Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koncerty w Poznaniu: Blaze Bayley w klubie U Bazyla [ZDJĘCIA]

Cyprian Łakomy, KQ
Koncerty w Poznaniu: Blaze Bayley w klubie U Bazyla
Koncerty w Poznaniu: Blaze Bayley w klubie U Bazyla Grzegorz Dembiński
Środowy koncert Blaze'a w Poznaniu był raczej kameralny. Mimo to, były wokalista Iron Maiden nie szczędził na scenie sił, ani komplementów pod adresem polskiej publiki. Zobaczcie zdjęcia z koncertu!

Blaze Bayley to jedna z bardziej pechowych postaci heavy metalu. W szeregach Żelaznej Dziewicy miał pod górkę, pozostając stale w cieniu swojego małego-wielkiego poprzednika. Nagrane z nim dwie płyty „The X-Factor”(1995) i „Virtual XI” (1998) zaliczane są dziś do najbardziej dyskusyjnych dzieł Brytyjczyków. Niemal od samego początku kadencji Bayleya w Maiden wiadome było, że jest on w zespole tylko na chwilę, by ten mógł przetrwać przejściowy okres przed nieuchronnym powrotem Bruce'a Dickinsona.

Kiedy powrót ten w końcu nastąpił, był dla Blaze'a równoznaczny z degradacją z muzycznej ekstraklasy. Wokalista jednak z uporem godnym lepszej sprawy postanowił nie schodzić ze sceny. Nietrudno się domyślić, że mimo starań i kolejnych, całkiem niezłych płyt jego zasięg znacznie zmalał, a publika skurczyła się wielokrotnie. W czerwcu Iron Maiden zagra na poznańskim Inea Stadionie, natomiast trzy miesiące wcześniej ich były wokalista wystąpił na scenie Klubu u Bazyla. Life is brutal i trudno o lepszy dowód tej dysproporcji.

Przyznać trzeba jednak, że 50-letni obecnie Brytyjczyk niesie swój krzyż z godnością, a często wręcz – z uśmiechem. Nawet, gdy frekwencja na jego koncertach oscyluje wokół setki, w porywach dwóch, jak w środę w Poznaniu. Tego wieczoru usłyszeliśmy blisko dwugodzinny program, złożony zarówno z solowych piosenek, jak i utworów, które popełnił z grupą Steve'a Harrisa. Nie obyło się zatem bez zagranego na samym początku „Speed of Light”, „Silicon Messiah” oraz tak wyczekiwanych maidenowskich akcentów jak „Lord of the Flies”, „Futureal” czy epicki „The Clansman”.

Oczywiście, można by rzec, że ich wykonaniom brak dawnego rozmachu Irons. Zamiast niego, wszystkie numery nabrały nieco surowszego, klubowego sznytu, co osobiście poczytuję za spory atut. Pomógł tu zarówno okrojony do rockowego minimum skład (w Maiden gitary są obecnie trzy, u Blaze'a – jedna), jak i bliska interakcja z fanami, chóralnie śpiewającymi wszystkie refreny. Bayley miał ich przecież na wyciągnięcie ręki.

Mimo widocznego upływu lat, wokalista wciąż jest w bardzo dobrej formie. Niemniej wysoki poziom prezentowali o pokolenie młodsi muzycy. Choć to w gruncie rzeczy tylko rzemieślnicy, to stanęli na wysokości zadania, rzetelnie odgrywając swoje partie. Dodatkowo, na ich korzyść działało wyjątkowo dobre tego wieczoru brzmienie.

Blaze przez cały spędzony na scenie czas rozmawiał z publicznością. Chwilami robiło się jednak zbyt patetycznie, jak wtedy, gdy niepotrzebnie zagłębiał się w szczegóły swojego rozstania z Maiden i późniejszym wydawcą. Choć przy ich okazji deklarował zarazem swą niezależność, to deklaracja brzmiała raczej gorzko. Na szczęście, czary goryczy nikt tego wieczoru nie przelał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski