Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odebrali matce noworodka i trójkę jego braci

Maciej Roik, Krystian Lurka
Aneta Paprota i Marcin Ferla uważają, że nie było potrzeby by odbierać im dzieci
Aneta Paprota i Marcin Ferla uważają, że nie było potrzeby by odbierać im dzieci Fot. Maciej Roik
Pracownicy poznańskiej opieki społecznej w środę odebrali Anecie Paprocie czwórkę dzieci, w tym 3-dniowego noworodka. Powody? Ten ostatni, to fatalne warunki w jakich przebywała rodzina. Już wcześniej do kuratora rodziny docierały jednak sygnały o przemocy wobec dzieci, braku opieki i awanturach.

W lutym sąd rodzinny dał matce ostatnią szansę. Kazał wyprowadzić się z synami z obskurnego pokoju w Poznaniu do ośrodka w Gnieźnie. W przeciwnym razie zagroził, że może stracić dzieci. Mimo że A. Paprota zdecydowała się na przeprowadzkę, ostatecznie czarny scenariusz się ziścił.

Matka od kilku tygodni mieszkała w domu Samotnej Matki i Dziecka w Gnieźnie wraz z trzema synami - czterolatkiem, trzylatkiem i dwulatkiem. Święta postanowiła spędzić z konkubentem w Poznaniu. Była w ostatnim tygodniu ciąży. Podczas pobytu mieszkała w małym pokoju u rodziców swojego partnera - Marcina Ferli.

Pierwszego kwietnia urodziła czwartego syna. Po rozwiązaniu wypisała się ze szpitala i wróciła z cała czwórką do mieszkania konkubenta. Jak twierdzi, w środę trzeciego kwietnia planowała powrót do Gniezna. Nie zdążyła.

Popołudniu do mieszkania na poznańskim Łazarzu przyszli pracownicy socjalni w asyście policjantów. Zabrali rodzicom dzieci i przewieźli je do domów dziecka.

Starsi synowie trafili do placówki przy ul. Pamiątkowej. Młodsi, w tym trzydniowy chłopak, do domu dziecka nr 1.
- Wszystkie dzieci zostały przewiezione karetką - zapewnia Iwona Liszczyńska z KWP w Poznaniu. I zaznacza, że interwencja przebiegła spokojnie.

Jak udało nam się dowiedzieć w placówce przy ul. Pamiątkowej, wczoraj dzieci zostały wysłane na badania do szpitala. Dyrektor odmówił komentowania ich stanu zdrowia. Podkreślił, że "dopiero będą zdiagnozowane".

Jak relacjonuje Violetta Bara, kurator społeczny rodziny z Sądu Rejonowego w Gnieźnie, już we wtorek zadzwonił do niej konkubent A. Paproty. I pytał co ma zrobić z trójką dzieci pod nieobecność ich matki.

- Powiedziałam że ma przywieźć dzieci. Nie zrobił tego do środy. W międzyczasie zadzwoniła pani Aneta i powiedziała, że zostawi noworodka ze swoim chłopakiem i przyjedzie z pozostałą trójką. Kolejne koncepcje były co najmniej dziwne - relacjonuje.

Potwierdza to Katarzyna Łabędzka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. Pracowniczka MOPR podkreśla równocześnie, że dzieci w ogóle nie powinny przebywać w mieszkaniu Marcina Ferli, bo tam kompletnie nie było dla nich warunków.

- W środę proponowaliśmy pani Arlecie transport do Gniezna. Ale do tego momentu musiałaby przebywać w szpitalu - mówi Katarzyna Łabędzka.

Matka zrobiła inaczej. Sama wypisała się ze szpitala i w efekcie straciła dzieci. Czy jest szansa, że je odzyska? Zdaniem MOPR tak, jeśli udowodni swoim zachowaniem i sytuacją finansową, że zapewni im godne warunki życiowe.

W całej sprawie rodzice zarzucają urzędnikom złą wolę. Twierdzą, że sami daliby radę przewieźć całą grupkę, a pobyt rodziny w poznańskim mieszkaniu był tylko chwilowy. - Pracownicy socjalni i policja ubiegli nas. Już wychodziliśmy na pociąg - przekonuje Marcin Ferla. Twierdzi, że nie byłoby całego nieszczęścia gdyby nie nadgorliwość MOPR.

Innego zdania jest kurator rodziny. Jak podkreśla sytuacja od dłuższego czasu była bardzo zła. - Trójka dzieci wymaga specjalistycznej opieki psychologa - podkreśla Violetta Bara. - Mimo starań, by najstarszy, 4-letni syn poszedł do przedszkola, gdzie miałby szansę nauczyć się mówić, z jakichś względów matka się na to nie zgodziła.

Jolanta Graczyk-Obdem, przewodnicząca Komitetu Ochrony Praw Dziecka w Poznaniu nie ukrywa, że odebranie matce dzieci to sytuacja niezwykle rzadka. Jak mówi droga od pierwszych sygnałów, że coś jest w rodzinie nie tak, do zabrania potomstwa jest jednak długa. A gdy zapada ostateczna decyzja zawsze pojawiają się pytania: Czy służby pomocowe spełniły swoją rolę i czy nie można było tego uniknąć?

- To jest ostateczność - podkreśla psycholog. - Największy dramat z pewnością przeżyje noworodek, bo to właśnie w pierwszych miesiącach życia buduje się jego więź z matką.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij i zarejestruj się: www.gloswielkopolski.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski