Strażaków mają wyręczać specjalistyczne firmy, których - jak się okazuje - nie ma zbyt wiele.
Komenda Główna PSP opracowała zasady postępowania, którym strażacy mają się podporządkowywać podczas interwencji w sprawie rojów lub gniazd owadów błonkoskrzydłych. Określają szczegółowo sytuacje, w których jednostki zostaną wysłane do ich usuwania.
- Na pewno będziemy interweniować w wypadku owadów, które zagnieździły się w budynkach użyteczności publicznej, takich jak szkoły, przedszkola, domy pomocy społecznej czy szpitale - informuje Robert Baran, komendant KM Państwowej Straży Pożarnej w Lesznie. - Jeśli zaś chodzi o bloki mieszkalne lub prywatne budynki, to usunięcie rojów będzie już leżało w gestii właściciela, zarządcy lub użytkownika obiektu.
Zasady są takie same dla wszystkich jednostek działających w kraju. Jednak komendant Robert Baran zapewnia, że strażacy nie będą bagatelizować zgłoszeń. Zmienia się tylko sposób ich rozpatrywania. Już na etapie rozmowy telefonicznej przeprowadzany będzie szczegółowy wywiad z osobą oczekującą pomocy. Po zweryfikowaniu skali zagrożenia strażacy albo pojadą na miejsce, albo nie. W wypadku budynków użyteczności publicznej postępowanie będzie identyczne jak do tej pory: przeprowadzona zostanie ewakuacja dzieci lub osób mających problemy z poruszaniem się, a rój usuną strażacy.
Jeśli natomiast chodzi o prywatne posesje, w wypadku stwierdzenia obecności niebezpiecznych owadów, strażacy oznakują i zabezpieczą strefę oraz ewakuują ludzi, ale likwidacją gniazda zajmie się właściciel. W tym celu będzie musiał zwrócić się do specjalistów. Tych nie ma jednak zbyt wielu.
- Na terenie byłego województwa leszczyńskiego zajmuje się tym jedna firma - mówi Robert Baran. - Informacje o niej można znaleźć na naszej stronie internetowej.
Wszystko wskazuje na to, że jej pracownicy będą mieli ręce pełne roboty. Strażacy nie pojadą już likwidować gniazd owadów w stogu siana, przydomowej komórce czy wyimaginowanego roju pszczół, który zapyla drzewa owocowe na ogródkach działkowych.
- Będziemy instruować mieszkańców i tłumaczyć, jakie kroki powinni podjąć we własnym zakresie. Dla nas priorytetem będą sytuacje stwarzające zagrożenie dla zdrowia lub życia - zapowiada komendant.
Leszczyńscy strażacy wyjeżdżali w ubiegłym roku do 458 zgłoszeń dotyczących niebezpiecznego zachowania zwierząt. Większość była związana z usuwaniem rojów i gniazd owadów błonkoskrzydłych.
- Od 25 do 30 procent tych zgłoszeń nie powinno być realizowanych przez straż pożarną - szacuje Robert Baran. - Generuje to zbyt wysokie koszty funkcjonowania jednostki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?