W połowie stycznia resort Skarbu Państwa zapowiedział przedstawienie planu połączenia firm energetycznych. Nieoficjalnie mówi się o konsolidacji PGE z Energą i Taurona z Eneą. Związkowcy podchodzą do takiego pomysłu nieufnie. Enea i Tauron objęłyby łącznie 38,8 proc. powierzchni kraju i miałyby około 7,4 mln klientów.
- Pan prezydent ma rację, że martwi go taka konsolidacja. Skarb Państwa ma mniej niż 50 proc. udziałów w spółce Tauron. Połączenie może spowodować zmniejszenie udziałów i mniejszą kontrolę państwa w energetyce - mówi Piotr Adamski z NSZZ "Solidarność". - Na razie jeszcze nikt z nami nie rozmawiał na temat żadnego ze scenariuszy. Nasze gwarancje pracownicze kończą się w 2018 roku, więc nie możemy być niczego pewni, zwłaszcza jeśli decyzje będą podejmowane zza biurka - dodaje.
Planom restrukturyzacji polskiej branży energetycznej bacznie przyglądają się też związkowcy m.in. z Grupy Energa, która z kolei miałaby zostać połączona z Polską Grupą Energetyczną.
- Nie mamy nic przeciwko zmianom, ale nie mogą się one odbywać kosztem pracowników - uważa Roman Rutkowski z Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ "Solidarność" Energa. - Bacznie będziemy śledzić ten proces i już teraz można powiedzieć, że rozmowy będą bardzo ostre.
Biuro prasowe Enei wstrzymuje się od komentarza i odsyła do Skarbu Państwa, który jest głównym właścicielem spółki. Ten ostatni uspokaja, że miejsc pracy nie ubędzie.
- Pracownicy Enei nie mają powodów do obaw. W wyniku integracji wszyscy zachowają swoją podmiotowość prawną. Spółki energetyczne, jako zakłady pracy, zleceniodawcy, organizatorzy i sponsorzy lokalnych beneficjentów zostaną więc na swoim miejscu. To dotyczy także wpływów z podatków - mówi Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzecznik prasowy Ministerstwa Skarbu Państwa. - Budowa większych i silniejszych podmiotów powinna przyczynić się również do zwiększenia wpływów z tego tytułu.
Do 2020 roku cztery spółki energetyczne, w których udział ma państwo, czyli Tauron, Energa, Enea i PGE mają otrzymać na swój rozwój ponad 100 miliardów złotych.
- Dzięki temu powstaną nowe elektrownie, a stare siłownie i sieci dystrybucyjne zostaną zmodernizowane - mówi rzecznik Skarbu Państwa. - To zaspokoi potrzeby naszego kraju, jeśli chodzi o dostawy prądu w najbliższych latach, ale w perspektywie 2030 r. potrzebujemy dalszych inwestycji, aby nie zabrakło nam prądu - dodaje.
Rzecznik Skarbu Państwa podkreśla też, że zgodnie z polityką Unii Europejskiej wkrótce polskie firmy będą konkurować nie tylko pomiędzy sobą, ale również na rynku europejskim.
Nie znając jednak szczegółów nawet ekonomistom trudno przewidzieć konsekwencje konsolidacji.
- Patrząc na funkcjonowanie pojedynczych spółek, trudno powiedzieć kto zyska, a kto straci - mówi prof. Kazimierz Pająk z Katedry Polityki Gospodarczej i Samorządowej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Wiadomo jednak, że gdyby scenariusz, którego obawia się prezydent Jaśkowiak, sprawdził się i Poznań przestał być siedzibą Enei, stolica Wielkopolski straciłaby nie tylko miejsca pracy. - Z punktu widzenia Poznania i Wielkopolski ważne jest, aby siedziby korporacji nie wywędrowały do innych i regionów - mówi prof. Kazimierz Pająk. - Enea wpływa na rozwój i inwestycje lokalnych firm od Szczecina przez Bydgoszcz po Poznań. Poza tym płaci w miejscu swojego działania podatki. W przypadku Enei to są miliony złotych w skali roku. Nic dziwnego, że włodarzom zależy, aby takie firmy zostały w ich regionie.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?