Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto komarów i Mikołaja [FOTO]

Marek Weiss
Blisko 300 stron, 12 rozdziałów, mnóstwo faktów historycznych i archiwalnych ilustracji, a także legendy, anegdoty i wspomnienia. Wszystko to można znaleźć w wydanej właśnie książce „Mikstat. Opowieść o mieście białej lilii i świętego Rocha”.

Jej autorem jest znany kaliski historyk, długoletni dyrektor Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej Jerzy Aleksander Splitt. Książka nie jest typową monografią z bogatym aparatem naukowym. Wręcz przeciwnie, napisana przystępnym językiem zachęca do lektury. Jest ona tym ciekawsza, że autorowi udało się dotrzeć do kilku nowych źródeł, a także ponownie przeanalizować dokumenty znane już wcześniej.

Była niedziela, 30 listopada 1366 roku, kiedy Piotr Knoth kupił od Jana Zaremby wójtostwo Mikstat. Zapewne po dobiciu targu, zgodnie z ówczesnymi zwyczajami, świętowali transakcję w miejscowej karczmie, ale chyba do głowy im nie przyszło, że kilkaset lat później w oparciu o to wydarzenie będzie świętowane 650-lecie miasta. Właśnie tegoroczny jubileusz był impulsem do wydania publikacji.

- 650 lat to kawał historii, niestety, trudnej do poznania i opisania, gdyż baza źródłowa dotycząca przeszłości Mikstatu jest niezwykle skromna - podkreśla Jerzy Aleksander Splitt.

Już pochodzenie samej nazwy pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi. Transakcja z 1366 roku dotyczy „miasta Komo-rów, po niemiecku zwanego Mixstad”. Oznaczałoby to, że miasto zwało się wtedy Komorowem, a jedynie osoby z niemieckiego kręgu językowego określały je mianem „Mixstad”. Wyraz „komor” w języku staropolskim oznaczał boleśnie kłującego komara, który po niemiecku zwie się „Mucke”. Jeśli dodamy do tego „stadt”, czyli miasto mamy „Mucke-stadt”, co wymawia się „Mikstad”. Dzisiejsi mikstaczanie mogliby więc czuć się potomkami osób pochodzących z „miasta komarów”. Inna wersja jest taka, że Jan Zaremba był synem Mikołaja, który prawdopodobnie dokonał lokacji miasta. A ponieważ w tamtych czasach imię Mikołaj często zapisywano w skrócie Mik, może się okazać, że nie chodzi o „miasto komarów”, a o „miasto Mikołaja”.

- Istniał też staropolski wyraz pospolity „miksztat” oznaczający „miejsce, gdzie stają tragarze”. Miasto leżało w pobliżu ówczesnej granicy polsko - śląskiej, toteż kupcy z pewnością potrzebowali ludzi do przenoszenia towarów przeznaczonych na sprzedaż - mówi o jeszcze innym możliwym pochodzeniu nazwy autor publikacji.

W 1939 roku minister spraw wewnętrznych podjął decyzję o zmianie nazwy Mikstatu na Komorowo, ale wybuch wojny spowodował, że nie weszła ona w życie. Po 1945 roku pojawiła się propozycja nazwania miasta... Międzygórzem Poznańskim, ale i tego nie zrealizowano. Stara, historyczna nazwa zdołała obronić się.

Jerzy Aleksander Splitt rozprawia się ze spotykanym w ró-żnych wydawnictwach żartobliwym określeniem Mikstatu mianem „małego Paryża”.

- Używa się go ze względu na rzekome podobieństwo herbów obu miast. Każdy, kto je naocznie porówna, przekona się, że różnią się one od siebie i to dość znacznie - podkreśla historyk.

Na dzisiejszy wygląd Mikstatu duży wpływ miał wielki pożar, jaki strawił miasto w nocy z 8 na 9 czerwca 1822 roku. Płomienie rozprzestrzeniły się bardzo szybko z powodu drewnianej zabudowy posiadającej w większości słomiane pokrycia. Uratowały się jedynie oba kościoły, probostwo, szkoła, jeden dom w rynku i kilkanaście budynków na peryferiach. W trakcie odbudowy zmieniono układ działek wokół rynku, w wyniku czego uzyskał on swoje obecne wymiary i jest zdecydowanie największym miejskim placem w powiecie ostrzeszowskim. A wielki pożar z 1822 roku ma nawet swój ślad literacki. Pojawia się w opowieści będącej dziennikiem podróży odbytej kilka lat później przez Ludwikę Chopinównę - siostrę kompozytora.

Największą w swojej historii szansę na rozwój gospodarczy Mikstat stracił pod koniec lat 60. XIX wieku. Jego władze nie wyraziły zgody na przeprowadzenie przez miasto trasy kolei żelaznej ze Śląska przez Ostrów do Poznania. Obawiano się utraty dochodów osiąganych z tytułu wynajmowania furmanek przez mieszczan. Z odmowy skorzystali mieszkańcy pobliskich dóbr przygodzickich, których właściciel Antoni Radziwiłł odstąpił ziemię pod budowę kolei bezpłatnie. Linię wytyczono więc przez leżący 9 km na zachód Antonin.

W okresie międzywojennym w Mikstacie działało wiele warsztatów rzemieślniczych. Także tych nielegalnych, o czym dowiadujemy się z Orędownika Ostrowskiego z 1 maja 1931 roku. Czytamy w nim, że „niebywałe poruszenie wywołała wiadomość o niespodziewanym wykryciu wielkiej tajnej gorzelni spirytusu”. Gazeta donosi, że po żmudnych poszukiwaniach oddział policji otoczył dom przy ulicy św. Rocha i przeprowadził nagłą rewizję, aresztując kilka osób. Skonfiskowano również aparat do pędzenia spirytusu.

- Czy była to jedyna tajna bimbrownia mikstacka nie wiemy, ale chyba możemy się domyślać, że nie, bo pędzenie gorzałki było dość powszechne. Należy przyjąć, że inni mieli więcej szczęścia niż mieszkańcy domu przy ulicy św. Rocha i z tego powodu nic o nich nie wiadomo - twierdzi autor.

Jerzy Aleksander Splitt podkreśla, że dzieje miasta zasługują na dalsze wnikliwe badania naukowe, które pozwolą odsłonić szereg mniej znanych i słabo opisanych rozdziałów w bogatej historii Mikstatu. Swoją publikację traktuje jako opowieść i jeden z kroków w kierunku opracowania monograficznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski