W najbliższą niedzielę o godzinie 18 Wisła Kraków podejmie na stadionie przy ulicy Reymonta drużynę poznańskiego Lecha.
Zobacz też: Wisła - Lech: Intuicja Smudy kontra taktyka Skorży
- Lech to drużyna, którą trener Skorża stara się ukształtować. Na razie wygląda to tak, że zagrają jeden świetny mecz, a następny taki, że nie można na to patrzeć. Smaczku tej konfrontacji dodają osoby trenerów. Skorży, który kiedyś pracował w Wiśle i Smudy, który prowadził Lecha - mówi Maciej Żurawski.
- Wisła to drużyna, która mimo problemów w klubie, jest na miejscu budzącym szacunek. W Krakowie z Lechem często potrafiliśmy zagrać dobre spotkanie, więc myślę, że wygramy i tym razem. Wiele zależeć będzie od Semira Stilicia, również od Pawła Brożka i jego skuteczności. Wisła tworzy dzisiaj dobry zespół, a zespół w piłce to podstawa. Oby chłopaki pokazali to w niedzielę - dodaje.
Żurawski jest wychowankiem poznańskiej Warty. Stamtąd w 1998 roku trafił do Kolejorza.
- To był taki czas, że w Poznaniu był moment, gdy w ekstraklasie grały aż trzy kluby. Ja np. debiutowałem w ekstraklasie w barwach Warty i kiedyś grałem w derbach z Lechem. I nawet ich pokonaliśmy przy Bułgarskiej. Faktem jest jednak, że Lech w Poznaniu był klubem, na który zwrócone były wszystkie oczy. Każdy młody chłopak chciał grać w ekstraklasie, a najlepiej w Lechu. Podchodziłem jednak do tego spokojnie. To nie było coś, co spędzało mi sen z powiek. Na stadion Lecha z szalikiem nie chodziłem - stwierdza Żurawski.
- Trzymałem się głównie z Piotrkiem Reissem i Krzyśkiem Piskułą, ale po przyjściu do Lecha dość szybko złapałem pozytywny kontakt z resztą zespołu. Z Piotrkiem i Krzyśkiem spędzaliśmy natomiast sporo czasu również poza klubem - dodaje.
38-letni już były piłkarz spędził przy Bułgarskiej dwa lata. Później został sprzedany do Wisły Kraków, głównie z powodu problemów finansowych poznańskiego klubu. Zawodnik tak bardzo zżył się z kibicami Kolejorza, że żegnał się z nimi specjalnymi pocztówkami.
- Te pocztówki to był pomysł, na który wpadłem razem z moimi znajomymi, rodziną. Chciałem pożegnać się w elegancki sposób. Natomiast nie miałem oporów, żeby przejść do Wisły, ale obawy już tak. To był mój pierwszy transfer, po którym miałem opuścić rodzinne miasto. Szykowała się rewolucja w moim życiu. Zdawałem sobie sprawę z tego, że Wisła sprowadzała najlepszych piłkarzy w Polsce i takie obawy, czy sobie poradzę, zaczęły się pojawiać - uważa Żurawski, który po zakończeniu kariery postanowił nie wracać do stolicy Wielkopolski, tylko zostać w Krakowie. Dlaczego?
Zobacz też: Kasper Hamalainen z Lecha Poznań: Finisz będzie należał do nas
- Odpowiada mi spokój Krakowa. Dobrze się tutaj żyje. Ze mną było tak, że początkowo nawet nie brałem pod uwagę, że po zakończeniu kariery nie wrócę do Poznania. Z czasem to się jednak zmieniło. Miało na to wpływ wiele czynników. Moja żona Paulina bardzo chciała mieszkać w Krakowie. To był kolejny argument, żeby tutaj zostać. Poza tym było tak, że kończyłem karierę w Wiśle. Zacząłem zastanawiać się, jaką pracę podejmę. W pewnym momencie Wisła wyszła z propozycją, żebym został jej skautem i to chyba już ostatecznie przesądziło, że zostałem w Krakowie na stałe - wyjaśnia.
Całość można przeczytać tutaj.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?