Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na ulicach trwa ideologiczna wojna na plakaty

Anna Jarmuż
Na skrzyżowaniu ulic Strzałowej i Długiej zawisł plakat potępiający konkubinat. Wkrótce jego treść została zmieniona. W zamian pojawił się komunikat dotyczący pedofilii księży i religii w szkołach
Na skrzyżowaniu ulic Strzałowej i Długiej zawisł plakat potępiający konkubinat. Wkrótce jego treść została zmieniona. W zamian pojawił się komunikat dotyczący pedofilii księży i religii w szkołach
Organizacje katolickie coraz częściej wychodzą ze swoimi poglądami na ulicę. Wykorzystywane są do tego m.in. plakaty. Inicjatywa nie pozostaje bez odzewu. Część społeczeństwa jest oburzona, inni wykorzystują do krytyki te same środki.

Na ulicach miast trwa ideologiczna wojna na billboardy. Antyaborcyjne plakaty, przygotowane przez Fundację Prawo do Życia, zawisły w miniony weekend w Kicinie. Poznaniacy z kolei mogli dowiedzieć się z afiszy, że konkubinat jest grzechem, a następnie z tego samego billboardu (tyle że przerobionego), że grzechem jest pedofilia księży.

Zdjęcia rozerwanych płodów mogli zobaczyć mieszkańcy podpoznańskiej gminy. Część z nich zareagowała z oburzeniem. Ich zdaniem plakat pojawił się za blisko szkoły i Domu malucha. Sprawą zainteresowano nawet poznańską policję. Podobna reakcja ma miejsce nie pierwszy raz. Wcześniej - kiedy antyaborcyjne pikiety odbywały się na ul. Półwiejskiej w Poznaniu - pismo do Urzędu Miasta złożył Paweł Janus z Twojego Ruchu.

- Epatowania krwią i przemocą w przestrzeni publicznej nie da się usprawiedliwić najlepszymi intencjami - twierdzi Paweł Janus. - Do protestowania przeciwko karze śmierci nie są ludziom rozumnym potrzebne filmy z przeprowadzanej egzekucji, a zwolennikom zaostrzenia kar za czyn pedofilski zdjęcia zgwałconego dziecka - wyjaśnia.

Innego zdania są inicjatorzy akcji oraz część organizacji katolickich.

- Wystawa ma na celu uświadomienie ludzi - zwraca uwagę Anna Dyndul z Fundacji "Głos dla życia". - Skoro takie rzeczy się dzieją, trzeba je pokazać. Oczywiście każdy ma swoją wrażliwość. Jeśli nie może patrzeć na zdjęcie, to po prostu nie patrzy. W telewizji wiele jest jednak podobnych przekazów.

Wojna rozpętała się także przy innej okazji - dyskusji o konkubinacie. Związki nieformalne otwarcie skrytykował Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin. Plakat z przekazem: "Konkubinat to grzech - nie cudzołóż" zawisł też w stolicy Wielkopolski - na skrzyżowaniu ulic Strzałowej i Długiej. Nie trwało to jednak długo. Wkrótce z tego samego baneru można było odczytać inny przekaz: "Pedofilia księży to też grzech. Żądamy wycofania religii ze szkół!" Przeróbki dokonała grupa Manufaktura Artyzantka Miejska, związana z anarchistami. Wcześniej krytykowała ona m.in. politykę przestrzenną miasta, wieszając billboardy z nazistami (władze Poznania były na#nich przedstawione postaciami Adolfa Hitlera i Heinricha Himmlera) oraz pomysł kontenerów socjalnych - przerabiając plakat Betlejem Poznańskiego.

Zdania na temat ideologicznej walki w przestrzeni publicznej są podzielone. Odmienne zdania na ten temat mają nie tylko mieszkańcy miasta, ale i osoby duchowne.

- Mamy do czynienia ze strategią szoku, która jest nakierowana na osiągnięcie silnego efektu - tłumaczy ojciec Leonard Bielecki, franciszkanin. - Ma miejsce głoszenie słowa Bożego, ale jest to przekaz negatywny. Zamiast informować, że konkubinat to grzech, można by pokazać wartości płynące z posiadania rodziny.

Zdaniem franciszkanina, treści zawarte na plakatach na pewno mają zaboleć.

- Przekaz jest tak silny, że powoduje zachwianie logiki tej dyskusji. Kościół również potępia pedofilię. Jednak została ona wykorzystana jako argument walki z nim. Mam nadzieję, że to początek debaty o Kościele w przestrzeni publicznej - mówi.

Rozmowa z prof. Przemysławem Rotengruberem z Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Na ulicach Poznania i podmiejskich gmin trwa ideologiczna wojna na plakaty. Uczestniczą w niej organizacje katolickie. Jak Pan myśli, dlaczego dyskusja wychodzi ze świątyni na ulicę?

Prof. Przemysław Rotengruber: Kościół toczy wojnę o rozpoznawalność. Ma do dyspozycji swoją telewizję "Trwam", ale nie da się ukryć, że jest to stacja niszowa. Dlatego Kościół wychodzi z przekazem do przestrzeni publicznej. Tego typu akcje mogą być nieregularne. Kiedy ich organizatorzy chcą coś zakomunikować, wieszają billboardy. Audycja w radiu i telewizji wymagałaby tej regularności. Więcej by też kosztowała. Kościół, niestety, monologizuje. Pytanie, dlaczego nie korzysta #ze środków, które ma - na przykład z lekcji religii. Na tych zajęciach uczniowie nie słuchają o historii Kościoła ani jego doktrynach. Czemu więc służy dwunastoletnia nauka?

Czy billboardowe akcje odnoszą skutek?

Prof. Przemysław Rotengruber: Komunikaty na plakatach wywołują społeczny sprzeciw, o czym świadczy przerabianie plakatów. Mamy papieża Franciszka i bardzo młodego prymasa Polski. Mimo to, Kościół powiela od lat te same wzorce. Informuje, że konkubinat to grzech. Tymczasem wielu ludzi nie widzi różnicy między nim a związkiem sakramentalnym. Ten drugi niesie dodatkowo ryzyko problemów związanych z rozwodem. Pojawiają się też pytania, co z narzeczeństwem. Kościół narzuca przekaz, ale nie edukuje. Efekt można porównać do nauki matematyki. Nie da się jej nauczyć na skróty.

Czy myśli Pan, że podobne akcje będą się w przyszłości nasilać?

Prof. Przemysław Rotengruber:
Jeśli tak będzie, społeczeństwo przestanie zwracać na nie uwagę. Tak jest w przypadku informacji na temat Ukrainy. Ludzie nie chcą już więcej na ten temat słuchać.

Rozmawiała Anna Jarmuż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski