- Raczej nie będzie konkursu na to stanowisko - mówił nam jeszcze dzisiaj Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego. Tymczasem konkurs już ogłoszono: do 10 czerwca oficerowie mogą składać kandydatury, decyzja ma zapaść do 10 lipca. Na razie garnizonem kieruje I zastępca, Zbigniew Hultajski. "Człowiek Jarosza" - komentują policjanci.
Czytaj także:
Krzysztof Jarosz od piątku szefem śląskiej policji
Krzysztof Jarosz ma opinię policjanta z krwi i kości. Służbę rozpoczął w 1984 roku w patrolówce w Krakowie. Od 1990 r. związany jest z Poznaniem. W 1999 roku został zastępcą naczelnika Wydziału Kryminalnego nowo powstałej komendy miejskiej w Poznaniu.
- Pamiętam go jako dobrze zapowiadającego się, energicznego policjanta - wspomina Maciej Szuba, pierwszy szef KMP w Poznaniu. - Kojarzył mi się głównie ze zwalczaniem przestępczości samochodowej. Wtedy było potwornie dużo kradzieży aut, a Krzysztof Jarosz sprawiał wrażenie osoby, której uda się to opanować. I radził sobie, chociaż było wiadomo, że to zadanie na lata, a nie tygodnie.
Policjanci wspominają naloty na kiermasz części. Teren blokowano, sprawdzano stoisko po stoisku, rekwirując akcesoria pochodzące z kradzieży. Wśród kryminalnych kręcił się naczelnik Jarosz, zawsze w nienagannym garniturze, pewnym głosem wydający dyspozycje.
Już wtedy zdania na jego temat były podzielone: część podwładnych go lubiła i szanowała, część nie znosiła.
- Bo się wyróżniał. Nigdy nie szukał uzasadnienia do tego, by czegoś nie robić. Gdy mu się wyznaczyło cel to go realizował - mówi Maciej Szuba. - To jeden z niewielu policjantów, od którego nigdy nie usłyszałem: "Szefie, to się nie uda".
Dziś policjanci nie chcą się wypowiadać oficjalnie na temat komendanta Jarosza. Jedni tłumaczą, że nie chcą wyjść na lizusów, inni - na wypadek, gdyby Krzysztof Jarosz miał awansować do KGP.
- Wszyscy się go bali. To wymagający, ale sprawiedliwy szef - mówi jeden z "tajniaków". Inny dodaje: - Jak Jarosz mówił "oczekuję, że do tego dnia będzie to zrobione" to wszystko inne się odkładało. Inna opinia: - Myśli tylko o karierze. Pracownik ma wykonać zadanie, nieważne jakim kosztem.
W 2002 roku Krzysztof Jarosz został szefem komisariatu Poznań Nowe Miasto. - Przed objęciem jednostki sprawdził wszystko, nawet to, czy zgadza się liczba kamizelek kuloodpornych - mówią policjanci.
Od 2006 r. Krzysztof Jarosz był zastępcą szefa poznańskiej policji, później - zastępcą komendanta wojewódzkiego. Ograniczył liczbę stanowisk kierowniczych, przeegzaminował podwładnych. Przekonywał, że zadaniem KWP nie jest "nadzór i kontrola", ale wsparcie dla jednostek.
Szefem wielkopolskiej policji Krzysztof Jarosz został w 2010 r. (awans zbiegł się z odnalezieniem przez "jego ludzi" skradzionego obrazu Claude'a Moneta). Dokończył budowę poznańskiej komendy miejskiej przy Szylinga, wyremontował budynki przy Taborowej, komendę przy Kochanowskiego, komisariaty np. Poznań Jeżyce, w Czerniejewie, Witkowie, komendy np. w Obornikach.
Odsłaniamy kulisy odzyskania obrazu Moneta
Gdy zarządzał policją m.in. złapano Radosława K. podejrzanego o gwałt w prosektorium. Wyjaśniono wiele zabójstw, sprawę kradzieży pierścienia z katedry gnieźnieńskiej itd. Nie obyło się bez wpadek. Kilkunastu policjantom ruchu drogowego postawiono zarzuty korupcyjne, antyterroryści zostali oskarżeni o pobicie podczas Euro 2012 podejrzanych. Nieprawidłowości w prowadzeniu statystyk stwierdzono na Starym Mieście, w zatrudnianiu pracowników cywilnych - w poznańskiej komendzie miejskiej. - Ale żadna ze spraw nie została zamieciona pod dywan - komentują policjanci.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?