Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łupią banki i bankomaty

Agnieszka Smogulecka
Na osiedlu Orła Białego w Poznaniu bandyci wysadzili w powietrze bankomat i zabrali pieniądze, które były w urządzeniu. To pierwsze takie przestępstwo w Wielkopolsce, a ósme w kraju
Na osiedlu Orła Białego w Poznaniu bandyci wysadzili w powietrze bankomat i zabrali pieniądze, które były w urządzeniu. To pierwsze takie przestępstwo w Wielkopolsce, a ósme w kraju S. Seidler
Zdobyć pieniądze szybko. Wziąć jak najwięcej. Nie dać się złapać. Te zasady przyświecają większości bandziorów. Atakują banki, a ostatnio także bankomaty, bo spodziewają się, że podczas jednego skoku zyskają krocie. O pladze napadów na agencje bankowe - pisze Agnieszka Smogulecka.

Tego jeszcze w Poznaniu nie było! Słyszeliśmy o podobnych przypadkach na zachodzie Europy, a nawet w Polsce, ale w innych województwach. Gdy tydzień temu nad ranem na poznańskim osiedlu Orła Białego rozległ się potworny huk nikt nie spodziewał się, że wysadzono w powietrze bankomat. Gdy nadjechała policja wokół rozprutego urządzenia walały się jeszcze pojedyncze banknoty, ale po złodziejach nie było śladu.

Wysadzili w powietrze bankomat
- Myślałam, że ten hałas mi się przyśnił - mówiła jedna z mieszkanek Rataj. Jej koleżankę huk poderwał na nogi, ale gdy wyjrzała przez okno nie zobaczyła nic niepokojącego. Ktoś inny dodawał, że od eksplozji powłączały się alarmy w zaparkowanych autach. Wysadzenie bankomatu było w minionym tygodniu tematem wielu rozmów.

- Wolno stojące urządzenie zostało dosłownie rozdarte. O tym, jak potężna była eksplozja może świadczyć fakt, że metalowy fragment bankomatu utkwił w ścianie pobliskiego bloku na wysokości trzeciego piętra. Uszkodzone też zostało zaparkowane nieopodal cinquecento - mówi Romuald Piecuch z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.- Bankomat był obwiązany liną, co może sugerować, że próbowano go wyrwać, na przykład przy użyciu samochodu.

Policja nie pozostawia wątpliwości: wysadzanie bankomatów to nowy sposób na zdobycie szybkich pieniędzy. Incydent w Poznaniu był ósmym w tym roku w Polsce włamaniem do bankomatu z użyciem ładunków wybuchowych. W Wielkopolsce - pierwszym.

Czy wiadomo już jakiego ładunku użyto? Czy była to mieszanka z dostępnych substancji albo gaz? Czy bandyci, którzy zaatakowali w Poznaniu mogą mieć na koncie inne, podobne przestępstwa? Czy współpracowali kiedyś ze złapanymi w czerwcu mieszkańcami Bydgoszczy? Śledczy nie chcą odpowiedzieć na te pytania. - Możemy powiedzieć tylko, że drobiazgowo analizujemy wszystkie wcześniejsze, podobne włamania, współpracujemy z innymi jednostkami - mówią krótko i oględnie.

W styczniu podłożono bomby pod bankomaty przy ul. Nakielskiej i na Jachcicach w Bydgoszczy. Bandyci zdetonowali ładunki i z uszkodzonych maszyn zabrali wszystkie pieniądze. Wpadli pół roku później, w Gdańsku. Na gorącym uczynku przyłapali ich policjanci Centralnego Biura Śledczego. - Wybuch zniszczył pokrywę urządzenia i mężczyźni ukradli z niego pieniądze. Jeden z nich zaczął uciekać, ale po chwili został przez funkcjonariuszy przewrócony na ziemię - opowiadał wówczas Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji. - Drugi wsiadł do samochodu i zaczął uciekać. Potrącił czterech funkcjonariuszy oraz swego kompana, który leżał na ziemi. Został zatrzymany po strzałach ostrzegawczych.

