Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedyś pan na włościach. Dziś jest skromnym dozorcą kamienicy

Marta Danielewicz
Kiedyś pan na włościach. Dziś jest skromnym dozorcą kamienicy
Kiedyś pan na włościach. Dziś jest skromnym dozorcą kamienicy Marta Danielewicz
Jego historia mogłaby posłużyć za scenariusz filmowy albo być inspiracją dla niejednego pisarza. Bolesław Ostrowski to skromny dozorca z Poznania z hrabiowskimi korzeniami.

Jego ojciec był cenionym prawnikiem, politykiem, służącym już za czasów Józefa Piłsudskiego, matka artystką. Dziadek, Maciej Mielżyński rozsławił nazwisko rodowe nie tylko czynami wojennymi podczas III powstania śląskiego, którym dowodził. Swą złą sławę, która odbiła się szerokim echem także poza granicami Polski, zawdzięcza niechlubnemu czynowi, którego się dopuścił w pewną zimową noc. 21 grudnia 1913 roku zastrzelił zdradzającą go żonę Felicję z Potockich oraz jej przyrodniego siostrzeńca i kochanka hrabiego Alfreda Miączyńskiego.
- To było małżeństwo z rozsądku. Felicja wcale nie kochała Macieja, który ją zaniedbywał. Do ślubu z nim zmusiła ją rodzina. Takie obowiązywały wtedy konwenanse - tłumaczy Bolesław Ostrowski.

Bolesław Ostrowski nie ma jednak prawa pamiętać tych wydarzeń. Urodził się bowiem w 1934 roku. Mimo to całkiem dobrze zna historię rodzin Potockich, Mielżyńskich i Ostrowskich. W swoim skromnym mieszkanku, które dzieli z innymi współlokatorami, ma pokaźne zbiory starych fotografii, książek historycznych i pamiątkowych portretów.

Na jednym ze zdjęć widać malarza Wojciecha Kossaka w towarzystwie Anieli Mielżyńskiej. Na innym Maciej Mielżyński, którego uwieczniono w odwiedzinach u swojej córki i jej męża. Na kolejnych pałac w Będlewie, a także dwór w Dakowach Mokrych oraz rodziny Potockich i Mielżyńskich.

- Wprowadziliśmy się do kamienicy, przy ulicy Ogrodowej zaraz po wojnie. Od tego czasu nie zmieniłem miejsca zamieszkania - opowiada Bolesław Ostrowski i dodaje: - Wtedy wynajęliśmy dwa pokoje od właścicielki, pani Wolfrant, której mąż przed wojną pełnił obowiązki starosty gostyńskiego.

Dziś pan Bolesław spełnia rolę opiekuna kamienicy. Dorabia sobie jako dozorca, dzięki czemu jego czynsz nie jest tak duży. Sam utrzymuje się z lichej emeryturki. Kiedy go odwiedzam, przeprasza, że temperatura w mieszkaniu nie jest najwyższa.
- Zazwyczaj palę w piecu dopiero w godzinach popołudniowych - tłumaczy się. Pierwsze więc, na co zwracam uwagę to piękny piec kaflowy, który stoi u niego w pokoju. - Stał tu już jak się wprowadziliśmy.

W mieszkaniu pana Bolesława jest też mały stół bilardowy oraz toaletka, której pozazdrościć może mu niejedna kobieta. Jego pokój spełnia jednocześnie rolę sypialni, pralni, pokoju gościnnego. Na stolikach i komodach stoi pełno pamiątek i zdjęć rodzinnych. Na ścianach wiszą obrazy i portrety przodków. Wśród tych portretów patrzy srogim wzrokiem Bolesław Potocki.
- To mój pradziadek. Po nim odziedziczyłem imię. Takie były zresztą zwyczaje w rodzinach hrabiowskich - tłumaczy Ostrowski.
Zostały tylko wspomnienia

Chociaż dziś nie uważa siebie w najmniejszym stopniu za potomka hrabiów w jego żyłach płynie błękitna krew. Sam jest owocem związku Anieli Mielżyńskiej (córki Macieja i Felicji Mielżyńskich) i Zygmunta Ostrowskiego. W tym samym dworze, w Dakowach Mokrych, gdzie jego dziadek zastrzelił swoją żonę, Bolesław Ostrowski mieszkał z rodzicami i braćmi do wybuchu II wojny światowej.

- Byłem małym chłopcem, kiedy wybuchła wojna. Pamiętam jednak, że często w naszej posiadłości odwiedzał nas Wojciech Kossak, z którym matka się przyjaźniła - opowiada Bolesław Ostrowski. Tuż po 1 września 1939 roku zostali wysiedleni do Częstochowy, a następnie na czas wojny schronili się w Rabce, w posiadłości kolegi Zygmunta Ostrowskiego z czasów studenckich.

- Pamiętam takie wydarzenie z tego okresu, jak zapadłem na jedną z dziecięcych chorób i matka wezwała niemieckiego żołnierza, który był lekarzem, by mnie ratować. Okazało się, że to również kolega ojca. Jak tato go zobaczył, to bardzo się obruszył, ale porozmawiali, wyjaśnili sobie kilka spraw. Od tego czasu o wielu rzeczach byliśmy informowani. Mogliśmy w ten sposób, przekazując je innym, pomagać - opowiada Ostrowski.

Jak wspominał pan Bolesław, jego ojciec był człowiekiem o nieprzeciętnej inteligencji i wiedzy. Nie chciał jednak opuszczać Rabki po zakończeniu wojny. Wraz z żoną był też przetrzymywany jakiś czas w Forcie VII w Poznaniu.
- Matka bardzo się upierała, by wrócić w rodzinne strony. Z powrotem zamieszkać na dworze w Dakowach Mokrych. Nigdy nas tam już jednak nie wpuszczono. Potem usłyszeliśmy, że możemy na nowo wykupić tę ziemię, ale rodzice się nie zgodzili - w końcu to przecież było nasze - opowiada Bolesław Ostrowski.

Od tego momentu jego ojciec, Zygmunt Ostrowski, nie mógł znaleźć pracy. Władza, z którą nie miał dobrych stosunków, skutecznie utrudniała mu podjęcie własnej działalności. Zaczął więc handlować dolarami.

- Pamiętam sytuację, gdy zdawałem egzaminy do szkoły. Wiedziałem, że dobrze mi poszło i że się dostałem. Kiedy wywieszono listy, mojego nazwiska na nich nie było. Ojciec nie chciał mi najpierw wierzyć, myślał, że kłamałem, ale poszedł ze mną do szkoły i tam usłyszał, że nie ma dla mnie miejsca, mimo że w klasach były wolne ławki. Ojciec się zdenerwował i wylał kałamarz na głowę kanclerzowi szkoły za kłamstwo i za tchórzostwo. Ten nie wezwał policji, ale zaproponował mi pójście do szkoły technicznej, bym uczył się na elektryka - opowiada Bolesław Ostrowski.

Dziś po tamtych wydarzeniach zostały panu Bolesławowi tylko wspomnienia i pamiątki rodzinne. Dwór w Dakowach Mokrych cały czas istnieje, chociaż jego czasy świetności dawno przeminęły. Bolesław Ostrowski odwiedził go jeszcze kilka razy, jednak już nie jako domownik, a gość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski