We wtorek na kaliskim rynku odbyła się prezentacja łodzi, która powstawała przez ostatnich kilka lat. Stąd pojechała do Węgorzewa, gdzie zostaną wykonane ostatnie okucia i relingi, a dalej do Gdyni po maszt. Łódka nie będzie bowiem napędzana silnikiem, ale wyłącznie siłami natury.
- Później rozpoczną się próby i dopiero po ich zakończeniu będę mógł powiedzieć, czy mogę już wyruszać w rejs, czy jednak potrzeba będzie jeszcze trochę czasu - mówi Bartek Czarciński, kapitan jachtowy i instruktor. - Tak naprawdę przydałby się dobry sztorm na Bałtyku. Wystarczy kilka godzin pływania w takich warunkach, aby zobaczyć, jak to wszystko pracuje, i jak się zachowuje łódka.
Na testy, w których pomagać będą przyjaciel, nie zostało już jednak zbyt wiele czasu. Aby rejs doszedł do skutku jeszcze w tym roku, musi się rozpocząć między połową czerwca a połową lipca.
- Nie chcę zrobić falstartu, ale w połowie kwietnia będę bogatszy o doświadczenia i wówczas zdecyduję, czy już teraz wyruszam w rejs - dodaje żeglarz.
Łódka otrzymała nazwę "Perła". Taka została wybrana w konkursie, w którym udział wzięły dzieci z domów dziecka. Wygrało dwóch braci z Domu Dziecka w Gnieźnie. Chrzest łodzi zaplanowano na połowę kwietnia w Gdańsku, a ojcami chrzestnymi będą oczywiście autorzy zwycięskiej nazwy.
Trasa samego rejsu jest "bardzo prosta". Jak mówi Bartek Czarciński, z Gdyni do Gdyni a po drodze?
- Po drodze muszę przepłynąć przez Cieśniny Duńskie, Kanał Angielski, który jest najtrudniejszym etapem rejsu ze względu na duży ruch statków i dużą ilość platform wiertniczych - dodaje żeglarz. - Dalej mijam Zatokę Biskajską już na Atlantyku. Następnie zmierzam w dół. Po lewej burcie mam Afrykę, mijam wyspy Zielonego Przylądka, podpływam pod Brazylię na wysokości Rio de Janeiro, odbijam na Przylądek Dobrej Nadziei, potem zostawiam po lewej burcie Australię i Nową Zelandię, Przylądek Horn i wracam w górę Atlantyku.
Dotychczas świat dookoła bez zawijania do portu udało się opłynąć kilku osobom. Wśród nich jest Polak, obecnie 92-letni Henryk Jaskuła, z którym kaliszanin utrzymuje bardzo bliskie kontakty.
- Opowiedział mi, jak to było podczas jego rejsu. Na swojej łódce mam też dużo elementów z "Daru Przemyśla", którym płynął. Na przykład jest już zainstalowany barometr, który już raz opłynął świat, podobnie piecyk - koza naftowa. Otrzymałem też lornetkę, która widziała dwa razy Przylądek Horn - dodaje kapitan Czarciński.
Łódka ma 7,8 m długości oraz 2,5 m szerokości i swoimi wymiarami nie odbiega od jachtów, które pływają... po jeziorach. Jak podkreśla jej budowniczy, nie chodzi tutaj o bicie jakichkolwiek rekordów. Jego rejs nie będzie wyczynem na poziomie sportowym.
- Chcę sprawdzić kilka rozwiązań, które zastosowałem oraz pokazać, że da się robić takie rzeczy za niewielkie pieniądze - mówi kaliszanin.
Pod pokładem łodzi mieszczą się 3 przedziały, trzy koje i kuchnia.
- Zamontowałem też pedały rowerowe, dzięki którym będę mógł generować prąd, a przy okazji utrzymać trochę kondycję fizyczną nóg, bo mięśnie rąk i tułowia będą pracowały cały czas - dodaje Bartek Czarciński.
Na trwającą od około 10 do 12 miesięcy wyprawę, żeglarz będzie musiał zabrać ze sobą około 500 litrów słodkiej wody oraz zapas żywności.
- Miałem kupować gotowe jedzenie liofilizowane, ale z tego zrezygnowałem. Dla dobra mojego żołądka żona i mama ugotują mi około 400 obiadów, które oddamy do liofilizacji - dodaje żeglarz.
Mikrosponsorem rejsu może stać się każdy. Żeglarz zamierza okleić łódź podobiznami 3000 osób, które zechcą wpłacić 50 złotych na konto Stowarzyszenia "Polacy dookoła świata" i prześlą swoją fotografię.
- W zamian przez rok wszystkie te osoby będą mogły śledzić, gdzie jest ich podobizna i co aktualnie na świecie ogląda. Z kolei na dnie łódki znalazły się motyle, ponieważ wspieramy również poznańskie hospicjum, gdzie działa tzw. motyli wolontariat - podkreśla kapitan Czarciński.
Na temat rejsu Bartka Czarcińskiego powstaje film. Drugim bohaterem reportażu będzie wspomniany już kapitan Henryk Jaskuła, który po latach zgodził się udzielić wywiadów. - Ta ich przyjaźń jest zupełnie niezwykła. Zainspirowała nas niesamowicie. Głęboko wierzę, że Bartkowi się uda. On to wszystko przemyślał od początku do końca. Robin Knox-Johnston, pierwszy człowiek, który w ten sposób opłynął kulę ziemską w 1969 roku, miał 27 lat, czyli dokładnie tyle, ile teraz ma Bartek. Jemu potrzebne było 312 dni. Kapitan Jaskuła płynął 344 dni. Ile będzie potrzebował Bartek? Zobaczymy - mówi Paweł Pochwała, dziennikarz i autor reportażu o wyprawie kaliszanina.
Pokaz przedpremierowy filmu, realizację którego wspiera samorząd Kalisza, odbędzie się w maju w grodzie nad Prosną, natomiast na antenie TVP ukaże się 4 czerwca. Natomiast relację z rejsu będzie można na bieżąco śledzić na stronie internetowej www.polacydookolaswiata.pl
ZiemiaKaliska.com.pl Dołącz do naszej społeczności na Facebooku!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?