Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konkurs Wieniawskiego: Vengerov o jurorach

Redakcja
Maxim Vengerov, szef jury Konkursu im. Wieniawskiego
Maxim Vengerov, szef jury Konkursu im. Wieniawskiego Archiwum
Z Maximem Vengerovem, przewodniczącym jury XIV Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, rozmawiają Marek Zaradniak i Jolanta Brózda-Wiśniewska.

XIV Międzynarodowy Konkurs Skrzypcowy im. Henryka Wieniawskiego dobiega końca. Czy spodziewał się pan, że poziom konkursu będzie aż tak wysoki?
Wiedziałem, że tak będzie, bo słyszałem wszystkich tych młodych ludzi podczas preselekcji, ale widzę, że nawet od tamtego czasu wielu z nich zrobiło znaczny postęp. Oczywiście każdy, nie wykluczając mnie, popełnia błędy i być może w przypadku kilku utalentowanych ludzi stwierdziłem, że nie są jeszcze gotowi, ale miałem przecież ograniczoną liczbę miejsc.

CZYTAJ TEŻ:
KONKURS WIENIAWSKIEGO: WERDYKT DZIŚ O 23

Dziś wieczorem dowiemy się kto zdaniem jurorów był najlepszy. Ale wiele osób dziwi się, że wśród sześciorga finalistów są wyłącznie… studenci jurorów. Dlaczego?
Gdybyśmy nie mieli studentów członków jury, mielibyśmy zupełnie inny konkurs. Powiedziałem wszystkim członkom jury: Proszę zapomnijcie o tym, że macie tu swoich studentów, ale z drugiej strony wiem, że moi studenci są jak moje dzieci. Musimy jednak na ten problem spoglądać szerzej. System punktacji jest taki, że odrzucamy tę najwyższą i tę najniższą. To normalny standard na konkursach. Myślę, że i w tym konkursie jurorzy byli bardzo obiektywni.

Co by pan zmienił w konkursie jeśli kierowałby pan pracami jury również za pięć lat?

W tegoroczny konkurs zainwestowałem cząstkę siebie i najpierw będzie trzeba go zakończyć. Mogą być jeszcze niespodzianki w finale, a potem dopiero możemy zastanawiać się nad tym co zmienić za pięć lat.

Konkurs to jednak nie tylko rywalizacja, ale również jego "ludzka twarz". Jaka jest pana opinia na ten temat?
Każdy może mieć swój słabszy i lepszy dzień, ale wygranie konkursu to otwarcie bram do czegoś nowego. Moim zadaniem jako szefa jury było zabezpieczenie tego, aby konkurs miał swoją "ludzką twarz" i dał tym młodym coś na przyszłość. Ludzie, którzy tu przyjechali, a szczególnie chodzi o laureatów, powinni powiedzieć - od tego momentu rozpoczął się nowy okres mojego życia. Nauczyłem się wiele od innych, a jeśli się nie nauczyłem, to moja wina. Muszę pracować tak długo aż nie będę lepszy. Niezwykle ważne podczas całego konkursu było też i to, że macie tu wspaniałą publiczność, która potrafi zrozumieć detale. Dobrze czułem się widząc taką publiczność.

Skoro publiczność panu odpowiada, to czy samo miasto Poznań się panu spodobało? Spędza pan tu przecież dwa tygodnie.
Będąc tutaj przekonałem się, że to miasto o ogromnej tradycji. Stary Rynek jest cudowny. Również sam konkurs ma przecież długą historię. No i powiedzmy, że jego dyrektor Andrzej Wituski to postać przecież niemal legendarna. Wiele się od niego nauczyłem. Tak naprawdę to nie wiem, kto się nauczył w tym czasie więcej. Kandydaci, którzy grali, czy ja od Andrzeja Wituskiego. On ma szerokie i dalekie spojrzenie. Dla mnie jest wizjonerem.
Rozmawiali: M. Zaradniak i J. Brózda-Wiśniewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski