Euforia po dobrych występach w europejskich pucharach nie może trwać zbyt długo, bo w niedzielę Lech zmierzy się z GKS Bełchatów. Liderzy "grupy śmierci" zajmują dopiero 11. miejsce w naszej ekstraklasie i już nie mogą pozwolić sobie na stratę kolejnych punktów. W Bełchatowie nie będzie świateł jupiterów, fantastycznej oprawy, może być zimno, deszczowo, a na trybunach zapewne zasiądzie niewiele więcej niż 5 tysięcy widzów. Czy lechici, po występie, który miał europejską jakość, potrafią zmobilizować się na mecz w naszej prowincjonalnej rzeczywistości?
- To nie może być dla nas żadne wytłumaczenie. Ekstraklasa jest dla nas bardzo ważna. Nie zapominamy, że jesteśmy na dalekim miejscu. Chcemy teraz rozpocząć marsz w górę tabeli - twierdzi Marcin Kikut.
- Na pewno w takich meczach jak z Juventusem czy Salzburgiem wszyscy zbieramy doświadczenie i nabieramy pewności siebie. Czujemy się coraz lepiej, widać, że nasza forma rośnie. W poprzednim sezonie Lech też miał bardzo przeciętny start, ale potem był już nie do zatrzymania. Wierzę, że w tym sezonie będzie podobnie, a odrabianie strat zaczniemy właśnie od Bełchatowa - dodaje Jacek Kiełb, który wszedł na boisko za kontuzjowanego Grzegorza Wojtkowiaka. Reprezentacyjnego obrońcy zabraknie niestety też w niedzielę.
- Wczoraj przeprowadziliśmy badanie USG, które wykazało, że Grzegorz naderwał mięsień dwugłowy. Do pełni sił powróci nie wcześniej niż za 3-4 tygodnie - powiedział lekarz Lecha, dr Andrzej Pyda. A to oznacza, że Wojtkowiak nie poleci też do Stanów Zjednoczonych i Kanady na mecze kadry z USA i Ekwadorem.
- Spotkanie z Salzburgiem to już historia. Zawsze wyznawałem zasadę, że trzeba iść do przodu małymi krokami. Dlatego nie myślę o następnych meczach z Manchesterem City, tylko o pojedynku z Bełchatowem. Teraz to jest dla nas najważniejszy mecz. Po porażce w Warszawie nasza sytuacja w ligowej tabeli nie jest najlepsza i musimy zrobić wszystko, żeby w niedzielę wygrać i na przerwę na rozgrywki reprezentacyjne udać się w dobrych nastrojach - stwierdził trener Jacek Zieliński.
- Bełchatów to jest doskonały przykład, że w futbolu nazwiska nie grają. GKS stracił kilku kluczowych piłkarzy, ale zrobił dobre transfery. Żewłakow, Baran i Tanevski są dużym wzmocnieniem. GKS gra bardzo solidnie i prezentuje ładną dla oka piłkę. My jednak zrobimy wszystko, aby przerwać ich dobrą passę - cytuje słowa szkoleniowca oficjalna internetowa strona klubu. Warto dodać, że Zieliński, krótko pracował też w Bełchatowie i może pochwalić się tym, że sprowadził do GKS Łukasza Gargułę.
Wymieniony przez Zielińskiego Grzegorz Baran nie zagra przeciwko Lechowi, gdyż w ostatnim meczu zobaczył czerwoną kartkę. Pod znakiem zapytania stał też występ Marcina Żewłakowa, ale doświadczony napastnik wyleczył przeziębienie i jest w pełni sił. Zabraknie jeszcze Mateusza Cetnarskiego, który przechodzi rehabilitację i dopiero w tym tygodniu wznowi treningi. Gospodarze liczą na to, że poznaniacy będą odczuwali trudy czwartkowego spotkania i przynajmniej pod względem fizycznym zaprezentują się lepiej niż mistrzowie Polski.
- Jesteśmy dobrze przygotowani, do 15 grudnia możemy grać co trzy dni. Poza tym w Bełchatowie nam akurat dobrze się gra - zauważa Bartosz Bosacki. Będzie to siedemnasty mecz Lecha i Bełchatowa w ekstraklasie. GKS zwyciężył tylko dwukrotnie. Ostatni raz u siebie przed czternastu laty! Może się jednak pochwalić zwycięstwem 3:2 w Poznaniu w 2008 roku, kiedy to tuż przed końcem spotkania piłkę do własnej bramki pechowo skierował Luis Henriquez. Dziewięć razy padł remis i pięć spotkań wygrał Lech.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?