We wtorek Lech Poznań miał rozegrać dwa sparingi, ale gra kontrolna z Vozdovacem Belgrad została ostatecznie odwołana. Kolejorz nie był w stanie skompletować dwóch jedenastek, a trener Dariusz Żuraw nie chciał, by kilku zawodników rozgrywało dwa mecze jednego dnia.
Na sparing z Mariborem lechici też wyszli osłabieni, w porównaniu choćby z ostatnim spotkaniem z Szachtarem Donieck. Przed meczem okazało się, że uraz Kamila Jóźwiaka, który ucierpiał w starciu z Ukraińcami, nie pozwala mu zagrać w ostatnim sparingu. Brakował też lekko kontuzjowanego Wołodymyra Kostewycza. Na lewej obronie zobaczyliśmy więc Tymoteusza Puchacza, a na skrzydle Julisza Letniowskiego. Rolę prawego obrońcy znów pełnił Jakub Kamiński.
W tym składzie lechici nie byli faworytami starcia z Mariborem. Słoweńcy, którzy dopiero rozpoczęli zgrupowanie w Belek, na szczęście nie byli w dobrej dyspozycji. Nie potrafili przede wszystkim wykorzystać banalnych błędów Kolejorza w obronie. A kiedy już strzelali celnie, ich uderzenia były bardzo anemiczne i van der Hart bronił je bez wielkiego wysiłku.
Lechowi długo gra się nie kleiła, ale pod koniec pierwszej części piłkarze z Poznania wreszcie zaczęli zagrażać bramce rywali. W 36 minucie po dośrodkowaniu Tiby, z bliska głową strzelał Moder, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Chwile później świetnym zwodem w polu karnym popisał się Filip Marchwiński, lecz strzelił z woleja nad poprzeczką.
Tuż przed przerwą Kolejorz dopiął swego. Bardzo dobre podanie Puchacza na gola zamienił Pedro Tiba. Portugalczyk popisał się sprytnym płaskim strzałem w kierunku dalszego słupka i zaskoczył bramkarza.
Kolejorz tuż po zmianie stron podwyższył prowadzenie. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i ekwilibrystycznym przedłużeniu piłki przez Christiana Gytkjaera, gola strzałem głową z bliska zdobył Lubomir Satka. Słoweńcy podrażnieni tym wynikiem ruszyli do odrabiania strat, ale szybko zostali skarceni. Po faulu na Marchwińskim, który dostał bardzo dobre prostopadłe podanie od Puchacza, arbiter podyktował rzut karny dla Lecha. Christian Gytkjaer strzelił tak, że bramkarz dotknął piłki, ale i tak wpadła ona do siatki.
Lech nie grał wielkiego meczu, ale w przeciwieństwie do rywali był bardzo skuteczny. W drugiej połowie kontrolował grę i dobrze rozbijał ataki Słoweńców. Strzelił nawet czwartego gola, ale okazało się, że Szymczak był na spalonym.
Sprawdź też:
- Oszuści i naciągacze poszukiwani przez wielkopolską policję. Rozpoznajesz ich?
- Sto najpopularniejszych nazwisk w Polsce [LISTA]
- Te restauracje z Wielkopolski przeszły "Kuchenne rewolucje"
- 20 najlepszych dentystów w Poznaniu - zobacz ranking
- Oni mają Lecha w sercu. Ci piłkarze pochodzą z Poznania!
- Nauczyciel płakał, jak poprawiał [ZDJĘCIA Z KLASÓWEK]
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?