W kwietniu taki incydent zanotowano w Stegnie. W Ostaszewie w sierpniu wysadzono kiosk bankomatowy banku spółdzielczego. Podobny przebieg miał napad, którego dokonano we wrześniu w Suchym Dębie. W tym przypadku napadu również dokonano nad ranem (wcześniej kamery bankomatu zamalowali sprayem i zasłonili). Kilkanaście minut przed eksplozją obok bankomatu przejeżdżał patrol...
Wszedł, zagroził, ukradł, uciekł
Funkcjonariusze nie mają wątpliwości, że bandyci przed włamaniem na poznańskich Ratajach musieli zapoznać się z terenem - wybrali cel, znaleźli najdogodniejszą trasę ucieczki. Wiedzieli, że wysadzając bankomat narobią hałasu, musieli szybko uciekać. Wiele wskazuje na to, że - w przeciwieństwie do amatorów, którzy często napadają na banki - są dobrze zorganizowani.

A napady na banki od lat są plagą. W ubiegłym roku w całym kraju było 121 napadów na placówki bankowe, 13 takich przestępstw było w Wielkopolsce. - Rok 2009 okazał się rekordowym. Liczba napadów na banki nie znajduje analogii w powojennej historii Polski - czytamy w raporcie przygotowanym przez Instytut Bezpieczeństwa Gospodarczego. - Wcześniej rekordowy był rok 2000. W całym kraju było wówczas 91 takich przestępstw.

Kryminalni ze stolicy Wielkopolski dobrze pamiętają tamten rok: w samym Poznaniu i powiecie poznańskim zanotowano niemal 30 napadów. Od tamtego czasu nie zmienił się niemal w ogóle sposób działania bandytów.

- Standard - mawiają policjanci, gdy pytamy ich o okoliczności przestępstw. Nie muszą tłumaczyć więcej. "Standard" oznacza, że do agencji wszedł mężczyzna, miał w ręku przedmiot przypominający broń, zagroził nim kasjerce, zażądał pieniędzy, dostał je, uciekł. Taki właśnie schemat działania powtarzany jest od lat.

- Napastnicy często maskują twarz szalikiem, chustą, czapką z daszkiem, ciemnymi okularami, kominiarką, pończochą, kapturem - wyjaśnia Wojciech Stawski z Instytutu Bezpieczeństwa Gospodarczego, ekspert w dziedzinie ochrony osób i mienia. - Zwykle terroryzują personel przedmiotem przypominającym broń, ale rzadko strzelają.

Może to świadczyć o tym, że bandyci mają przy sobie nie prawdziwy pistolet, lecz atrapę. Ku takiej wersji skłaniają się zarówno policjanci, jak bankowcy. Używają sformułowania "przedmiot przypominający broń", gdy nie ma dowodów, że napastnik miał prawdziwy pistolet. Równie dobrze może chodzić o broń palną bojową, broń gazową, hukową, wiatrówkę. - W tym roku w Wielkopolsce zanotowaliśmy 16 napadów na banki - mówi Romuald Piecuch. - Sprawców sześciu z nich ujęliśmy.

Ciemne okulary wzbudzają niepokój
Specjaliści zaznaczają, że niezmiernie trudno jest złapać napadających na banki, bo... zwykle to amatorzy. Czas napadu nie przekracza jednej minuty. Biorą pieniądze (często zadowalają się niewielkimi sumami) i znikają. Ich odcisków palców nie ma w policyjnych systemach, nie są znani w przestępczych półświatkach. Dlatego właśnie wydane zostało polecenie, by policjanci monitorowali placówki, rozmawiali z kasjerkami i właścicielami, tłumaczyli jak zabezpieczać obiekt, jak zachować się podczas napadu. Czasami przynosi to efekty.

W kwietniu policjanci z poznańskiego Nowego Miasta w okolicy ulicy Światopełka zwrócili uwagę na mężczyznę w czapce na głowie i w ciemnych okularach. Kiedy wszedł do placówki bankowej wyjął przedmiot, który przypominał broń. Kryminalni natychmiast go obezwładnili. Wyszło na jaw, że bandzior trzyma w rękach atrapę. Był to 28-letni, nigdzie niepracujący Piotr Z. Wcześniej nie był notowany, ani karany.
W tym samym miesiącu kryminalni z poznańskiej komendy miejskiej zatrzymali kolejnego bandytę, który próbował obrabować bank znajdujący się przy ul. Słowiańskiej. Ubrany w czarną kurtkę, okulary i czapkę z daszkiem po wejściu do banku wyjął przedmiot do złudzenia przypominający broń, sterroryzował personel i zażądał wydania pieniędzy. Nie miał pojęcia, że obserwują go policjanci. Wkroczyli do akcji i po krótkim pościgu obezwładnili bandytę. Okazało się, że jest to 23-letni mieszkaniec Koziegłów. Wszystko wskazuje na to, że ten sam mężczyzna już wcześniej napadał na tę samą placówkę.

