Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Piter: W tenisie trzeba mieć zadziorny charakter

Maciej Łosiak
Katarzyna Piter
Katarzyna Piter Fot. Maciej Łosiak
Katarzyna Piter, tenisistka poznańskiego Grunwaldu opowiada o swoich osiągnięciach na kortach tenisowych świata. Przeczytajcie koniecznie!

Rok 2012 zakończyła Pani dopiero na 376. miejscu w światowej klasyfikacji tenisistek WTA. W tym zanotowała Pani kilka znaczących sukcesów. Efektem tego jest awans na 120. lokatę w rankingu. Co spowodowało tak ogromny skok?
Katarzyna Piter: Złożyło się na to kilka czynników. Jestem wyłącznie skoncentrowana na sportowej karierze, na grze w tenisa. Rozpoczęłam współpracę z Kubą (brat Katarzyny Piter, grał zawodowo w tenisa - przyp. red.). Bardzo mi pomógł w najtrudniejszym momencie, kiedy byłam w dołku. Cały czas ciężko pracowałam, ale bez widocznego efektu. Powoli przestałam w siebie wierzyć. Jednak Kuba i tata okazali mi wtedy największe wsparcie. Drobnymi krokami zaczęłam odzyskiwać pewność siebie i wygrywać. Wpierw w mniejszych turniejach. Potem w lepiej opłacanych zawodach ITF - m.in. finały w Ołomuńcu, Izmirze, czy też druga runda w Linzu. Ostatnio dotarłam do ćwierćfinału dużej imprezy rangi WTA w Luksemburgu z pulą nagród 235 tys. dolarów. W turnieju głównym - z którego przebijałam się z eliminacji - wyeliminowałam dwie utytułowane Belgijki Kirstenę Flipkens i Yaninę Wickmayer. Walkę o półfinał przegrałam dopiero z Niemką Anniką Beck, juniorską mistrzynią Rolanda Garrosa z zeszłego roku, 57. rakietą rankingu WTA, jednym z objawień sezonu.

Fakt, że zaczęła Pani wygrywać z dużo wyżej notowanymi rywalkami musi mieć swoje uzasadnienie. No właśnie, z czego to wynika?
Katarzyna Piter: Bardzo dojrzałam jako zawodniczka. Przede wszystkim czuję się silna psychicznie. Wcześniej nie grałam źle, ale od strony mentalnej nie byłam najlepiej przygotowana. Teraz udowadniam, że jestem w stanie nawiązać wyrównaną walkę z najlepszymi.

Obserwując Panią na korcie widzę jak często dotyka Pani ściany, a po widowiskowej, wygranej akcji pokazuje zaciśniętą pięść.
Katarzyna Piter: To taki wyuczony, przygotowany przez mnie rytuał. Kiedy ucieka koncentracja idę na koniec kortu i dotykam ściany. Staram się także pokazywać radość i pewność siebie po ważnym lub efektownie wygranym punkcie.

Sezon wciąż trwa, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zagra Pani w dwóch imprezach WTA w Azji. Myśli Pani już o awansie do pierwszej setki światowego rankingu?
Katarzyna Piter: Celem jest dobra gra. Wtedy będą wyniki, punkty i awans. Do startu w turniejach podchodzą mocno skoncentrowana, ale na większym luzie niż dawniej. Naturalnie, że w Tajlandii i Chinach chciałabym osiągnąć jak najlepsze rezultaty. Tym bardziej, że jest szansa na start w turnieju głównym wielkoszlemowego Australian Open, który rozegrany zostanie na początku przyszłego roku. Jednak na Antypody wyjadę wcześniej, będą chciała zagrać w imprezach przed Melbourne, żeby się dobrze zaaklimatyzować.

Tenis to sport indywidualny, przede wszystkim liczą się wyniki w grze pojedynczej. Jednak minione miesiące przyniosły Pani także kilka znaczących sukcesów w debla.
Katarzyna Piter: Od lat znam bardzo dobrą, francuską tenisistką Kristinę Mladenovic. Chociaż Kristina jest wyżej w rankingu to zaczęłyśmy wspólnie grać w debla. Wygrałyśmy turniej rangi WTA w Palermo na Sycylii. Z Kristiną przyjaźnie się także poza kortem.

" W tych szczupłych rączkach jest siła" - tak po Pani wygranej z atletycznie zbudowaną tenisistką z Belgii, Yaniną Wickmayer mówili tenisowi eksperci. Jak to jest, że wprawdzie wysoka, ale bardzo szczupła zawodniczka radzi sobie z teoretycznie silniejszymi fizycznie przeciwniczkami?
Katarzyna Piter: Moim atutem było zawsze świetne przygotowanie fizyczne. W Luksemburgu tylko to potwierdziłam. Bieganie, gra z kontry to mój żywioł. To wynika z mojej budowy ciała, z moich genów. Tata był świetnym lekkoatletą, trenował trójskok. Potem pracował w szkole w Ceradzu Kościelnym, gdzie był nauczycielem wychowania fizycznego. Szkoła stawiała na sport. Razem z bratem mieliśmy bardzo dobre treningi ogólnorozwojowe.

Żeby coś w sporcie osiągnąć trzeba mieć charakter. Pani taki zadziorny charakter ma?
Katarzyna Piter: (Śmiech) Brat często nazywał mnie "osą", natomiast trener reprezentacji daviscupowej mówił do mnie "żmija". Nie można mieć w sporcie, a w szczególności w tenisie, łagodnego charakteru.

A jak wygląda współpraca z dwójką trenerów: ojcem i bratem?
Katarzyna Piter: Z Kubą jeżdżę na turnieje, tata obserwuje mnie, kiedy jestem na miejscu w Poznaniu. Do obu mam pełne zaufanie, ale nie jest też tak, że czasami nie lecą iskry. Taki jest sport. To są często ogromne emocje. Tata jest bardziej wybuchowy, natomiast Kuba stara się mnie wyciszyć. Myślę, że został wypracowany odpowiedni schemat i obecnie szkoleniowo wszystko się zazębia.

Katarzyna Piter: W tenisie trzeba mieć zadziorny charakter. Komentujcie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski