Ludzie nie dajcie się zwariować. Nikomu. Premierowi też

To na pewno będzie trudny czas dla mieszkańców Poznania, ale jakże fascynujący, bo nigdy dotąd takiej imprezy jeszcze w stolicy Wielkopolski nie było. Emocje sportowe gwarantowane, ale większość z nas będzie je przeżywać li tylko za pośrednictwem telewizji, bo na poznańskich trybunach poznaniaków będzie niewielu. Ale będziemy wszyscy te mistrzostwa czuć, będziemy nimi żyć, czy się to komuś podoba, czy nie. Przez kilkanaście dni będzie w Poznaniu trochę ciaśniej, bo zjedzie do nas wielu, wielu kibiców. Ilu? Myślę, że przynajmniej sto tysięcy. Trzeba ich przyjąć, ugościć i przynajmniej udawać, że ich wizyta nas cieszy.

Tego ostatniego najbardziej się boję. Bo z tego, co do tej pory widzę i słyszę, bardzo dużo osób obawia się czerwcowych wydarzeń (bez żadnych skojarzeń). W sobotnim "Głosie" pisaliśmy o planach zbudowania przez firmę Carlsberg wielkiego miasteczka dla kibiców w parku Kasprowicza. Ma być tam część sportowa z boiskiem piłkarskim, piłkarzykami, ma być strefa campingowa, z całodobowymi sklepami oraz sztuczna plaża. Będą mecze na telebimach, mają być koncerty gwiazd. Jak pisze Tomasz Nyczka, na te kilkanaście dni ma zmienić się oblicze Łazarza. Decyzja należy jednak do mieszkańców. A ci, jak pokazały konsultacje społeczne, mają wątpliwości.

CZYTAJ TEŻ:
EURO 2012: CAMPING KIBICÓW PRZY ARENIE

Skąd ten strach? Już wcześniej pisaliśmy o podobnych wątpliwościach w związku ze strefą kibica na placu Wolności. W powszechnym mniemaniu przyjedzie do nas jakaś dzika banda, która z tak wspaniałą cywilizacją jak nasza niewiele ma wspólnego, a tym samym nasz święty spokój, nasz porządek (coraz bardziej mityczny) zostanie zmącony. Czyli jak pisał Wyspiański "Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna".

Najbardziej zaskakuje mnie jednak to, że na tych społecznych spotkaniach nikt nie ma odwagi powiedzieć mieszkańcom Łazarza, czy innych dzielnic Poznania, że dzięki futbolowej imprezie ich miasto staje się lepsze, ładniejsze, bardziej funkcjonalne. Że już niedługo łatwiej będzie poruszać się po ulicach naszego miasta, że będzie po prostu nowocześniej. A jeśli niektórzy na Łazarzu obawiają się przyszłego bałaganu, niech dzisiaj zrobią sobie remanent w swej dzielnicy. Moim zdaniem już powinni się wstydzić niektórych, wcale nie pojedynczych miejsc, do których mogą dotrzeć kibice z innych krajów.

I jeszcze o jednej sprawie. O koszulkach reprezentacji Polski, na których zabrakło orzełka. Mówili i mówią o tym wszyscy, bo przecież wszyscy jesteśmy patriotami i za biało-czerwoną, za orła byśmy dali się zabić, ale 11 listopada w mojej okolicy flagi na palcach jednej, no może dwóch rąk mógłbym policzyć. Nawet premier Tusk zabrał głos w orlim temacie, ogłaszając wszem i wobec, że piłkarska reprezentacja narodowa to nie jest własność PZPN. Reprezentacja narodowa - w sporcie, ale także w innych dziedzinach - jest własnością narodu.

Ale pan premier jakoś mało spostrzegawczy i przenikliwy ostatnio. Jakoś bowiem pana Tuska nie raził brak orzełków na koszulkach siatkarzy, których gościł na śniadaniach po mistrzostwie Europy w 2009 roku i przed dwoma miesiącami po brązowym medalu. Wtedy to nie była sprawa narodowa. Brak orzełka nie był minusem, a wręcz był wielkim Plusem. Proszę spojrzeć na koszulki siatkarzy. Ludzie, nie dajcie się zwariować.