Do stworzenia minimalnego budżetu w PLKK Tęczy zabrakło 200 tys. zł. Miasto chciało przekazać na klub tyle, co zwykle, a więc połowę wymaganego budżetu, ale nie mieliśmy szans na dodatkowe wsparcie. Potencjalni sponsorzy dostali umowy do podpisania, a potem już nie odbierali telefonów. Można było próbować grać jedynie w oparciu o miejską dotację i liczyć na cud, ale taki wariant przerabialiśmy już pod koniec poprzedniego sezonu. Dla wszystkich było to męczące rozwiązanie - przekonywał prezes Tęczy Jerzy Pielech.
Jego zdaniem bazowanie na obietnicach i odkładanie trudnych decyzji w czasie mogłoby skończyć się całkowitym rozpadem klubu. - Kilka miesięcy temu ekstraklasę ratowałem w oparciu o własne środki. Robiłem pewne rzeczy kosztem normalnego funkcjonowania własnej firmy. Trochę tego żałuję, bo może nawet lepiej byłoby spaść do I ligi, bo nie musielibyśmy teraz starać się o "dziką kartę". Nawet jak PZKosz. zgodzi się na dołączenie naszego zespołu do rozgrywek na zapleczu ekstraklasy, to na pewno nie zrobi tego bezinteresownie. Poza tym w ekstraklasie jest grupa drużyn, które zbroją się i w starciach z nimi znów musielibyśmy robić za statystów - dodał Pielech.
Celem numer jeden dla prezesa Tęczy jest obecnie przekonanie do pozostania w klubie II trenera reprezentacji, Dariusza Raczyńskiego. - Spotkam się z nim po powrocie kadry z Serbii. Wstępnie trener mówił mi, że być może zostanie w Lesznie nawet jak nie będziemy grali w ekstraklasie. Od jego decyzji zależy też pozostanie trzech zawodniczek, Katarzyny Bednarczyk, Eweliny Gali i Dominiki Urbaniak. Nie muszę więc tłumaczyć, że przedłużenie umowy z trenerem Raczyńskim to dla nas kluczowa sprawa - podkreślił prezes leszczyńskiego klubu.
Co ciekawe ratowanie żeńskiej koszykówki w Lesznie ma nie odbywać się na zasadzie przetrwania do kolejnego sezonu. - Chcemy uratować drużynę, ale nie po to, by grała w ogonie I ligi i z trudem zdobywała punkty. Jak wykupimy "dziką kartę" i poukładamy klocki personalne, to będziemy za rok chcieli wrócić do ekstraklasy. Może wtedy prywatny biznes bardziej nas doceni i pomoże odbudować mocny zespół. O kibiców się nie martwię, bo wiem, że oni z nami będą w Trapezie na dobre i złe. Po prostu jak się nie ma tego, co się lubi, to się lubi to, co się ma - zakończył Pielech.
Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?