Opadł już kurz po "bitwie warszawskiej", w której Lech Poznań miał pokazać swoje mistrzowskie aspiracje, a zaprezentował się kolejny raz słabo, by nie powiedzieć rozczarowująco.
"Co innego słyszysz, co innego widzisz" - tak można krótko skomentować przedmeczowe deklaracje Johna van den Broma i rzeczywistość na stadionie przy Łazienkowskiej. Kolejorz w stolicy zagrał jak drużyna broniąca się przed degradacją, a jej trener walczył o przetrwanie i zachowanie posady. To był fatalny mecz pod względem taktycznym, Lech przebiegł zaledwie nieco ponad 104 km, tylko 5 razy uderzał na bramkę rywali, co jest jednym z najgorszych wyników w sezonie.
Nic więc dziwnego, że końcowy gwizdek i remis przyjęty został z ulgą, bo oczy bolały na widok tego co pokazał Lech. Pal licho, gdyby to było pierwszy raz w tym sezonie. Niestety, oglądaliśmy kolejny bardzo słaby wyjazdowy występ Kolejorza, w którym kandydat na mistrza, nie mógł utrzymać się przy piłce, przeprowadził niewiele ciekawych akcji, a piłkarze mający być liderami, zaprezentowali się słabo.
Po takim meczu muszą pojawiać, co jest nie tak z tą drużyną, dlaczego jej potencjał nie jest w pełni wykorzystywany i czy van den Brom jest w stanie wymyślić coś niestandardowego, zaskakującego rywali, a gra Lecha nie będzie opierała się tylko o indywidualne umiejętności poszczególnych piłkarzy.
Długa lista niedociągnięć
Legia łatwo zneutralizowała najgroźniejszą broń Lecha, czyli skrzydła, Pogoń wykorzystała słabości poznaniaków w fazie przejściowej po utracie piłki i podręcznikowo kontrowała prawą stroną, będącą pietą achillesową Kolejorza. Powtórzyła taktykę Śląska, a wcześniej Trnavy. Jagiellonia skorzystała z tego, że lechici po przerwie opadli z sił, tak jak w wielu wcześniejszych meczach, a w doliczonym czasie gry kolejne niezrozumiałe zachowanie Alana Czerwińskiego. W tym meczu Kolejorz stracił kolejną bramkę ze stałego fragmentu gry. Obrona przed dośrodkowaniami czy to z rzutów wolnych, czy rożnych, szwankuje niemal od początku sezonu, co wykorzystywali nawet słabsi rywale i niewiele brakowało, by Legia także w ten sposób zdobyła gola.
- Do van den Broma mam zarzut holenderskiej zarozumiałości – nie interesują go przeciwnicy, najważniejsze, jak my gramy i myślę, że przez to Lech odpadł z pucharów. Sądzi, że jeśli Lech będzie dobrze grał, to zawsze wygra, a trzeba jednak spojrzeć trochę na przeciwnika i go przeczytać
- mówił w wywiadzie dla "Weszło" były skrzydłowy Lecha Ryszard Rybak i sądząc po reakcji w mediach społecznościowych, z tą tezą zgadza się wielu kibiców Kolejorza.
Słabe statystyki z czołówką
Statystyki zresztą to potwierdzają. Lech w starciach z drużynami z czołówki, przeciwko trenerom, kładącym nacisk na taktykę punktuje bardzo przeciętnie. W tym sezonie z zespołami na miejscach 1-7 ugrał zaledwie 6 pkt na 18 możliwych, w poprzednim po 15 kolejkach miał bilans 5-18. Maciej Skorża w sezonie mistrzowskim w starciach z zespołami z czołówki ugrał 21 pkt na 36 możliwych, czyli 58 procent.
Na taki bilans liczyliśmy, gdy okazało się, że najgroźniejsi rywale będą zaangażowani w grę w Europie i Lech to wykorzysta, powiększając swoją przewagę w tabeli. Sama obecność na podium to za mało, jak na aspiracje i potencjał tego zespołu.
No bo jeśli Śląsk, który kilka miesięcy temu cudem udało się uniknąć degradacji, teraz potrafi wykręcić serię 8 zwycięstw - 2 remisy i być liderem z przewagą 4 punktów, to dlaczego nie mamy tego wymagać od Lecha?
Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]
Miejskie Historie, odcinek 4 - Piła:
Obserwuj nas także na Google News
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?