Barbara Łuczak i Tatiana Lotka z Poznania to kolejne osoby, które składają reklamację na jakość usług nowego operatora pocztowego. Sprawa Pani Barbary musiała zostać odroczona, bo ta dowiedziała się o jej terminie za późno. Kobieta ma chorą nogę (w sądzie walczy właśnie o odszkodowanie zdrowotne), a mimo to jej mąż nie mógł odebrać przesyłki w jej imieniu. W drugim przypadku było podobnie. List wysłany 17 stycznia dotarł do adresatki dopiero po 1,5 miesiąca - 7 marca.
- To jest skandal! - oburza się Tatiana Lotka. - Ktoś doręcza listy wtedy, kiedy chce, a tracą na tym zwykli ludzie - uważa.
Jak mówi, na szczęście w jej przypadku data dostarczenia nie miała większego znaczenia, bo wcześniej zatelefonowała do firmy ubezpieczeniowej, by dowiedzieć się, kiedy zakończy się jej sprawa.
Polska Grupa Pocztowa broni się, że skargi klientów są często nieuzasadnione, bo tak zwane skuteczne doręczenie musi mieścić się w terminie 30 dni. Dlatego przesyłki, które od nadawcy do adresata idą miesiąc, z punktu widzenia prawa pocztowego wcale nie są przeterminowane. Mało tego - list nie traci ważności nawet tydzień później, bo zgodnie z przepisami, sąd ma dodatkowy obowiązek poinformować strony postępowania o rozprawie na 7 dni przed jej terminem.
Operator podkreśla też, że to same sądy często nie dotrzymują terminów wysyłania zawiadomień, a nawet zdarza im się wysyłać je... już po terminie rozprawy. Zapewnia również, że posiada na to dowody.
Taka argumentacja nie przekonuje jednak niezadowolonych. Klienci skarżą się nie tylko na samą usługę, ale i żmudny proces reklamacji.
- Moja cierpliwość już się skończyła - mówi Barbara Łuczak z Poznania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
