Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wiesz, co jesz i co kupujesz!

Agnieszka Świderska
W barach klienci nie zawsze dostają to, co zamawiają. W kebabach z cielęciną rzadko można trafić na cielęcinę, a w pizzy z fetą na prawdziwy grecki. Ser żółty często okazuje się... wiórkami serowymi
W barach klienci nie zawsze dostają to, co zamawiają. W kebabach z cielęciną rzadko można trafić na cielęcinę, a w pizzy z fetą na prawdziwy grecki. Ser żółty często okazuje się... wiórkami serowymi ANNA KACZMARZ
W barach klienci nie zawsze dostają to, co zamawiają. W kebabach z cielęciną rzadko można trafić na cielęcinę, a w pizzy z fetą na prawdziwy grecki. Ser żółty często okazuje się... wiórkami serowymi.

Wiem, co jem – to hasło zdobywa coraz większą popularność. Jednak jak wynika z przedświątecznego raportu Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Poznaniu nawet najbardziej świadomi klienci nie zawsze mogą być pewni tego, co jedzą. Kupując owczy ser, nie spodziewają się bowiem znaleźć w nim DNA kozy, a w wołowinie w sosie curry wszystkiego oprócz wołowiny. Zafałszowanie produktów, brak wykazu składników i informacji o alergenach - to główne grzechy popełniane przez sieci handlowe, małe sklepy i bary, które w okresie świątecznej gorączki mogą być popełniane częściej niż zwykle.

Tradycyjne pierogi, tradycyjne szynki i kiełbasy. Przed świętami można spodziewać się w sklepach prawdziwego wysypu wszystkiego, co tradycyjne, swojskie i domowe. „Niech smak z dawnych lat zagości na państwa stołach” - tak Selgros w Poznaniu reklamował w tym roku wędliny ze swojej wędzarni. Z dawnych lat sugerowało czasy przed substancjami zagęszczającymi, konserwantami oraz wzmacniaczami smaku i zapachu. W rzeczywistości ich skład był jak najbardziej przemysłowy: przeciwutleniacz E-301, wzmacniacz smaku E-621, substancja antyzbrylająca E-536 (żelazocyjanek potasu), konserwant E-250, aromat dymu wędzarniczego itp.

Za bezzasadne użycie nazwy sugerującej tradycyjne sposoby produkcji Selgros został ukarany przez inspekcję handlową. Nie on pierwszy i nie ostatni. Takie same kary spadły m.in. na Intermarche we Wrześni za „wiejskie pyszności”, na Lidl w Tarnowie Podgórnym za „swojską szynkę” czy Carrefour w Koninie za „swojską wędzonkę”. Po kontrolach wycofały „tradycyjne” wyroby ze sprzedaży.

A zafałszowanie produktów jeszcze częściej niż w sklepach zdarza się w barach.

- Feta z menu to często ser solankowy Favita, lazur to każdy inny ser z niebieską pleśnią, oscypek to zwykły ser wędzony, a ser żółty to albo wyrób seropodobny, albo wiórki serowe - wyliczają inspektorzy w decyzjach o ukaraniu.

Z kolei kebab z cielęciną praktycznie nie występuje. Pod tą nazwą kryje się najczęściej kebab wołowo-indyczy albo drobiowy. Takie „cielęce” kebaby sprzedawano między innymi w Istambul Kebab i Asia Express Kebab House w Pile.

- Nie odwoływaliśmy się od kary. Zapłaciliśmy od razu. Teraz zwracamy większą uwagę na skład mięsa, który jest podany na opakowaniu - mówi Elżbieta Czeszejko, właścicielka Asia Express Kebab House. Kara okazała się również nauczką dla innych właścicieli. Z poznańskiego baru Ali Baba zniknął z menu szaszłyk cielęcy z... wieprzowiny, a pizzeria Capone w Mosinie używa tylko oryginalnych składników.

- Nie mieliśmy na celu wprowadzania klienta w błąd. Niestety, pomyłka wynikła z naszej niewiedzy - mówi Michał Wiśniewski, właściciel pizzerii. - Sądziliśmy, że ser favita i ser feta jest tym samym. Tak samo boczek i bekon. Są to na tyle podobne produkty, że wydawało nam się, iż nie ma różnicy między nimi. Oczywiście składniki zostały już zamienione i klient zamawiając bekon, dostaje bekon, zamawiając ser feta, dostaje ser feta.

A do sklepów i barów zagląda także sanepid. Ostatnio poznański sanepid ukarał sklep oferujący ciastka wypiekane na miejscu: 500 złotych za brud i bałagan i 100 złotych za przeterminowane artykuły. A takich mandatów w całym ubiegłym roku było 398. Za prowadzenie działalności bez zgody sanepidu, brak bieżącej wody, brudne pomieszczenia i robaki zamknięto też jedną przyczepę gastronomiczną, restaurację, zajazd, bar i pizzerię.

Teraz przed świętami sane-pid, podobnie jak Polska Izba Handlu, zapowiada wzmożone kontrole. Czy mandat w wysokości 500 złotych może jednak odstraszyć? Nawet 2500 złotych kary nałożonej na dużą sieć przez inspekcję handlową trudno nazwać straszakiem. To godzinny utarg na jednej kasie. Naruszanie przepisów może być więc bardziej opłacalne niż ich przestrzeganie.

- Nie wrzucałbym wszystkich do jednego worka - przestrzega dr inż. Bogdan Pachołek z Katedry Towaroznawstwa Żywności Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

- Zawsze byli, są i będą tacy, którzy oszukują klientów z premedytacją. Spora część uchybień dotyczących choćby prawidłowego oznakowania wynika jednak z niewiedzy. Prawo żywnościowe to prawdziwy gąszcz przepisów i każdy przedsiębiorca powinien mieć prawnika, który dokona ich właściwej interpretacji. To oczywiście nierealne. Tymczasem służby kontrolne ograniczają się tylko do kontroli, a nie do edukacji. Dużo by zmieniło, gdyby przedsiębiorcy z branży żywnościowej mieli możliwość wystąpienia o indywidualną interpretację dotyczącą znakowania swoich produktów tak jak występuje się do urzędów skarbowych o interpretację podatkową. Tymczasem są z tymi przepisami zupełnie sami - kończy dr Bogdan Pachołek.

Współpraca: Dorota Bonzel, Radosław Męczykalski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski