Rzec by się chciało, że cudze chwalicie, swojego nie znacie. W dzisiejszych czasach media, publiczność i biegacze z podziwem patrzą na czarnoskórych biegaczy z Afryki, a przecież karty światowego maratonu kreślili lata temu także Polacy. Wandzie Panfil i polskim maratonkom poświęcę osobny artykuł, bo ich życie to doskonały przewodnik dla biegających kobiet.
Dla pokolenia obecnych 40-latków Jan Huruk (rocznik 1960) był realnym bohaterem do naśladowania. Jego sukcesy w londyńskim maratonie napędzały. Z kolei Ryszard Marczak (rocznik 1945) był tym, który imponował dwudziestolatkom jeszcze jako masters. Mając 42 lata pokonywał 20 km w 1:04:10 i udowodnił, że po 40-tce ma się drugie biegowe życie. I to on był trenerem Jana Huruka. O Bogusławie Psujku ( rocznik 1956) opowiadało się podczas zimowych obozów w Szklarskiej Porębie. Z podziwem, ale jego bezsensowną śmierć traktowało się jako przestrogę. Jan Huruk dowiedział się o śmierci kolegi ustanawiając w wiedeńskim maratonie rekord Polski – 2:10:16, który wcześniej należał … do Bogusia. Losy tych trzech zawodników wielokrotnie zapętliły się podczas ich biegowych karier.
W latach 80. XX wieku afrykańscy biegacze nie rządzili jeszcze na maratońskich trasach tak jak dzisiaj. Z pewnością nikt się nie spodziewał wtedy, że w światowych rankingach pojawią się polskie nazwiska. Moda na maraton dopiero się rozkręcała, a co za tym szło reklamowa i sponsorska machina. „Żelazna kurtyna” była jeszcze spuszczona. Wojna Wschodu z Zachodem toczyła się w kosmosie i na sportowych arenach.
W 1981 r. na starcie nowojorskiego maratonu stanął Ryszard Marczak. Nikt go nie typował na faworyta. Zawodnik z Polski finiszował na mecie jako drugi, uzyskując czas 2:11:35. Po biegu okazało się, że czas nie został uznany przez IAAF, ponieważ Amerykanie źle wymierzyli trasę i zabrakło ok. 100 m.
- To był dla mnie przełomowy bieg – wspomina dzisiaj Ryszard Marczak. – Łatwiej było uzyskać zaproszenia na światowe maratony. W tych czasach wyjeżdżało się tylko na zaproszenia. Rok później pojawiłem się zatem ponownie w Nowym Jorku. Finiszowałem na czwartej pozycji. Długo biegłem jako drugi, tuż za legendarnym Alberto Salazarem, Na finiszu trochę mi zabrakło, ale byłem w światowej czołówce.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?