Latem 37-latka, który napadł na bank z nożem w ręku, złapali kryminalni z Kalisza. W chwili napadu mężczyzna był kompletnie pijany, udawał niewidomego - miał laskę i ciemne okulary. Najpierw pokłócił się z kobietą, również pijaną, a gdy ona wybiegła skupiając na sobie uwagę personelu on podszedł do kasjerki, przystawił jej nóż do szyi i zażądał pieniędzy. Uciekł z gotówką w ręku. Kryminalni rozpoznali jego twarz uwiecznioną przez kamerę monitoringu. Kiedy jechali go zatrzymać, mężczyzna sam zadzwonił na telefon alarmowy 112 informując, że przed chwilą napadł na bank.

Na 121 napadów, jakie zanotowano w zeszłym roku aż w 101 bandyci posłużyli się "przedmiotem przypominającym broń". W 5 przypadkach użyli noża, w trzech - prawdziwego pistoletu, w dwóch - miotacza gazu. - Do oryginalnych narzędzi używanych przez sprawców napadów można zaliczyć łyżeczkę do herbaty, klamkę (miała udawać broń palną), kamień, za pomocą którego wybito szybę boksu kasowego czy też łatwopalną ciecz, którą sprawca oblał ofiarę grożąc jej podpaleniem - czytamy w raporcie IBG.

W porównaniu z innymi, dość oryginalne wydaje się działanie "wędrowniczka", jak nazywają policjanci mężczyznę, który może napadać na banki od dłuższego czasu. Jego rysopis podawany był przez pracownice kilku banków z różnych miast. Jedna z nich twierdziła, że ten sam mężczyzna zaatakował ją rok wcześniej...

"Wędrowniczek", jak inni napastnicy, zwykle ma twarz zasłoniętą czapką, czy szalikiem, a w ręku trzyma coś, co wygląda jak pistolet. Nie krzyczy jednak, doskonale panuje nad nerwami. Gdy wszedł do placówki banku w Poznaniu podszedł do jednej kasjerki, pokazał jej broń, cichym głosem kazał otworzyć podręczny sejf. Gdy kobieta otwierała sejf, podszedł do jej koleżanki i również zażądał gotówki.

- Bandyci głównie napadają w dużych miastach. Ich celem stają się przede wszystkim małe placówki z dwu-, trzyosobową obsługą - informuje Wojciech Stawski.

Pięćset złotych też zadowala
Banki nie chcą informować, jak wiele pieniędzy straciły podczas napadów. Nie są to jednak ogromne sumy. Gdy wysadzono w powietrze bankomat na Pomorzu ponoć było w nim około 30 tys. złotych. Według Instytutu Bezpieczeństwa Gospodarczego, podczas jednego napadu ginie średnio około 19,5 tys. zł. - W wielu przypadkach sprawcy zadowalają się kwotami w przedziale od 500 do 5 tysięcy złotych - mówi Wojciech Stawski. - Napastnicy rzadko zdają sobie sprawę, że w małych placówkach nie są przechowywane duże kwoty.

Jak wynika z dostępnych danych najmniej napadów jest w soboty, prawdopodobnie dlatego, że wiele placówek jest wtedy nieczynnych. - Każdy z pozostałych dni roboczych jest dla sprawców równie dobry. Zastanawiać może jedynie środek tygodnia, gdzie napadów jest mniej - twierdzi Stawski.

W zeszłym roku rekordowy był wrzesień - doszło wtedy do 23 napadów. Najmniej takich przestępstw było w maju. - Na podstawie tych danych snucie teorii tłumaczących dlaczego w niektórych miesiącach napadów jest więcej, a w niektórych mniej jest jedynie spekulacją - dodaje Stawski. - Niepokoić może jedynie zarysowujący się trend wzrostowy w tej kategorii przestępstw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski