wystawy, trenują, szkolą. Jednak nie robiliby tego wszystkiego gdyby z pracy hodowcy nie było zysku, a przede wszystkim - gdyby nie było w tym pasji i miłości do zwierząt.
- W naszym życiu, od kiedy sięgam pamięcią to zawsze były zwierzęta. Zwłaszcza psy. Już jako dziecko znosiłam do domu jakieś pieski, kotki, chomiczki, rybki. Mąż z kolei opatrywał ptactwo, przynosił króliki i oczywiście psy. Od 1994 roku jesteśmy członkami Związku Kynologicznego w Polsce - opowiada Małgorzata Osuch, hodowca z Puszczykowa.
Przeszło 20 lat temu wraz z mężem Przemysławem założyła hodowlę labradorów, którą zajmuje się do dzisiaj.
- To już nie jest pasja, to już jest choroba - dopowiada jej mąż. To weterani jeśli chodzi o bycie hodowcą, zjedli na tym zęby.
To tylko fragment tekstu. Cały przeczytasz tutaj:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?