Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kórnik: Topole runęły, nim wydano zgodę na wycinkę

Robert Domżał
Archiwum Paweł Promiński
11 topoli przewróciło się na posesję w Borówcu. Wcześniej mieszkanka tej miejscowości apelowała do kórnickich urzędników o wycięcie drzew.

Jedenaście topoli przewróciło się w sobotnie popołudnie na posesję w Borówcu. Drzewa rosły na działce należącej do gminy Kórnik. Na przełomie lipca i sierpnia mieszkanka Borówca wnioskowała, do gminy o ich wycięcia.

- Tu mogło dojść do wielkiej tragedii, bo drzewa przewrócił się na tą część ogrodu, gdzie moje dzieci mają huśtawki – mówi Paweł Promiński z Borówca, właściciel działki, na którą runęły topole. Upadające drzewa zniszczyły parkan posesji. Upadły na świerk, który niebezpiecznie się pochylił. To drzewo usunęli strażacy. Topole jednak leżały do wczoraj.

- Nie mam pretensji o to, że te drzewa leżą dotąd, ale o to że nie zareagowano na wcześniejszą prośbę – mówi Paweł Promiński.

A na przełomie lipca i sierpnia właścicielka innej działki w Borówcu apelowała do Urzędu Miejskiego w Kórniku o wycięcie drzew, bo w czasie wichur niebezpiecznie się przechylały. A że rosły w pobliżu rowu melioracyjnego, na jego skarpie ziemia była wyraźnie rozsadzana korzeniami drzew. Jak zapewnia Antoni Kalisz, wiceburmistrz Kórnika pismo mieszkanki nie poszło w zapomnienie. Jednak urząd nie może wydać sam sobie zgody na wycinkę drzewa rosnącego na jego terenie. Dlatego wniosek o wycięcie topoli skierowany został do Starostwa Powiatowego w Poznaniu. Niestety, przed nadejściem odpowiedzi, przyszła nawałnica. Przedstawiciele gminy oglądali powalone w Borówcu topole we wtorek. Wczoraj nikt nie umiał powiedzieć, kiedy zostaną usunięte.

- To największy kataklizm, jaki nawiedził gminę w ostatnich dwudziestu latach – mówi Jerzy Lechnerowski, burmistrz Kórnika. Od soboty strażacy mają pełne ręce roboty. W nocy z soboty na niedzielę pracowali do godz. 4 nad ranem. Drzewa tarasowały nawet drogi wojewódzkie z Kórnika do Mosiny oraz Śremu. Wśród powalonych drzew były nawet potężne dęby. Strażacy z OSP Kórnik usuwali tylko z terenu Domu Dziecka w Bninie 30 drzew. Ratownicy natrafiają na uszkodzone linie energetyczne. Niekiedy brakuje podnośników.

Takiej wichury, jaka w sobotę przeszła nad Kórnikiem nie było od wielu lat. Straty są nie do odrobienia.

- Straciliśmy metasekwoję i 170 -letni cypryśnik błotny. Uszkodzona została ogromna ilość różaneczników oraz azalii - mówi mgr inż. Kinga Nowak-Dyjeta, kierownik arboretum. Seweryn Waligóra, dyrektor Zakładu Doświadczalnego PAN do listy strat dodaje 150-letnie gledicie. Wichura połamała ławki oraz tablice znajdujące się zamkowym parku. Ponadto upadające drzewa zniszczyły system nawodnienia.

Arboretum można już zwiedzać, choć jego część stale jest wygrodzona taśmami. Kierownik Kinga Nowak - Dyjeta apeluje do zwiedzających arboretum, by nie wchodzili poza taśmy.

Straty jakie poniosło arboretum zostaną podsumowane dzisiaj. Najprawdopodobniej do usuwania szkód zatrudnione zostaną firny zewnętrzne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski