Patrząc na obecne występy Lecha Poznań, można zatęsknić za piłkarzami reprezentującymi barwy Kolejorza kilka lat temu. I to nie tylko gwiazdami, ale także zawodnikami, których klub pozbył się bez żalu. Oto pięć takich przykładów.
Oczywiście w zestawieniu nie uwzględniliśmy piłkarzy, którzy otrzymali propozycje nie do odrzucenia, jak Jan Bednarek albo niczym Maciej Wilusz nie chcieli przedłużyć kontraktu.
Zobacz ranking ----->
Mateusz Lis
W pierwszej drużynie Lecha pojawił się już w sezonie 2014/15, ale szansy na grę w Kolejorzu nie miał. Był więc wypożyczany do Miedzi, Podbeskidzia i Rakowa. Kiedy wydawało się, że może w końcu nadejdzie jego czas, zostały sprzedany do Wisły Kraków.
W Białej Gwieździe Lis został bramkarzem numer jeden i zbiera bardzo dobre recenzje. Ma dopiero 22 lata, więc najlepsze lata dopiero przed nim. Tymczasem Matúš Putnocký i Jasmin Burić spisują się poniżej oczekiwać. Głośno mówi się, że być może obaj już niebawem pożegnają się z Lechem. Przyszłością poznańskiej bramki nie jest także raczej sprowadzony z Polonii Środa Wielkopolska Karol Szymański.
Kolejorz będzie więc zmuszony szukać goalkeepera i tylko bezradnie patrzeć, jak niechciany przy Bułgarskiej Lis pnie się w ligowej hierarchii.
Zobacz kolejnego zawodnika ----->
Elvir Koljić
Pobyt Bośniaka przy Bułgarskiej stał pod znakiem kontuzji. Na boisku zameldował się tylko pięć razy, ale w tym czasie pokazywał, że ma „papiery na grę”. Mimo to zdecydowano nie wykupować go z FK Krupa.
Napastnik po zakończonym wypożyczeniu wrócił więc do Bośni. Ściągnął po niego rumuński klub Universitatea Krajowa. Elvir Koljić odpłacił się najlepiej, jak mógł. Jest jednym z najlepszych strzelców tamtejszej ekstraklasy (ma już 13 goli) i wydatnie pomaga swojej nowej drużynie w walce o mistrzostwo.
Tymczasem Lech wciąż nie może znaleźć ani partnera, ani alternatywy dla Christiana Gytkjaera, który pozostaje jedyną rozsądną opcją w ataku Kolejorza. Lepiej nie myśleć co byłoby, gdyby Duńczyk doznał kontuzji lub zaliczył spadek formy.
Zobacz kolejnego zawodnika ----->
Radosław Majewski
Forma Majewskiego przy Bułgarskiej wahała się niczym strzelista brzózka w czasie huraganu. Potrafił świetnie dyrygować zespołem i popisać się pięknym strzałem czy nieszablonowym zagraniem, ale też całkowicie zniknąć na długie minuty.
Potrzeba ciągłego odbudowywania jego dyspozycji mogła zmęczyć trenerów, władze i kibiców. Jego postawa w Pogoni Szczecin każe jednak zastanawiać się, czy Ivan Djurdjević nie skreślił go za szybko.
W drużynie Portowców „Maja” bowiem spisuje się świetnie, a poznańscy kibice mieli tego próbkę, gdy poprowadził Pogoń do wygranej 3:0 z Lechem. Co ciekawe, dobrze rozumie się z Kamilem Drygasem, czyli innym piłkarzem, dla którego niegdyś nie było miejsca w Lechu.
Gdyby Majewski został w Poznaniu, to może byłby receptą na schematyczną i apatyczną grę Kolejorza.
Zobacz kolejnego zawodnika ----->