Powodów strajku na Śląsku jest wiele, ale ten najważniejszy dla Solidarności pojawił się niedawno w Sejmie. Jego imię to elastyczny czas pracy.
Dziś na Śląsku "S" testuje, czy jest jeszcze w stanie wstrzymać cały kraj i być skutecznym związkiem. Przykład dały kolejarskie organizacje, kiedy w styczniu zastrajkowały. "S" chyba dostrzegła, że pikiety, manifestacje w Warszawie i blokady Sejmu nie przynoszą związkowi korzyści. Nie ma sukcesu.
Wiek emerytalny związek wypuścił już z rąk. Kierownictwo "S" tego samego błędu nie chce powtórzyć ze zmianami w kodeksie pracy. Strajk mógłby być odwołany tylko, gdyby: "Rząd stuknął się w głowę i wycofał ten kontrowersyjny projekt ustawy" - to cytat z Piotra Dudy, przewodniczącego "S".
Od dzisiejszego strajku i pikiet zależy, czy "S" się odważy. Czy ma tylko poparcie związkowców, czy też Kowalskich.